Ludzie starają się wierzyć w życie po śmierci i często myślą, że są nawiedzani przez duchy czy upiory, a niektóre miejsca często są uznawane za przeklęte. Na wsiach odprawialiśmy rytuały odpędzania sił nieczystych w postaci Dziadów i innych świąt pogańskich. A co, jeśli zmarli muszą istnieć, aby odkupić swoje winy, albo wybryki popełnione za życia?
Trzy dziewoje i armata
Andrzej Pilipiuk w najnowszej książce, Upiór w ruderze, przenosi czytelnika do przedwojennej polskiej wsi. Piękny dwór zamieszkują hrabianki i służba. Jak to bywa z młodymi kobietami niemającymi pracy, w ich główkach pojawia się pragnienie zajęcia czasu. Jednakże czasem może to doprowadzić do śmierci i przed sąd anioła stróża. W ten sposób powstają dwory nawiedzane przez dusze zmarłych.
Straszenie czas zacząć
Trzy główne bohaterki, kuzynki, zostały skazane na odpokutowanie win. Panna Lukrecja jako dziedziczka tytułu uwielbiała malować i leniuchować, była nawet trochę samolubna, wpadała również na dość dziwne pomysły. Panna Kornelia, jej kuzynka, również niezbyt interesowała się prawdziwym życiem i snuła marzenia o francuskiej miłości rodem z czytanych przez siebie romansów. Marcelina była służącą w dworze, ale po śmierci dowiedziała się o spokrewnieniu z jaśnie panienkami. Charakteryzowały ją spryt, zaradność i pracowitość oraz spokój w znoszeniu wybryków chlebodawczyń. Sama również dorzucała trzy grosze do obrony przed nieprawowitymi dziedzicami dworu Liszowskich.
Łańcuchy i wycie wizytówką duchów
Straszenie, będące formą odkupienia win, kuzynki rozpoczynają w czasie II wojny światowej, w okupowanej przez Niemców Polsce. Pilipiuk wyraziście opisał ówczesne realia. Do swojej historii również słowiański spryt, przez co powstała dość prawdziwa opowieść o ludności wsi i dworu opierających się wrogowi z pomocą złośliwych duchów. Po wojnie przyszedł czas na powolne narzucanie swoich zasad przez ZSRR. Pisarz bardzo się postarał, aby opisy były prawdziwe i wierne przekazywanej w szkołach historii Polski po II wojnie światowej. Czytając kolejne zawarte w książce opowiadania, możemy prześledzić, jak bardzo nasz kraj się zmienił na przestrzeni lat. Jednakże na duży minus zasługuje ostatnie z nich, które, jak dla mnie, zostało nietrafnie zakończone, można wręcz odnieść wrażenie, że wymuszono napisanie go na autorze. Kończy się dziwnie i nie do końca pasuje do pozostałych.
Sny, duchy, wizje, czyli pakiet nadprzyrodzony
Andrzej Pilipiuk lubi pisać opowiadania na granicy rzeczywistości. Sprawnie łączy wierzenia ludowe, słowiańskie bóstwa oraz tajemnicze zjawiska nadprzyrodzone. W tym zbiorze można się pośmiać i podziwiać zaradność Polaków żyjących w czasach wojny, PRL i komuny, a także współczesności i przyszłości. Gdy dostęp do technologii był ograniczony, a ludzie musieli radzić sobie z pomocą tego, co było pod ręką, od ukrywania się w lasach po fałszowanie dokumentów i pomoc trzech duchów, aż po moment, gdy stała się ona elementem codzienności.
Mroczne czasy przeszły czas na współczesność
Opowiadania o dziedziczkach są ułożone chronologicznie pod względem historii i ustroju kraju, ale nie dotyczą tylko przeszłości, Pilipiuk pokusił się również o wybiegnięcie w przyszłość, co niezbyt mu się udało. Jednakże cała książka ma ten sam poziom humoru i dowcipu polskiego. Fabuła każdego z opowiadania toczy się szybko, nie wiła się w tajemniczych zawiłościach. Dialogi są żartobliwe, okraszone dużą dozą sarkazmu.
Pokuta jeszcze się nie skończyła
Upiór w ruderze to książka o dziejach polskiej wsi. W każdym opowiadaniu zawarta jest historia naszego kraju i to, jak ludzie sobie radzili w tamtych czasach. Zjawy to tylko prześmiewczy dodatek dla czytelnika. Andrzej Pilipiuk ponownie połączył słowiański spryt z ludowymi wierzeniami w zgrabne opowiadania z gatunku fantastyki.
Tytuł: Upiór w ruderze
Autor: Andrzej Pilipiuk
Liczba stron: 376
Wydawnictwo: Fabryka Słów