Dark Day Interactive, studio odpowiedzialne za GASP, tworzy gry od 2013 roku. Z dość marnym skutkiem, biorąc pod uwagę liczbę wydanych produkcji – jedynie dwie. Jak na małe studio, oferujące produkcje free to play, to niezbyt wiele. Można by w takim razie przypuszczać, że tworząc gry skupiają się na jakości, a nie na ilości. Nic bardziej mylnego
Trudne początki
Przejmujesz kontrolę nad samotnym astronautą, który wylądował na powierzchni planety, z dala od swych towarzyszy. Twoim zadaniem jest się z nimi spotkać.
Opis GASP na Steamie nie pozostawia wiele miejsca na domysły co do celu gry, jednakże na gracza czeka cała gama niespodzianek. Niekoniecznie pozytywnych. Pierwszą z nich może okazać się już samo uruchomienie gry, bo to bywa dość problematyczne. Początkowo myślałem, że to wina mojego sprzętu – ostatecznie nie jest najmłodszy, a obiekt recenzji wydano zaledwie parę lat temu. Ale po sprawdzeniu wymagań sprzętowych postanowiłem spróbować szczęścia na kilku innych komputerach i… nic się nie zmieniło. Niezależnie od systemu operacyjnego czy też specyfikacji danego urządzenia, GASP uparcie walczy, by się nie uruchomić, wyświetlając błąd aplikacji. No, ale w końcu udało mi się dotrzeć do głównego menu gry. Niestety.
Kosmiczna katastrofa
Ekran gry wita nas informacją o podstawowym sterowaniu, a następnie krótkim ostrzeżeniem: „Gra nie będzie prowadziła cię za rękę. Jeśli umrzesz, to zginąłeś.”. Naprawdę, nie zmyśliłem tego. Tekst ten jednak – wraz z okropną grafiką w menu startowym – rozwiał moją nadzieję na poważne podejście twórców do swojej pracy. No, ale pora skupić się na rozgrywce. Otóż grę zaczynamy na powierzchni księżyca, jako zagubiony astronauta. Słuchamy bardzo źle nagranego komunikatu o naszej sytuacji, po czym umieramy. Po prostu. Dopiero później, podczas próby numer 2, zrozumiałem, że zabiło mnie coś, co spadło z kosmosu. Jednak niewiele więcej było dane mi pojąć, ponieważ po trzech krokach zginąłem po raz kolejny. Próba numer 3 uświadomiła mi szczegóły sytuacji: muszę dotrzeć do wskaźników zaznaczonych na wyświetlaczu GPS, aby być w stanie odnaleźć moich towarzyszy. Nauczony doświadczeniem, pozostawałem w ciągłym ruchu, skocznym, kosmicznym krokiem zmierzając do celu określonego na ekranie.
Symulator spaceru
Odległość do najbliższego punktu orientacyjnego, według wskazań gry, wynosiła 1500 metrów. Dojście tam zajęło mi 15 minut. Kwadrans na księżycu powinien być emocjonującym przeżyciem, zwłaszcza z ograniczonym zapasem tlenu. Poziom powietrza, choć początkowo spadał dość gwałtownie, z czasem jednak praktycznie się zatrzymał. Widocznie astronauci im dłużej maszerują, tym rzadziej oddychają. Zwłaszcza w towarzystwie nadlatujących zewsząd kawałków skał, uderzających w naszego bohatera raz po raz. Ranią go one ewidentnie – ekran zyskuje czerwone obramowanie – jednakże obrażenia szybko znikają. Dość powiedzieć, że nawet największe meteory nie pozbawiły postaci przytomności, co stoi w swoistej opozycji do ostrzeżenia wyświetlonego w menu gry. Nagrodą za nudną, długą i niebezpieczną podróż staje się dotarcie do pierwszego z celów. A okazał się nim… mały nadajnik, z którym nie można wejść w żadnego rodzaju interakcję. W dodatku, mimo dotarcia na miejsce, znacznik nie znika z wyświetlacza GPS. Nie poddałem się jednak i ruszyłem w dalszą drogę.
Pomocy, zasypiam
Minęło pół godziny gry. Lewą dłoń trzymam na klawiaturze, poruszając się klawiszem W naprzód. W prawej trzymam telefon i ziewając co chwilę, przeglądam wiadomości. Czasem zerkam na ekran monitora, by sprawdzić, trasę i dalszą drogę. Rozmyślając nad kwestią, czy wystarczy mi tlenu na dojście do drugiego z celów, nie zauważam już nawet kosmicznych skał uderzających we mnie raz po raz. Na szczęście nie muszę głowić się długo: natrafiam na niewidzialną ścianę, niepozwalającą mi iść dalej. Nie mogę jej w żaden sposób ominąć, jednak wciąż próbuję – tak bardzo się w tym zatracam, że nie zwracam uwagi na wskaźnik poziomu powietrza, nieuchronnie zbliżający się do zera. Dopiero, gdy wskazuje on jeden procent, ustaję w próbach i czekam na śmierć z niedotlenienia. Jedynka na wyświetlaczu zmienia się na zero, następnie na napis DEAD. I nic więcej, wciąż mogę się poruszać – oczywiście, z powodu blokady, nie w tym kierunku, w którym powinienem. Minęło czterdzieści pięć minut, a ja nie jestem nawet zły. Chce mi się tylko spać.
Nie ma o czym mówić
Ta gra powinna zostać zapomniana – nie znajdziemy w niej ani jednego dobrego elementu. Grafika nie z tej epoki, prymitywna, zapętlona ścieżka dźwiękowa wyłącznie irytuje, a zadania fabularne były pisane na kolanie i to prawdopodobnie w ostatniej chwili. Wszystko jest brzydkie, drażni oczy i uszy, a fizyka świata… szkoda gadać. Dla przykładu wspomnę tylko o skałach turlających się skocznie po powierzchni księżyca zaraz po tym, jak w nią uderzyły. Niektórym przypomną się stare platformówki – w GASP wysokość skoku także zależy od tego, jak długo przytrzymamy spację. W dodatku jeśli klawisz wciśniemy na dłużej, wolniej opadamy na powierzchnię. Ale ta odrobina nostalgii to chyba jedyny pozytywny akcent w kosmicznym symulatorze błędów i nudy.
Podsumowanie
Jeśli znudziły wam się kołysanki, na kłopoty ze snem nie znajdziecie nic lepszego – dźwięku wyciszenie dźwięku nie jest konieczne. W innym wypadku głęboko odradzam. Wyjątkowy niewypał, nawet jak na darmową grę.
Średnia ocen na STEAM: 2/10
WERDYKT REDAKCJI: KIT
Tytuł: GASP
Wydawca: Dark Day Interactive
Rok: 2015
Platformy: PC (Steam)