Groza w West Point. „Bielmo” – recenzja książki

-

Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki Bielmo, do współpracy recenzenckiej, dziękujemy wydawnictwu Zysk i S-ka.

Gdyby bohaterowie sir Arthura Conana Doyle’a trafili do świata z opowiadań H.P. Lovecrafta, powstałaby powieść, którą mogłaby zarekomendować pisarka na miarę Joyce Carol Oates. Zbyt piękne, żeby było prawdziwe? A, skąd! Zanurzcie się w świat Bielma Louisa Bayarda i dajcie się ponieść tej fantazji.

W akademii wojskowej West Point znalezione zostaje ciało kadeta. Wszystko wskazuje na samobójstwo, jednak na tę hipotezę kładzie się cieniem drobny szczegół – ktoś wykroił jego serce. Śledztwo prowadzi Augustus „Gus” Landor – emerytowany śledczy z nowojorskiej policji. Dochodzenie musi być dyskretne, aby nie narazić reputacji placówki na szwank. Mężczyzna szybko zdaje sobie sprawę, że jako „obcy” nigdy nie zdobędzie zaufania kadetów z West Point. O pomoc prosi Edgara Allana Poego – „kolorowego ptaka”, zdecydowanie wymykającego się stereotypowi przyszłego żołnierza. Ma za to wnikliwy umysł i zmysł obserwacji, z których Landor może zrobić użytek.

Jednak morderca nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Jego ofiarą padają kolejni kadeci. Poe i Landor trafiają na ślady działalności tajemniczej sekty, a wróg czai się bliżej niż myślą. W sprawę mogą być zamieszani nie tylko młodzi chłopcy z West Point, ale również szanowani członkowie akademii…

Mistrzostwo immersji

Louis Bayard zna się na swoim rzemiośle. Pisze dla „New York Timesa” i „The Washinghton Post”. Ma również na koncie kilka powieści (głównie historycznych, w tym jedną w klimacie uwielbianego ostatnio nurtu dark academia), spośród których tylko jedna została przetłumaczona na język polski. Bayard biegle włada immersyjną narracją i śmiało sięga po postacie historyczne (Edgar Allan Poe to tylko przykład, Bayard podjął się również sportretowania Abrahama Lincolna – prezydenta Stanów Zjednoczonych) i przelewa ich esencję na papier.

Sama fabuła Bielma rozpoczyna się w niezwykły sposób. Pod koniec życia, emerytowany policjant spisuje świadectwo z ostatniego śledztwa. Żywi nadzieję, że na manuskrypt trafią odpowiedni ludzie i prawda wreszcie wyjdzie na jaw. W swojej opowieści Gus Landor zwraca się wprost do czytelnika. Jest nie tylko postacią, ale także narratorem wszechwiedzącym. Bayard oddaje głos również jego pomocnikowi – Edgar Allan Poe przemawia do odbiorcy poprzez pisemne raporty przekazywane Landorowi, a także swoją poezję. W Bielmie znaczącą rolę odgrywa poemat Ligeia, którego słowa dyktuje poecie zmarła matka.

Gdyby nie widniejąca na stronie tytułowej data wydania, z łatwością można by uwierzyć, że Bielmo powstało w XIX wieku. Autor dobrze odnalazł się w stylizacji językowej oraz osiągnął coś, co współcześnie udaje się naprawdę niewielu – jego długie opisy „zrobiły robotę”!

Mistrz z Baltimore z pewnością doceniłby gotycki klimat powieści, a także nietuzinkowe rozwiązania fabularne, które – z założenia – mają wyprowadzić czytelnika na dedukcyjne manowce. W końcu, to sam Poe stworzył postać C. Auguste’a Dupina – bohatera pierwszej noweli kryminalnej oraz prekursora postaci Sherlocka Holmesa.

Z krwi i kości

Postacie to jeden z największych plusów w powieści Bayarda. Chociaż Gus Landor i Edgar Allan Poe zbudowani są na zasadzie przeciwieństw, to nie brak im cech indywidualnych. Mają swoje przyzwyczajenia, drobne dziwactwa oraz osobliwe maniery wypowiadania się. Detektyw Landor to osoba na wskroś racjonalna i przenikliwa. W sztuce dedukcji może mierzyć się z samym Sherlockiem Holmesem, który – bez wątpienia – stanowił dla Bayarda źródło inspiracji. Poego w żadnym wypadku nie można nazwać „jego Watsonem”. Młody kadet łączy w sobie bystrość i spryt ze zdolnością do nieschematycznego myślenia, dzięki czemu jest dla Landora cennym sojusznikiem. Ponadto – jak niemal każdy poeta – cierpi na brak ciepła i miłości, które mogłyby ulżyć jego poranionej duszy. Na razie smutki leczy alkoholem i powoli podąża ku otchłani.

Bohaterowie kreśleni są nie tylko poprzez charakterystykę przedstawioną przez narratora, ale również przez dialogi. Interakcje między nimi są żywe i dowcipne. Nie można narzekać na brak humoru, zwłaszcza tego podszytego ironią i inteligentnym dowcipem.

Jak pisał Lew Tołstoj: „Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób”1. Tu na scenę wkraczają Marquizowie – rodzina doktora pomagającego Landorowi w medycznych aspektach śledztwa. Oto pod warstwą pozorów kryje się zgnilizna. Pani Marquiz nie jest zwyczajną, nieco egzaltowaną damą z towarzystwa. Za staropanieństwem dwudziestotrzyletniej, urodziwej Lei nie kryje się tylko wybredność, a odnoszący sukcesy w akademii Artemus strzeże więcej niż jeden sekret.

Wszystkie te ludzkie przywary upodabniają bohaterów Bayarda do ludzi z krwi i kości, przez co łatwiej jest zrozumieć pewne zachowania i – tym samym – uwierzyć w opowiadaną historię.

Sztuka tracenia

Bielmo to więcej niż kryminał z elementami grozy. Powieść Bayarda niesie za sobą przekaz, który zostaje na dłużej. Poruszane w niej wątki skłaniają do myślenia i to nad zagadnieniami stanowczo wykraczającymi poza oferowane wszędzie „rozważania o sensie życia”.

Bliscy nigdy nie odchodzą. Ich brak odciska się piętnem na życiu tych, którzy zostali. Z utratą każdy radzi sobie na swój sposób, wypracowuje mechanizmy funkcjonowania pozwalające im trzymać się w ryzach. Landor i Poe to przykłady dwóch różnych podejść do tematu. Po odejściu córki, emerytowany detektyw zamyka się w sobie, popada w pełną zgorzknienia rutynę. Nie mogąc pogodzić się ze stratą, układa zdatną do przełknięcia wersję wydarzeń, która wypiera to, co miało miejsce w rzeczywistości. Ale czy zapomina?

Dla Poego pamięć o bliskich to jeden z filarów, na których buduje swoją sztukę. Śmierć młodej kobiety uważa za inspirującą do stworzenia utworu na jej cześć, a odpowiedzialność za powstanie niektórych ze swych dzieł przypisuje zmarłej matce. Aby poradzić sobie z utratą, artysta mitologizuje okoliczności śmierci, a także dopisuje do nich wzniosłe konteksty. Jednocześnie wierzy w istnienie duszy. Zachowuje nadzieję czy zionie desperacją?

W Bielmie nakreślony zostaje portret młodości ujarzmionej, zniewolonej i skutej w łańcuchy. Rygor panujący w akademii wojskowej tłamsi naturalne instynkty uczących się w niej kadetów. System piętnuje nonkonformizm, ciekawość świata i zdolność samodzielnego myślenia. Problem z odnalezieniem się w tych strukturach ma nie tylko nietuzinkowy Poe, ale niemal każdy młody mężczyzna, który nie zdążył poznać świata oraz rozejrzeć się za miejscem dla siebie. Problem ten doskonale ujmuje detektyw Landor w słowach: „Ten wasz mały klasztor […] Doskonale wie pan, że nie robi z nich świętych. […] Uważam, że kiedy odbiera się młodemu człowiekowi wolną wolę, narzuca mu się pętla regulaminu i kar, kiedy zabrania mu się korzystać z rozumu, to się go odczłowiecza. I wpada w desperację” (str. 360).

W świetle lektury można zaryzykować hipotezę, że to przez patriarchalne, wojskowe wychowanie, młodzi mężczyźni poruszają się po świecie niczym z bielmem na oczach i nie dostrzegają konsekwencji swoich działań.

Zepsuta zabawa

Choć powieść wieńczy naprawdę mocny twist, to – niestety – rozpoczynający ją motyw śledztwa gdzieś się rozmywa. Dochodzenie dość szybko utyka w miejscu, bohaterowie kręcą się w kółko, a wraz z kolejnymi fałszywymi poszlakami, rozwiązanie zagadki coraz bardziej się oddala. Pierwsze skrzypce zaczynają grać wątki obyczajowe, elementy grozy oraz portrety psychologiczne postaci. Może jest to naturalny kierunek, w którym zmierza fabuła?

Z jednej strony Bayard niejako „psuje” czytelnikom frajdę z dedukcji. Autor nie zostawia tropów naprowadzających na rozwiązanie zagadki, dużo bardziej koncentrując się na zakamuflowaniu tożsamości sprawcy. Z drugiej, zakończenie pełni tu swego rodzaju funkcję kompensacyjną. W zamian za taki finał, można być wodzonym za nos i to do ostatniego rozdziału!

bielmo

 

Tytuł: Bielmo. Niezwykły przypadek Edgara Allana Poe

Autor: Louis Bayard

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Liczba stron: 464

ISBN: 9788382027310

 


1Lew Tołstoj, „Anna Karenina”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2012, str. 9.

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

Spooktoberowa książka w środku zimy? Czemu nie? „Bielmo” to doskonałe połączenie kryminału z powieścią grozy. Zachwyci miłośników Sherlocka Holmesa, H. P. Lovecrafta, a także entuzjastów Edgara Allana Poego.
Kaja Folga
Kaja Folga
Czarownica od strony matki. Potterhead od 10. roku życia, wciąż rozdarta między Ravenclawem a Slytherinem. Jak przystało na wiedźmę, ma domek w lesie, cztery koty, półki pełne książek i szafki pełne herbaty. Wraz z kolejnymi perełkami popkultury odkrywa nowe tożsamości. Wielbicielka RPG, LARP-ów i sesji opisowych, którym poświęca czas między artykułami. W tekstach przemyca podprogowy przekaz feministyczny, chociaż chętnie zaprasza na obiad.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Spooktoberowa książka w środku zimy? Czemu nie? „Bielmo” to doskonałe połączenie kryminału z powieścią grozy. Zachwyci miłośników Sherlocka Holmesa, H. P. Lovecrafta, a także entuzjastów Edgara Allana Poego. Groza w West Point. „Bielmo” – recenzja książki