Sekrety rodziny. „Greckie wakacje” – recenzja filmu

-

Czas letni to taki okres, kiedy każdy z nas marzy o odpoczynku i podróżach w popularniejsze miejsca. To właśnie wtedy najbardziej przydają się lekki i przyjemne historie, czy to w formie książkowej, czy właśnie filmowej. Po trailerze Greckich wakacji łatwo pomyśleć, że będzie to obraz pełen miłości i pięknych widoków, a może nawet coś jeszcze zostanie przemycone w tej opowieści. Czy jednak jest to faktycznie produkcja, która umili nam letnie noce? 

W poszukiwaniu prawdy 

Olive wiodła dość spokojne życie, dopóki nie odkryła, że jej narzeczony ją zdradza. Pod wpływem impulsu, a także z uwagi na fakt, iż jej ojciec umiera, kobieta postanawia udać się do Grecji i odnaleźć dawny dom rodzinny. Pomimo bólu nogi, dociera na miejsce. Jej mina rzednie, kiedy odnajduje adres domu, ale okazuje się, że zniszczyło go trzęsienie ziemi. Potrzebuje łóżka i łazienki, ale w jedynym hotelu na wyspie brak miejsc (a przynajmniej właściciele tak mówią). W tym momencie poznaje Jeta, dziesięcioletniego chłopca, który staje się jej aniołem stróżem i pokazuje, jak się zdobywa rzeczy do codziennego życia. Do Olive dociera także, że wszyscy na wyspie jej nie lubią i traktują z pewną wrogością. Ale co jest tego powodem?

Piękne widoki i… 

Niewątpliwym plusem tej historii są właśnie krajobrazy. Mnie osobiście ciężko było oderwać oczy od czystej niebieskiej wody i widoku ukazującego całą wyspę z lotu ptaka. Twórcy przedstawili to wszystko w taki sposób, że widz z łatwością odniesie wrażenie, jakby samemu spacerował po tych bajecznych uliczkach czy też kąpał się w morzu. Sprawia to, iż trochę lepiej odbiera się tę produkcję i nie nudzi się na niej aż tak. 

O wadach za chwilę wam napiszę, ale chciałam jeszcze przed tym wspomnieć, że sam pomysł na fabułę nie był zły. Owszem, powstało już trochę ekranizacji o tym, jak główna bohaterka ma dość swojego życia i wyjeżdża do innego kraju, aby tam rozpocząć zupełnie nowy rozdział. Nie zmienia to faktu, że Greckie wakacje to do pewnego stopnia historia urocza, która daje nadzieję na lepsze jutro. 

„Greckie wakacje”
materiał promujący film „Greckie wakacje” reż. Bonnie Rodini/ Best Film

Jeśli już wymieniłam ten tytuł, to muszę stwierdzić, iż jego dobór był trochę niefortunny. Mnie osobiście cały czas mylił się ze starszą produkcją zatytułowaną Moje greckie wesele. Tamta historia naprawdę mi się podobała, wciągnęła mnie bez reszty, chociaż też można uznać, że tak naprawdę była o niczym. Jednak tu zdecydowanie coś poszło nie w tę stronę, w którą powinno. 

Co tu poszło źle? 

Mogłabym tylko napisać, że tak naprawdę to większość rzeczy w tym filmie była zła. Teraz jak już jestem chwilę po seansie jako pierwszy zarzut tej produkcji przytoczę fakt budowania domu. Olive przyjeżdża na grecką wysepkę i odnajduje ruiny zakątka swojego zmarłego ojca. I wszystko byłoby dobrze, gdyby od samego początku zaczęła starać się coś z nimi zrobić, bo w końcu między innymi w tym celu przyjechała. A ona rozkłada materac i zasypia na nim. Mało tego, spędza tak następne noce. Pomimo faktu, że doskonale widać na jej ciele, iż pali ją słońce, nic z tym nie robi. 

Nikos, mężczyzna, którego spotyka na wyspie i wdaje się z nim w swego rodzaju romans, buduje dla niej daszek po dłuższym czasie, kiedy kobieta tak naprawdę jedną nogą znajduje się na statku powrotnym do domu! A na oparzenia Olive dopiero zwraca uwagę kolejnego dnia i wtedy udaje się do apteki. Punkt dla niej, że wytrzymała aż tyle czasu z piekącą skórą. 

Samo zakończenie również mi się nie spodobało. Ja lubię, kiedy historia ma początek, rozwinięcie i spójne zakończenie, najlepiej dające możliwość wymyślenia dalszej historii każdemu widzowi. Tutaj nie dość, że wszystko kończy się, jak się kończy, to tak naprawdę twórcy w żadnym momencie nie wyjaśniają, po co ta produkcja powstała. 

Z pewnością Greckie wakacje nie należą do filmów wciągających i intrygujących. Tak naprawdę sceny, na których wykazywałam jakiekolwiek zainteresowanie, mogłabym policzyć na palcach jednej ręki. 

Czemu ja ich nie znam?

Pozytywną kwestią w tym filmie musi być dobór aktorów. Nie znałam ani jednej osoby z grona tych, występujących w tej produkcji. Jest to spory plus, zwłaszcza patrząc chociażby na polskie produkcje, w których wiecznie grają te same twarze, tak jakbyśmy nie mieli nowych aktorek czy aktorów. 

Erica Wessels (Olive) ujęła mnie dynamiką swojej postaci . Ta aktorka miała w sobie coś takiego, co sprawiało, że uśmiechałam się za każdym razem, kiedy ją widziałam. Drugą osobą, którą wręcz pokochałam, okazał się Caleb Payne (Jet). Z jednej strony grał urwisa, pokazującego się dosłownie wszędzie, ale z drugiej żałowałam go okropnie, bo szybko zauważyło się, iż był on samotny. Osobą, wywołującą we mnie bardzo negatywne emocje od pierwszych scen, okazała się Robyn Scott (Haroula). Widz dość łatwo może się domyślić, jakie koneksje łączą ją z Olive, zwłaszcza że nie jest to mocno skrywana tajemnica. Ta kobieta miała w sobie coś tak odpychającego i zachowywała się niczym primabalerina, że wręcz odwracałam od niej wzrok, kiedy tylko pojawiała się na ekranie. Nie rozumiem, jak można przez trzydzieści pięć lat robić z siebie wielce poszkodowaną i zranioną. 

Czy warto obejrzeć? 

Jeśli mam być szczera, to uważam, że z łatwością znajdziecie film o niebo lepszy od tej produkcji. Niestety, ale potencjał, który posiadały Greckie wakacje, gdzieś po drodze się rozmył. Tak naprawdę ten twór warto obejrzeć jedynie dla pięknych krajobrazów i postaci Jeta. 

Podsumowanie

Greckie wakacje to miał być miły i przyjemny film, który idealnie nadaje się do obejrzenia podczas wakacyjnego wyjazdu. Jednak gdzieś po drodze ta koncepcja zanikła, a powstał twór łudząco podobny do starszej produkcji (Greckich wakacji) i wywołujący w widzu chęć wciśnięcia przycisku PAUZA. Ja się na nim bawiłam mocno średnio i nie będę go jakoś specjalnie polecać. No chyba że już naprawdę nie macie czego oglądać.

greckie wakacje

 

Tytuł w oryginale: Good Life

Reżyseria: Bonnie Rodini

Rok produkcji: 2021

Czas trwania: 1 godzina 45 minut

podsumowanie

Ocena
4.5

Komentarz

„Greckie wakacje” to film nie na czas letni, a raczej nadający się do tortur. Jeśli lubicie się nudzić, proszę bardzo, sięgajcie po niego śmiało.
Paulina Korek
Paulina Korekhttp://zaczytanapanna.blogspot.com
Bez pamięci oddała się czytaniu książek. Zadowoli ją dosłownie każdy gatunek, byle tylko treść była wciągająca. Nie oznacza to wcale, że nie ma swoich ulubionych gatunków. Należą do nich: kryminały, thrillery, romanse, erotyki, horrory. Po skandynawskich autorów sięga już w ciemno. Oprócz literatury jej pasjami są także filmy, zwierzęta, podróże oraz odwiedzanie wszelkich wydarzeń z tym związanych. W przyszłości chciałaby napisać własną książkę.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Greckie wakacje” to film nie na czas letni, a raczej nadający się do tortur. Jeśli lubicie się nudzić, proszę bardzo, sięgajcie po niego śmiało. Sekrety rodziny. „Greckie wakacje” – recenzja filmu