Wydawnictwo Nasza Księgarnia ze swoimi pudełkowymi grami karcianymi wstrzeliła się idealnie w potrzeby rodziców starszaków. Seria ma edukacyjny charakter, ale jednocześnie doskonale bawi i choć ma proste zasady, potrafi dostarczyć frajdy i przyjemności z gry zarówno rodzicom, jak i ich pociechom.
Tak było w przypadku poprzednich recenzowanych przez nas części cyklu: Gry na czas, Gry słów, Gry liczbowej oraz Gry w kolory, i tak jest i tym razem.
Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego gry Gra roku do współpracy recenzenckiej dziękujemy Wydawnictwu Nasza Księgarnia.
Gra roku – krótko o zasadach
Jest prosto – to już wiemy. Ale jak bardzo? W niewielkim pudełku znajdziemy 72 karty podzielone na cztery zestawy:
- zielony – wiosenny
- żółty – letni
- pomarańczowy – jesienny
- niebieski – zimowy.
I to by było na tyle, jeśli nie liczyć instrukcji i naklejki na pudełko, na której umieszczamy imię właściciela gry. Jako wierna fanka serii doceniam tę oszczędność w liczbie elementów i jednocześnie podziwiam za umiejętność wymyślenia tak wielu różnorodnych zasad dla tylu podobnie skonstruowanych gier. Jest ich już siedem i w każdej obowiązują inne reguły. To świetna wiadomość dla rodziców chcących skompletować zestaw ciekawych i jednocześnie regrywalnych tytułów dla dzieciaków. W tym przypadku dodatkowym atutem będzie cena – od dwudziestu siedmiu do trzydziestu pięciu złotych – bo w cenie jednej większej gry tutaj mamy ich kilka – i to takich, które z powodzeniem zabierzemy na wycieczkę czy wyjście do kawiarni.
Co do zasad Gry roku – nie są one szczególnie skomplikowane, choć pierwsze rozstawienie kart sprawiło nam nieco kłopotu. A dokładniej: wymagało wczytania się w instrukcję kilka razy, aby na spokojnie załapać wszystkie informacje. Celem graczy jest tutaj utworzenie roku za pomocą różnokolorowych kart. Oczywiście dwunastu, jako że i miesięcy mamy dwanaście. I oczywiście po trzy w czterech kolorach – a to z kolei z uwagi na różnorodność pór roku. Ale żeby nie było zbyt łatwo – na kartach kryją się symbole, które nie mogą się powtarzać w obrębie zaprojektowanego przez nas roku – w ten sposób zabawa, która mogłaby przecież być bardzo krótka, nieco się wydłuża. Na kartach znajdują się także małe symbole punktowe dokładające do rozgrywki element taktyczny i dodający jej nieco rumieńców. Niekoniecznie bowiem wygrywa ten, kto jako pierwszy zbudował cały dwunastomiesięczny rok – liczą się także zgromadzone na kartach punkty.
Gra roku – dla kogo?
Jak informuje wydawca, tytuł ten przeznaczony jest dla dwóch do czterech graczy w wieku od ośmiu lat w górę. Przy czym z najmłodszymi dziećmi naprawdę trzeba poświęcić nieco więcej czasu na przeczytanie i zrozumienie zasad. Na szczęście po dwóch czy trzech rozgrywkach zerkanie do instrukcji nie jest już konieczne – jak to bowiem w życiu bywa, najlepiej uczymy się w praktyce, i tak też dzieje się w tym przypadku.
Dla osób, które chciałyby podnieść sobie poprzeczkę nieco wyżej, twórcy gry przewidzieli wariant trudniejszy z bardziej skomplikowanymi zasadami. Nieco inne są także instrukcje dla dwóch graczy, ale tutaj zmiana reguł jest naprawdę niewielka i łatwo będzie ją wprowadzić.
W naszym domu Grę roku ogrywałam głównie w wariancie dwuosobowym w towarzystwie dziewięciolatki – i dość szybko się wciągnęłyśmy. Na tyle, że po każdej kolejnej partii słyszałam nieśmiertelne: jeszcze raz, mamo! Niełatwo bowiem się tym tytułem znudzić – chociaż liczba kart jest ograniczona, a i różnorodność symboli na nich zawartych nie jest zbyt duża, to każda rozgrywka ma niepowtarzalny charakter i dostarcza wszystkich potrzebnych emocji – radości, nerwowości, zniecierpliwienia czy satysfakcji.
Oceniając gry dla dzieci, często zwracam uwagę na to, czy dany tytuł sprawdzi się także w gronie samych dorosłych – i w tym przypadku mam co do tego wątpliwości. Nie jest to tak ciekawa propozycja, jak Gra słów czy Gra w kolory z tej samej serii i myślę, że nie znajdzie aż tylu fanów wśród nieco starszych planszówkowiczów. U nas zdecydowanie stała się ona elementem popołudni spędzonych z córką w naszym skromnym dwuosobowym gronie, natomiast w ogóle nie jest brana pod uwagę podczas grania we troje czy czasu spędzanego wyłącznie wśród dorosłych. Co oczywiście nie jest jej wadą – w końcu to gra rodzinna i w tym charakterze spełnia się bardzo dobrze. Ja jednak lubię, gdy planszówki czy karcianki mają w sobie coś więcej, co sprawia, że mam po nie ochotę sięgać nawet wtedy, gdy maluchy już śpią.
Liczba graczy: 2-4
Wiek: 8+
Czas rozgrywki: 20 minut
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia