Gdy apokalipsa spływa herbatą. „Ostatnia godzina” – recenzja książki

-

Urban fantasy to podgatunek fantasy, który coraz bardziej zyskuje na popularności. Autorzy tacy jak Ilona Andrews czy Patricia Briggs tworzą złożone oraz ciekawe serie mające tysiące fanów na całym świecie. Właśnie w podobnym gatunku spróbowały swoich sił Bestselerki, czyli Marta Gajewska oraz Anna Bartłomiejczyk, znany na booktubie duet, który od kilku lat ocenia literaturę wszelkiego rodzaju. Czy dobre rozeznanie rynku, stylów i gatunków pozwoliło im stworzyć coś ciekawego, a może jest to totalna klapa? Zapraszam do recenzji.
Zacznijmy zabawę

Apokalipsa jest coraz bliżej, a burzowe chmury zbierają się coraz bardziej. Nawet Wezuwiusz zaczyna pomrukiwać, zwiastując potężną erupcję. Właśnie wtedy, w Amsterdamie, spotykają się Mercy i Alex. Osoby o zupełnie innych charakterach, które przez przypadek na siebie wpadają. Ale czy na pewno? Szybko okazuje się, że to, co wydawało się zrządzeniem losu, stało się grubo plecioną intrygą. Ich życia zostają splecione przez dziwną siłę. Świat się zmienia, katastrofa jest blisko, a bohaterowie muszą rozgryźć, o co tak naprawdę chodzi i czy mogą zapobiec tragedii. Ich wysiłki nie przynoszą skutków, a czasu coraz mniej. Walka rozgrywa się nie tylko o przetrwanie, ale również o ludzkie dusze. Kto wyjdzie zwycięsko z ostatecznej bitwy? Czy motyw aniołów i demonów jest nowatorski, a może to kolejny odgrzewany kotlet? 

A wszystko dlatego, że…

I o co tyle krzyku? Myślę, że boom na powieść Ostatnia godzina rozpoczął się od wieści, kto ją napisał. Bestselerki są popularne w czytelniczym światku, a ich filmy ogląda sporo osób. Miłośnicy zdecydowali się na zakup, żeby wesprzeć dziewczyny. Opis książki jest dość konkretny i obiecuje całkiem ciekawe fantasy. Muszę przyznać, że autorki dobrze radzą sobie z urban fantasy. Zastosowały znane motywy, które są radośnie przyjmowane przez fanów gatunku. Stworzyły do tego nowatorski świat, splotły nowe wątki i kilka oklepanych schematów.

Pojawiają się motywy, które faktycznie przewijały się w innych pozycjach, ale połączone są w dość unikatowy sposób. Wpływ miał na to styl pisarski. I tak anioły walczą z demonami, łamane są czasem prawa fizyki, a świat chyli się ku upadkowi. Do tego dochodzą bohaterowie, będący oczywiście zbawieniem ludzkości. Dużym plusem powieści jest możliwość przeniesienia się do interesującego świata, który przestawiono jako zupełnie inny od naszego.

Akcjo, co się stało?!

Z fabułą jest lekki problem, są momenty, gdzie naprawdę ciekawie się rozwija. Akcja się kręci, a człowiek nie może oderwać się od czytania, by za chwilę zostać zalanym przydługimi opisami, często nie wnoszącymi za dużo do treści. I z tym mam dość spory problem, choć się tego nie spodziewałam. Lubię Nad Niemnem, więc tasiemcowate treści nie są mi straszne. Niestety tutaj mnie męczyły. Takie podkręcanie tempa, a za chwilę nagłe hamowanie i po jakimś czasie przyspieszanie, wywołuje frustrację. 

Coś fajnego

Pomysł jest naprawdę dobry. Bohaterowie spotykający się w ostatniej godzinie starego porządku, to może nic odkrywczego, ale ten koncept przyciąga uwagę. Ściganie się z czasem jeszcze bardziej podkręca dramatyzm sprawy. Cała historia jest spójna i dobrze przemyślana. Nie spotkałam się z rażącą nielogicznością. Zetknęłam się z kilkoma ciekawymi informacyjnymi, o których nie wiedziałam, więc to dodatkowy plus. Biblijne motywy to fajny smaczek. Dramatyzm podbijany jest przez realistyczne sytuacje, które mogą wydarzyć się w rzeczywistości. Przerażająca wizja.

Czas na bohaterów

Co do bohaterów… Uff… Niby są fajni, ale coś nie do końca mi grało. Wkoło zawierucha, burza, chaos, świat się kończy, a ich jakby to nie ruszało. Alex zostaje rażony piorunem i nic mu się nie dzieje. Mam wrażenie, że zbliżająca się apokalipsa była mniej ważna niż robienie ciepłego napoju, na który protagonista się wybiera po wypadku z błyskawicą. Nie wiem, czy to celowy zabieg. U bohaterów, z czasem, pojawiają się niewytłumaczalne zdolności, które w pewnym momencie przestają mieć znaczenie. Wszystko jest takie trochę mdłe. Historia postaci jest ciekawa, przygody niesamowite, jednak nie da się wytworzyć tej specyficznej więzi łączącej czytelnika z postacią. Mercy to kobieta o dobrym sercu, która ma być bardzo mądra, ale wcale tak się nie zachowuje. Alex to outsider zwracający na siebie uwagę, lecz o to nie zabiegający. Jedyna postać zapadająca w pamięci to Knox – antagonista. Bohaterowie drugoplanowi to mistrzowie jednego akordu, wpadają na chwilę i zaraz ich nie ma. Ciężko cokolwiek o nich napisać. 

Książka jest spora, ponieważ ma prawie siedemset stron, ale za dużo tu zbędnych wątków, które nic nie wnoszą do fabuły. Może lepiej okroić powieść, a nie tworzyć zapychacze tekstu. Nie ukrywam, że czekałam na jakieś fajne przedstawienie motywu apokalipsy, ale jednak nie było mi to dane. Główny temat został potraktowany po macoszemu. Dużo za to jest przemyśleń bohaterów i rozterek.

A na mecie…

Zakończenie mnie trochę rozczarowało. Spodziewałam się rakiety ziemia-powietrze, a dostałam mały pokaz fajerwerków. Zbędne wątki, nijacy bohaterowie, długie opisy, wydumane przemyślenia i zamiecenie głównego tematu pod dywan to największe zarzuty, jakie posiadam względem powieści. Pomysł jest naprawdę fajny, ale coś nie zatrybiło przy wykonaniu. Choć język oraz styl pisania dziewczyn są dobre, to niedociągnięcia kładą cień na pozytywach. Pozycja, którą można przeczytać, ale nie zatrzęsie waszym światem, a mniej odpornych znuży. Mam nadzieję, że Bestselerki wyciągną słuszne wnioski i popracują nad niedociągnięciami, ponieważ widać bardzo duży potencjał pisarski. Szkoda, że został tak mocno przykryty. Jak na debiut to przyzwoita pozycja, ale mogłoby być zdecydowanie lepiej.

Gdy apokalipsa spływa herbatą. „Ostatnia godzina” – recenzja książki

Tytuł: Ostatnia godzina

Autorzy: Anna Bartłomiejczyk, Marta Gajewska

Wydawnictwo: WasPos

Liczba stron: 600

ISBN: 9788366425354

Więcej informacji znajdziecie TUTAJ

podsumowanie

Ocena
5

Komentarz

Dobry pomysł, który trochę znikł pod niedociągnięciami i morzem wypijanej herbaty oraz kawy. Apokalipso! Gdzie się ukryłaś?
Katarzyna Gnacikowska
Katarzyna Gnacikowska
Rodowita łodzianka. Z papierków wynika, że magister inżynier po Politechnice Łódzkiej, jednak z zawodem nie mogą się znaleźć. Wolny duch szukający swojego miejsca na ziemi, Wielka fanka seriali maści wszelakiej, szczególnie Supernatural, Teen Wolf, American Horror Story, ale nie ma co się ograniczać. Książkoholiczka (nie dla obyczajówek i historycznych!) pierwszej wody, która prawdopodobnie umrze przygnieciona swoimi "małymi" zbiorami. Lubi się śmiać, czytać i spędzać miło czas. Nie lubi chamstwa, hipokryzji i beznadziejnych ludzi. Dobra znajoma Deadpoola i Doktora Strange.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Dobry pomysł, który trochę znikł pod niedociągnięciami i morzem wypijanej herbaty oraz kawy. Apokalipso! Gdzie się ukryłaś?Gdy apokalipsa spływa herbatą. „Ostatnia godzina” – recenzja książki