Myślę, że każdy z nas miał taki moment w swoim życiu, kiedy marzył o podróży w kosmos. Trudno się dziwić – odległe galaktyki, deszcze meteorytów, obce cywilizacje i technologie, które nie śniły się nawet samej NASA — brzmi zachęcająco, prawda?
No więc mam dla was dwie wiadomości: dobrą i złą. Zacznę od tej niekorzystnej dla „galaktykowych marzycieli” — jak dobrze wiecie, loty poza naszą planetę są dla większości z nas raczej niemożliwe. Ale (i tutaj czas na ten radosny news) nic straconego! Dzięki Wydawnictwu Rebel, chociaż na chwilę możecie stać się kapitanem gwiezdnego krążownika i wyobrazić sobie, jakby to było walczyć z gwiezdnymi piratami, rozwijać swój statek i zarządzać załogą tak, by stać się najlepszym w calusieńkim kosmosie.
Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego gry Gwiezdna Flota do współpracy recenzenckiej dziękujemy Wydawnictwu Rebel.
Ile dobroci!
Przy wyborze gier planszowych można kierować się różnymi ich atrybutami, jak choćby samą tematyką (ktoś lubi dinozaury, a ktoś inny uwielbia horrory), ale i fabułą, liczbą graczy, czasem trwania rozgrywki czy progiem wejścia. Ja natomiast (wiadomo, oprócz samego zarysu koncepcji danego tytułu) mam słabość do wszelkiego rodzaju figurek, karteczek, pionków i innych urozmaicaczy. Jestem przysłowiową sroką, ale nie zachęcają mnie świecidełka, a właśnie doskonale wykonane elementy planszówki. I to był jeden z głównych powodów, dla których Gwiezdna Flota trafiła w moje ręce!
W dość sporym opakowaniu schowana jest główna plansza, tory frakcji, planszetki statków (które musimy sami złożyć!) i różnych technologii, cała masa kart: misji, stacji, technologii i wydarzeń, figurki postaci – odmienne kolorystycznie i wizualnie, pierścienie awansu, ministateczki, sto dziwnych żetonów i znaczników, no i oczywiście, wisienka na przysłowiowym torcie — czyli notesik do liczenia punktów.
Wszystko doskonale wykonane. Dosłownie każdy detal zasługuje na olbrzymie brawa. Całość, dzięki śmiesznym opisom i rysunkom, utrzymano w komediowo-kosmicznym tonie.
Jedyna rzecz, do której mogłabym się przyczepić, to brak dobrej wypraski, albo raczej brak wypraski W OGÓLE. Od twórców dostaliśmy jedynie mnóstwo woreczków foliowych, gdzie powinniśmy w teorii powkładać leżące wszędzie elementy gry. A szkoda, bo nawet jeśli posortujemy karty, figurki i żetony, to wciąż pozostaną one w dużym nieładzie i walające się po pudełku.
Panie Kapitanie, decyduj!
Całe mnóstwo komponentów może wystraszyć, bo gra wydaje się być niesamowicie skomplikowana. Ale nic bardziej mylnego! Jeśli nie zniechęcą was setki urozmaiczaczy i jednak odważycie się zasiąść z przyjaciółmi do Gwiezdnej Floty, to spotkacie się z mechaniką, w której odnajdzie się każdy — niezależnie czy planszówki pochłania codziennie czy dopiero zaczyna swoją przygodę z tego typu rozrywką.
Kosmiczna nowość od Wydawnictwa Rebel skierowana jest dla osób powyżej dwunastego roku życia, a czas rozgrywki zależy od liczby graczy – twórcy liczą około dwudziestu pięciu minut na każdego z kapitanów. Wszystko zaczyna się od momentu, kiedy to w swoje ręce dostajemy używany i trochę zniszczony statek, oraz załogę. Teraz czas w końcu wyruszyć na podbój międzyplanetarny!
Co zatem możemy robić na naszym statku? Podczas tury dostępne są trzy opcje: aktywowanie pomieszczeń – czyli wysyłamy jeden z pionków, by zrobił coś związanego z kosmicznym pojazdem (na przykład naprawił go lub rozwinął), lot w określone miejsce i próba realizacji misji przynoszących cenne nagrody, a także spasowanie – czyli niepodejmowanie akcji, czekając, aż innym kapitanom również skończą się pomysły lub możliwości.
Gdy wszyscy spasują, zaczyna się kolejna runda – tych jest w rozgrywce cztery – a nasza załoga wraca na salę odpraw, dzięki czemu znowu możemy ją wysyłać do realizowania zadań. Ten, kto zdobył najwięcej punktów, podliczanych na sam koniec, zostaje zwycięzcą.
Jest innowacja, dużo innowacji!
I to nie w sensie naszego statku, ale w grze! Osobiście zachwyciły mnie statki, które trzeba przy pierwszym rozpakowywaniu tytułu złożyć i skleić taśmą dwustronną, dołączoną do opakowania.
Kolejna rzecz, odróżniająca tę nowość od wydawnictwa Rebel od innych, to system układania kolejki załogi, którą przesuwamy na „korytarzu” po każdej rundzie. Dzięki temu nie zawsze mamy możliwość wykonania zadań, jakie byśmy akurat chcieli lub potrzebowali. Spotkałam się z tym po raz pierwszy i jest to po prostu cudowne!
Fantastycznie rozegrano też losowość misji, które każdorazowo pojawiają się na innych planetach. Trzeba zatem się poruszać, a nie tylko czekać, aż samo przyjdzie.
No i oczywiście muszę też wspomnieć o zależnym od liczby punktów osobnym zakończeniu, napisanym przez twórców gry dla każdego z grających. Taka wisienka na torcie!
Jak już bym miała się do czegoś przyczepić…
Ale to tak wiecie, na siłę. Wówczas byłby to brak interakcji pomiędzy grającymi. Każdy sobie zarządza statkiem bez jakiegokolwiek wpływu na pozostałych. Na upartego, podczas całej rozgrywki, można cały czas milczeć. A ja lubię jednak mieć jakiś wpływ na to, co dzieje się u innych.
No i męczący może być też fakt, gdy do grona grających dołączy osoba, która dłuuuuugo duma i myśli. Wtedy reszta musi czekać i po prostu się nudzi, co bywa frustrujące.
Czy polecam?
Oczywiście! Gra jest świetna. Na pewno przez długi czas będzie pierwszym z tytułów proponowanych wszystkim moim gościom na powitanie.
Liczba graczy: 1-4 osoby
Czas gry: 20 – 100 minut
Wiek: +12 lat
Wydawnictwo: Rebel