Jazda bez trzymanki. „The Boys” – recenzja 2. sezonu serialu

-

Zaledwie ukazał się pierwszy sezon, Amazon już zamówił kolejne dwa. Na chwilę obecną są potwierdzone trzecia i czwarta odsłona The Boys. Szaleństwo? Trochę. Ale nic, czego nie można się było spodziewać po twórcy Supernatural (po polsku Nie z tego świata) biorącego się za ekranizację komiksu.
Celebryci z supermocami

W świecie The Boys superbohaterowie to celebryci, niemal bogowie, którzy oprócz ratowania świata występują w filmach, nagrywają piosenki i biorą udział w talk showach. Na pierwszy rzut oka są nieskazitelni, niesamowicie utalentowani i przepełnieni potrzebą niesienia pomocy. Nic bardziej mylnego. Pracujący dla wielkiej korporacji Vought bohaterowie to zastęp nadludzko silnych osobników bez empatii, ze skłonnością do nadużywania swoich mocy. Wraz z Hughie’em Campbellem, który w pilocie serialu w krwawy sposób traci dziewczynę przez członka Siódemki, najpopularniejszej grupy ludzi z supermocami, orientujemy się, że nie powinno się ich wielbić, a bać.

Drugi sezon zaczyna się kilka miesięcy po końcówce pierwszego i od razu zostajemy wrzuceni w wir zdarzeń. Tytułowi chłopcy, chcący obnażenia zła Siódemki, muszą się teraz ukrywać, bo są poszukiwani przez władze. Billy Butcher, ich lider, przepadł jak kamień w wodzie, a Vought przedstawia światu nowy nabytek grupy: Stormfront, której nietypowe poglądy szybko zyskują popularność.

Jazda bez trzymanki. „The Boys” – recenzja 2. sezonu serialu
Kadr z serialu „The Boys”/ @Amazon Prime Video
Gore

Jak w pierwszym sezonie, tak i w drugim krew leje się strumieniami. Niektóre sceny są tak drastyczne, że trzeba zbierać szczękę z podłogi. Jedna z nich wylądowała w zapowiedzi i dotyczy pewnego wieloryba. Jeśli macie słabe serce i/lub darzycie zwierzęta ogromną miłością, będziecie odwracać wzrok jak ja. Mimo tego, a może właśnie dlatego, iż twórcy The Boys bardzo często wykazują się brakiem jakichkolwiek zahamowań, tak łatwo przepaść w świecie obrazu. Jeśli myślicie, że widzieliście już wszystko, co telewizja jest w stanie zaoferować, ale jeszcze nie obejrzeliście tego serialu, to napiszę wam szczerze: mylicie się.

Doktor Jekyll i pan Hyde w wersji Avengersów

Ktokolwiek, kto włączył pierwszy sezon The Boys, spodziewając się serialu a’la film Avengers, musiał przeżyć spory szok. Ta produkcja nie mogłaby dalej odbiegać od wizji superbohaterów wykreowanych przez firmy Marvel i DC Comics. W drugim sezonie nic się pod tym względem nie zmienia. Ba, odkrywamy więcej koszmarków stworzonych przez Vought, ale chociaż przedstawieni jako okrutnicy bez serca, członkowie Siódemki nigdy nie są jednowymiarowi. To nie jest tylko banda psycholi, a ludzie z krwi i kości (chociaż kuloodporni). Jedna z największych zalet tego serialu to umiejętność tworzenia bohaterów, którzy są czymś więcej niż jedynie zbiorem cech, a potem wplątywanie ich w sytuacje tak nierealne, że wydaje się, iż nikt o zdrowych zmysłach by ich nie wymyślił.

Drugi sezon absolutnie nie stracił impetu, właściwie można napisać, że stał się jeszcze bardziej zwariowany i nieprzewidywalny, jakby twórcy, zachęceni dobrym przyjęciem, uznali, iż żadne zasady ich już nie obowiązują. Na szczęście historia, chociaż kompletnie wariacka, wciąż jest prowadzona w taki sposób, że łatwo się we wszystkim połapać. Mnogość wątków i ilość postaci mogłyby przytłoczyć, ale tak się nie dzieje. Wszystko porusza się jak dobrze naoliwiona maszyna. Nie chciałabym zdradzić zbyt wiele, więc tylko wyjawię, że jako soczysty dodatek dostajemy sceny z przeszłości Frenchiego i Billy’ego.

Jazda bez trzymanki. „The Boys” – recenzja 2. sezonu serialu
Kadr z serialu „The Boys”/ @Amazon Prime Video
Romans w świetle reflektorów

Wydaje się, że żaden temat nie jest twórcom straszny. The Boys to oczywiście ekranizacja komiksu, ale również satyra, ostry komentarz społeczny i… romans. Jak wszystko tutaj i miłość jest ukazana w krzywym zwierciadle, tak oderwana od rzeczywistości i szokująca, że nie pozostaje nam nic innego, jak wpatrywać się w ekran i zastanawiać: „Co tu się w ogóle wyprawia?!”. A dzieje się naprawdę dużo, bo związek nie dotyczy żadnego z naszych tytułowych chłopców, oni mają swoje własne problemy, a największego psychola w serialu, głównego antagonisty: Homelandera.

Jazda bez trzymanki

The Boys to serial inny niż wszystkie. Jeśli widzieliście pierwszy sezon i myślicie, że jesteście gotowi psychicznie na drugi, zdradzę wam, iż na to nie da się przygotować. Będziecie zbierać szczękę z podłogi, zatrzymywać produkcję, żeby ochłonąć, albo po prostu odwracać oczy. Co najważniejsze jednak: czeka was niesamowita zabawa. Tutaj nie ma czasu na nudę czy przeciętność. Wyobraźnia twórców jest puszczona wolno i szaleje, oj szaleje. Seks, przemoc, krew, flaki, abstrakcyjne rozmowy i dramaty. Dostajecie pełen pakiet, ani sekunda z całego czasu ekranowego nie jest zmarnowana. A na koniec, jak to było i w pierwszym sezonie, mamy zaserwowanego ogromnego twista, każącego nam spojrzeć na wiele rzeczy z kompletnie innej perspektywy.

To diabelnie dobra produkcja. To taki serial, który potrafi wywołać u widza śmiech, łzy, oburzenie i obrzydzenie w jednym odcinku. Robi to również z lekkością, jakiej brak wielu historiom o superbohaterach. Nie doświadczycie tu fałszywego patosu czy dramatycznych poświęceń. Żadnych łatwych chwytów, tylko zaskakujące rozwiązania i kompletnie szalone, ale zdumiewająco rzeczywiste postaci. I oczywiście mnóstwo krwi i flaków.

podsumowanie

Ocena
10

Komentarz

Drugi sezon „The Boys” nie spuszcza z tonu, wręcz przeciwnie, sięga jeszcze wyżej i trafia w dziesiątkę. Szaleństwo na ekranie jest wręcz namacalne, zachwyca i szokuje na każdym kroku. Jeśli potrzebujecie całkowicie oderwać się od rzeczywistości, z tym serialem macie to zagwarantowane.
Maddie Pawłowska
Maddie Pawłowska
Miłośniczka historii wszelkiej maści i faktury. Tak zabawna, że śmieje się ze swoich żartów najgłośniej. Ma tatuaż Slytherina na pół uda i tyle pieniędzy wydaje na książki, że nie stać jej już na narkotyki.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Drugi sezon „The Boys” nie spuszcza z tonu, wręcz przeciwnie, sięga jeszcze wyżej i trafia w dziesiątkę. Szaleństwo na ekranie jest wręcz namacalne, zachwyca i szokuje na każdym kroku. Jeśli potrzebujecie całkowicie oderwać się od rzeczywistości, z tym serialem macie to zagwarantowane. Jazda bez trzymanki. „The Boys” – recenzja 2. sezonu serialu