Grudzień to czas, kiedy wszyscy – dorośli i dzieci – starają się być grzeczni. Cel jest jeden: otrzymanie wymarzonego prezentu od Mikołaja. Bo tak się składa, że upominki od tego rubasznego brodatego staruszka, dostają ludzie uprzejmi i życzliwi. Jeśli ktoś nie należy do tej kategorii osób, to najprawdopodobniej zamiast podarunku koło łóżka znajdzie się rózga. To i tak lepsze od wizyty jednego z kilku grudniowych przybyszy, którzy wręcz z utęsknieniem czekają, aż staną przed wami w całej swojej szkaradności i pokazać dlaczego warto być grzecznym. Moi drodzy, zapraszam na przegląd najbardziej znanych i przerażających świątecznych demonów.
Krampus
Pochodzący z centralnej Europy Krampus to jeden z towarzyszy Świętego Mikołaja, którzy odwiedzają dzieci w grudniu. Ten będący w połowie demonem, w połowie kozłem o bujnym porożu potwór jest bardzo mocno owłosiony, a z ust wystaje mu czerwony, spiczasto zakończony język. Zresztą jego zęby też są okazałe. U nogi często ciągnie długi łańcuch. Krampus ma przy sobie brzozową witkę, którą z upodobaniem chłosta niegrzeczne latorośle, choć w niektórych regionach została ona zastąpiona batem. Zdarza się, że u wyjątkowo rozwydrzonych dzieci zjawia się z koszem lub workiem przytwierdzonym do pleców. Wkłada do niego dziatki, a następnie topi je, zjada lub dostarcza do piekła. Wszystko w zależności od kaprysu. Krampus wpada z wizytą do niegrzecznych dzieci w Niemczech (głównie rejon Bawarii), Austrii, północnych Włochach (przede wszystkim południowy Tyrol), Słowacji, Słowenii, Chorwacji i Węgrzech.
Prechta
Dzieci mieszkające w regionie Alp mogą liczyć na spotkanie z Prechtą. Oczywiście z jej wizyty będą się cieszyć grzeczne maluchy, bowiem otrzymają od niej upominek. Kłamiąca latorośl zyska powód do strachu. Prechta jest niesłychanie brutalna w karaniu – rozcina brzuch, wyciągając żołądek i wnętrzności, a w ich miejsce wkłada kamienie i słomę, następnie wszystko zaszywa. Jej szczególną uwagę zwracają młode dziewczęta, niszczące wełnę i przędzę przez swoją nieuwagę lub lenistwo. Może też odwiedzić obżartuchów, którzy w dzień jej święta zjedli coś innego niż kleik i ryby. Wtedy Prechta otworzy ich brzuchy i wypełni je słomą. Potwór może przybrać jedną z dwóch form: pięknej i młodej kobiety lub pomarszczonej staruchy z haczykowatym nosem.
W towarzystwie Prechty widywane są często spotkać demoniczne, włochate istoty, znane jako Straggele. Uwielbiają zbierać jedzenie, które ludzie zostawiają dla Prechty, by ta im pobłogosławiła na nowy rok. Ale ich demoniczna natura wychodzi z nich w momencie, kiedy natrafiają na niegrzeczne dzieci – te wykradają i rozrywają na strzępy.
Belsnickel
W niemieckojęzycznych krajach (a także w Pensylwanii w USA oraz w niektórych regionach Kanady) razem z Mikołajem widuje się często zrzędliwego, odzianego w futro Belsnickela. Ów jegomość zazwyczaj nosi maskę z długim językiem. Jego ubranie jest poszarpane i mocno zaniedbane, a w ręce trzyma rózgę, którą karze niegrzeczne dzieci. To jedna z twarzy Belsnickela, bowiem owa postać przynosi również prezenty dla grzecznych, a wtedy jego dłonie są pełne słodyczy i orzechów. W przeciwieństwie do innych bożonarodzeniowych gości, Belsnickel bardzo często przychodzi w odwiedziny sam, bez Świętego Mikołaja.
Knecht Ruprecht
Inną postacią pojawiającą się w okolicach świąt w Niemczech i Austrii jest Knecht Ruprecht. Ubrany w brązową szatę ze spiczastym kapturem, białobrody mężczyzna wędruje razem ze Świętym Mikołajem. Podczas wizyty w domach, gdzie są dzieci, pyta je, czy potrafią się modlić. Jeśli tak, nagradza latorośle słodyczami jabłkami, orzechami i piernikami. Jeśli natomiast nie potrafią powiedzieć pacierza, bije je workiem wypełnionym popiołem. W innej wersji karze je, wręczając węgiel, patyki i kamienie, podczas gdy grzeczne dzieci, znające modlitwy, dostają od Mikołaja słodycze.
Père Fouettard
Tego mężczyzny boją się nieposłuszne dzieci w francuskojęzycznych rejonach świata. Groźny wyraz twarzy, ciemne i zniszczone ubranie, długa broda i włosy w nieładzie. W ręku trzyma bicz lub kij, jakim wymierza karę maluchom, które źle się zachowywały. W niektórych wersjach dźwiga na plecach worek, oczywiście nie pełen prezentów, a z miejscem dla wyjątkowo niegrzecznych. Ponieważ wchodzi do domów przez komin, jego twarz jest często ubrudzona węglem.
Czarny Piotruś
Inną postacią, która zakrada się przez komin i ma z tego powodu umorusaną twarz, jest Czarny Piotruś. Belgowie i Holendrzy nazywają go Zwarte Piet. Nie ma w sobie nic z demoniczności, jak jego koledzy po fachu, czy owej brutaności w karaniu. Niegrzecznym dzieciom przynosi węgiel, chociaż zdarzało mu się porywać je i wywozić do Hiszpanii, gdzie musiały ciężko pracować przez cały rok. Jednakże dla posłusznych Czarny Piotruś zawsze ma upominek, który zostawia koło łóżka w imieniu Świętego Mikołaja, a 6-go grudnia rozdaje maluchom i dorosłym cukierki oraz ciasteczka.
Grýla
Na dalekiej Islandii grasuje przerażający potwór, który w okresie Świąt Bożego Narodzenia pożera niegrzeczne dzieci. To Grýla, mieszkająca w górskiej jaskini gigantka, szczególnie rozsmakowana w mięsie maluchów niesłuchających swoich rodziców przez okrągły rok. Z wyjątkowo rozbestwionych osobników zwykła sobie robić pyszną potrawkę, na którą zawsze ma ogromny apetyt. Aha, warto dodać, że dzieci gotowane są żywcem.
Jólakötturinn
Na Islandii można też spotkać Yule Cat (w swobodnym tłumaczeniu: Wigilijnego Kota). Nie brzmi groźnie, prawda? Cóż, pozory mylą. Ów ogromny i bezlitosny demon pożera osoby, które nie dostały w prezencie nowego ubrania. Dlatego cieszcie się, jeśli znajdziecie w paczce skarpetki. Będzie to znaczyć, że ktoś z rodziny miał na sercu wasze dobro i Jólakötturinn obejdzie się ze smakiem. Przynajmniej w tym roku.
Yule Lads
W swobodnym tłumaczeniu Wigilijni Chłopcy. To grupa trzynastu kawalarzy, którzy odwiedzają Islandczyków przed Świętami Bożego Narodzenia. Każdy z nich pojawia się w określonym czasie i zajmuje ściśle wyznaczonymi psotami. Zostawiają też pociechom, w zależności od ich zachowania przez cały rok, prezenty lub gnijące marchewki. Trzeba jednak wspomnieć, że w niektórych wersjach Yule Lads byli przedstawiani jako mordercze istoty, które zjadają dzieci. Są synami Grýli i jej męża Leppalúði, co jest żywym dowodem na to, że genów nie oszukasz. Yule Lads, ubranych w stroje pochodzące z późnego średniowiecza, można często spotkać w towarzystwie wspomnianego wcześniej Jólakötturinna.
Namahage
W okolicach pierwszej pełni księżyca w nowym roku leniwe japońskie dzieci mogą się liczyć z wizytą Namahage. Ten demoniczny mężczyzna noszący ogrzą maskę i tradycyjny słomiany ubiór oraz uzbrojony w drewnianą broń chodzi od domu do domu i szuka niedobrych malców. Nie jest krwiożerczy jak niektóre europejskie demony, jego wizyta kończy się zazwyczaj nastraszeniem dzieci, by te słuchały się rodziców i spełniały swoje obowiązki.
Patrząc na przekrój demonicznych istot, które zaglądają do domów w okresie Świąt Bożego Narodzenia, można dojść do wniosku, że mimo wszystko lepiej jest zachowywać się grzecznie – dla pewności cały rok, nie tylko tych kilka dni przed Wigilią – bo a nuż przyjdzie nam skończyć w jakimś kotle lub worku. Dlatego też bądźmy dla siebie mili i wyrozumiali, i cieszmy się z każdych sweterków i skarpetek, jakie znajdziemy w świątecznym podarunku. A gdybyśmy czasem coś nabroili, to na wieczór przygotujmy trochę łakoci dla (niechcianych) gości – tak na wszelki wypadek. Może skuszą się na nie zamiast zjadać nas.
INNE ARTYKUŁY MIKOŁAJKOWE