Historia rodu El. „Krypton” – recenzja serialu

-

Superman to jeden z najbardziej rozpoznawalnych charakterów ze stajni DC Comics, a nawet z całego superbohaterskiego światka. Potrafi latać, jest silny, ma dobry słuch i jeszcze potrafi ciskać laserami z oczu. Któż z nas nie chciałby takich mocy?! A przynajmniej którejś z nich, ja sama nie pogardziłabym zdolnością szybkiego przemieszczania się z miejsca na miejsce. Jedni uważają Supermana za boga, inni za człowieka (nieco podrasowanego, ale człowieka). Dysputy na temat tej postaci toczą się od lat – więcej w nim pierwiastka kosmity czy Ziemianina?

Wielu twórców zdecydowało się na ukazanie światu swojej wersji wizji tego bohatera – mamy komiksy, seriale, filmy… Opowieści o poczynaniach tej postaci to pożywka na długie lata, a pomysłodawcy telewizyjnych i kinowych produkcji chętnie sięgają do obrazkowych wersji, przenoszą je na ekrany i kontynuują modę na superbohaterskie przygody. A gdyby tak do tematu Supermana podejść z nieco innej strony? Nie skupiać się na jego perypetiach, tylko cofnąć się w czasie i pokazać, jak wyglądało życie członków jego rodu? Czy ten koncept ma w ogóle rację bytu?

Historia rodu El. „Krypton” – recenzja serialu
Kadr z serialu „Krypton” HBO Polska
Ród El

Dawno, dawno temu w… Fakt, to początek zupełnie innej historii,  zacznę więc inaczej.

Krypton. Planeta, która krąży wokół czerwonego słońca – Rao, oddalona od Ziemi o około pięćdziesiąt lat świetlnych. Jej mieszkańcy chwalą imię boga Rao, wierzą w jego szczere intencje i opiekuńczą moc. Na planecie obowiązuje podział kastowy, ale zdarzają się także osoby, które nie przynależą do żadnej z nich – nazywa się ich bezkastowymi. Oczywiście jeśli należysz do elitarnej grupy, państwo zapewnia ci wszelkie potrzebne dobra, natomiast persony bez przydziału ledwo wiążą koniec z końcem.

Rodzina El miała kiedyś wszystko – pieniądze, koneksje, władzę. Nestor rodu, Val-El, dostrzegł jednak zagrożenie czyhające na mieszkańców rodzimej planety i postanowił zrobić coś, by mu zapobiec. Niestety przez swoje czyny został uznany za zdrajcę, nikt bowiem nie uwierzył w snute przez niego historie końca cywilizacji Kryptonu. Karą za zarzuconą przewinę jest jedno – śmierć. Bohater został stracony, a hańba spłynęła na cały ród El, który pozbawiono wszelkich przywilejów i odarto z symbolu S. Tym samym rodzina skazanego zasila szeregi bezkastowych.

Mijają lata. Seg, wnuk Vala, dorasta w środowisku, gdzie nikt nie ma gwarancji, że dożyje jutra. Podziały społeczne dają się odczuć coraz mocniej, a sytuacji nie polepsza fakt, że w stolicy Kryptonu, Kandorze, działa organizacja Czarne Zero – odpowiedzialna za zamachy na głowach państwa. Życie protagonisty nie jest usłane różami, a teraz ma się stać jeszcze trudniejsze. Seg spotyka na swojej drodze przybysza z przyszłości, Adama Strange’a, a ten informuje Ela, że byt jego wnuka znajduje się w niebezpieczeństwie. Od zachowania Sega zależy czy Superman przetrwa.

Historia rodu El. „Krypton” – recenzja serialu
Kadr z serialu „Krypton” HBO Polska
Prosta fabuła

W serialu Krypton możemy rozróżnić kilka wątków fabularnych.

Pierwszym z nich okazuje się ten miłosny, pomiędzy protagonistą a Lytą-Zod. Z góry napiszę, że nie jest fanką tej pary – nie pasują do siebie, nie dopełniają się, nie czuć pomiędzy nimi chemii. Po prostu ze są ze sobą, potajemnie się spotykają, a do tego każde zostało przyrzeczone komuś innemu. Historia niczym z romansów? Trochę, gdyż w tego typu książkach i filmach ten motyw jest o wiele lepiej umotywowany i poprowadzony niż w Kryptonie.

Ważnym elementem fabuły serialu okazuje się także walka kastowa – biedni, ciemiężeni, niemający praw knują przeciwko tym, którzy spoglądają na nich z tarasów swoich designerskich posiadłości. Nie mają w końcu nic do stracenia poza własnym życiem, ale co to za byt – pełen znojów i trudów: matki nie wiedzą, co włożyć do garnka, by ich dzieci nie umarły z głodu, wprowadzono godzinę policyjną, do tego zdarzają się ciągłe inspekcje, podczas jakich idą w ruch elektryczne pastuchy. Nic więc dziwnego, iż bezkastowi mają dość tyrani i w końcu ciskają kamień w oprawców. Głosem ludu jest niby Czarne Zero. Niby – ponieważ każda grupa kieruje się przede wszystkim własnym dobrem, a na czele tego zespołu stoi jeszcze była członkini znamienitego rodu. Starcia reprezentantów biednych z elitą Kandory zajmują sporo miejsca w opowieści, ale pojawia się jeden poważny problem. Więcej się o nich mówi niż pokazuje. Widz tylko słyszy o rebelii, natomiast nie można zaobserwować zbyt wielu starć jednej strony z drugą, nawet pod koniec sezonu mamy jedynie kilka scen, w których twórcy przedstawiają nam Czarne Zero i skupiają się na jego czynach.

A te są grubymi nićmi szyte. Zresztą nie tylko one, bo sens stanowi w tym serialu najsłabsze ogniwo. To taj jakby każdy odcinek był tworzono przez kogoś innego, posiadającego odmienną od poprzedników wizję rozwoju historii. Tym sposobem nie można zajść daleko, prawda? Nawet najmniej wyczulony na dziury fabularne odbiorca potrafi wyłowić mnóstwo nielogiczności, jakie pojawiają się w Kryptonie.

Historia rodu El. „Krypton” – recenzja serialu
Kadr z serialu „Krypton” HBO Polska

Od prowadzenia poszczególnych wątków, przez rozwój postaci, po wybory, jakich dokonują bohaterowie. Sporo rzeczy nie ma sensu, nie łączy się ze sobą, a wręcz przeciwnie – wzajemnie się wyklucza. Szkoda, bo produkcja ma duży potencjał na stanie się naprawdę dobrą opowieścią rodu El, skupieniu się na kimś więcej niż tylko Supermanie.

Prości bohaterowie

Jeżeli spodziewacie się, że Seg, czyli główny bohater opowieści, to ciekawa postać, której losy chce się śledzić… Muszę was rozczarować. Młody El nie jest może nudny i bezpłciowy jak Holden z Beyond, ale do dobrze wykreowanego protagonisty mu daleko. Wszystkiemu winna jedna mina, którą ma przez cały serial – cierpniętniczo-zbuntowana. Seg, na miłość Cthulhu, zrób coś ze swoją mimiką, daj widzom więcej emocji, uśmiechnij się! To nie boli, a efekt będzie piorunujący. Lubię dziadka Supermana, dobrze mu z oczu patrzy, ale mam swoje wymagania – chcę bardziej rozbudowanego wachlarza uczuć.

I usunięcia na setny plan Lyty-Zod. Jeśli można kogoś nie lubić w tym serialu, to jej, choć przeważnie staje po dobrej stronie konfliktu. Jest niekonsekwentna w swoich działaniach, ufa złym osobom i zawodzi bliskie jej sercu. A robi to bez żadnego konkretnego powodu, jej motywacje nie zostają dobrze przedstawione przez co widz traktuję tę postać jako błąd w Matrixie. Mam nadzieję, że niebawem pożegnamy  Lytę, bo jej rola sprowadza się tylko do siania fabularnego zamętu.

Historia rodu El. „Krypton” – recenzja serialu
Kadr z serialu „Krypton” HBO Polska

Postuluję natomiast za zwiększeniem czasu antenowego Adama Strange’a – najlepszej postaci serialu. Mimo niewielkiej ilości sekwencji, w jakich się pojawił, zaskarbił sobie moją sympatię. Jest sarkastyczny, szalony, ma dziwne pomysły, kieruje się dobrem większości i zmienia się – potrafi oszukiwać i bywa sprytny. Niestety Sed nie docenia takiego kompana, cóż, nie każdemu Rao dał rozum. Wystarczy, że ja widzę, jak ciekawą postacią jest Adam, Sed może sobie dalej patrzeć na swoją ukochaną i smolić do niej cholewki.

Krypton to nierówny serial – niektóre odcinki są interesujące, inne niestety nie. Ale widzę w nim potencjał, niech tylko twórcy popracują nad konceptem drugiego sezonu, tchną więcej życia w bohaterów opowieści i połączą poszczególne wątki tak, żeby widz nie miał wrażenia, iż są one poszatkowane, a będzie o wiele lepiej.

Film obejrzałam dzięki uprzejmości

Historia rodu El. „Krypton” – recenzja serialu

Monika Doerre
Monika Doerre
Dawno, dawno temu odkryła magię książek. Teraz jest dumnym książkoholikiem i nie wyobraża sobie dnia bez przeczytania przynajmniej kilku stron jakiejś historii. Później odkryła seriale (filmy już znała i kochała). I wpadła po uszy. Bo przecież wielką nieskończoną miłością można obdarzyć wiele światów, nieskończoną liczbę bohaterów i bohaterek.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu