Mam smoka, i nie zawaham się go użyć! „Flamecraft” – recenzja gry planszowej

-

Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego gry Flamecraft do współpracy recenzenckiej dziękujemy Wydawnictwu Lucky Duck Games.

Za górami pięcioma, za rzekami trzema
(uwierzcie mi proszę, to nie blaga czy ściema),
jest sobie miasteczko, w którym mieszkają smoki:
i tam, pracując z ludźmi, pokazują swe uroki.

Przepraszam, ale czasem budzi się we mnie niespełniony poeta, a baśniowy klimat Flamecrafta to wręcz idealne natchnienie. Więcej nie będę, obiecuję. No, przynajmniej dzisiaj.

Flamecraft
Flamecraft
Nie rozchodzić się!

Zanim pochylimy się nad kwestią bezsprzecznej cudowności tegoż tytułu (tak, to mały spoiler końcowej oceny, ale jeśli nie zostaniecie do końca recenzji, zacznę pisać więcej wierszy, ostrzegam!), chciałbym wznieść na piedestał konkretne osoby i podziękować im z imienia i nazwiska. Mniejsza, iż prawdopodobnie nigdy tego nie przeczytają – pamiętajcie, im więcej pozytywnych myśli na świecie, tym lepiej.

Rzecz jasna, brawa należą się wszystkim, którzy choć w najmniejszym stopniu przyczynili się do powstania tej uroczej gry strategiczno-ekonomicznej, ale bez Sandary Tang odpowiedzialnej za „ilustracje i projekt graficzny”, byłby to całkowicie inny tytuł. Smoki na kartach wydają się wręcz poruszać, a planszetki sklepów tętnić życiem. Całość stylu niektórzy mogą uważać za infantylną, ale kompletnie się z tym nie zgadzam: ta baśniowość, podkreślona przez ciepłe, pastelowe kolory oraz brak ostrych krawędzi w projektach postaci, to dodatkowy aspekt rozgrywki. Podczas oczekiwania na swoją turę nie raz i nie dwa, nawet podczas dwusetnej partii, będziecie przyglądać się poszczególnym stworkom czy sklepom, a na waszych twarzach zawsze zagości lekki uśmiech. Warstwa graficzna Flamecraft to gruby, puchaty koc w chłodny i ciemny zimowy wieczór. Nie ma w sobie żadnych wad.

Flamecraft
Flamecraft

Na koniec tego pochwalnego akapitu muszę wspomnieć także o Andrzeju Jakubcu oraz Dominice Rycerz-Jakubiec, czyli polskich tłumaczach tego tytułu. Nazwy sklepów, zaklęć oraz imiona samych smoków to czysty lingwistyczny majstersztyk i nie można obok nich przejść obojętnie. Cukiernia? „Bohaterskie zaczyny”, „Smoczne wypieki” „La Petitte Dragonne”… No dobrze, a kto tam pracuje? No cóż, jest „Chlebek”, „Bochen”, ale też choćby „Miodunka”, „Cynamonka”… A można tam na przykład kupić (zakląć, a o tym później) „Różdzki z kremem” i „Smokosanki”. Wszystkie nazwy łączą się pod jednym sztandarem humoru, fantasy, no i oczywiście ziejących ogniem gadów. Czapki z głów za taki ogrom cierpliwości do wymyślania tych wszystkich nazw. Moja ulubiona to stragan „Grochy i smoki”.

Flamecraft gra
Flamecraft
Od początku

Wypadałoby wreszcie napisać coś o samej rozgrywce, nieprawdaż? Rozwijamy więc długą i wąską (15 cm na 100 cm) piankową, kolorową matę miasteczka. Umieszczamy startowe sklepy i smoki w nich pracujące, oraz rozkładamy pierwsze zaklęcia. W parku lądują pozostałe smoki rzemieślnicy, obok planszy – stosy towarów i monet, ach, i jeszcze frymuśne smoki i towarzysze… Trochę tego dużo, przyznaję – w pierwszej chwili możecie być przytoczeni liczbą kart oraz żetonów, ale instrukcja została napisana nader poprawnie i nie pozwoli wam się zgubić. Bez większych problemów zdobędziecie reputację Wielkiego Smokoustego, umieszczając odpowiednich gadzich pomocników w konkretnych straganach i zachęcając ich do tworzenia nowych cudowności. Każdy ma po trzy karty rzemieślników, miasteczko gotowe? Zaczynamy od odwiedzin w wybranym sklepie, a potem… macie dwie opcje.

Flamecraft recenzja
Flamecraft

Po pierwsze: zebrać towary. Ile i jakiego rodzaju? Cóż, to pokazują ikonki, występujące w sześciu rodzajach, symbolizujące rodzaj danej profesji (kowadło, zielony listek, kromka chleba i tak dalej). Im sklep jest bardziej rozwinięty i więcej w nim pracowników, tym większy „przychód”. Oczywiście umieszczenie smoka za ladą nie pozostaje bez nagrody: dodatkowo można wykorzystać jego specjalną umiejętność, a czasem także zdolność danego miejsca. Zarabiamy w ten sposób nie tylko wspomniane zasoby, czy werbujemy na rękę nowych pracowników ze „Smoczego Parku”, ale przede wszystkim mamy szansę zarobić trochę reputacji, decydującej o końcowym zwycięstwie. Można jednak znacznie szybciej wysunąć się na prowadzenie…

Po drugie: zakląć sklep, czyli ulepszyć go nowym przepisem. By to zrobić, trzeba wydać zebrane wcześniej towary konkretnego typu, ale to bardzo opłacalne. Im bardziej skomplikowana receptura, tym więcej serduszek (punktów reputacji). Oczywiście typ zaklęcia, które wybieramy z pięciu dostępnych na planszy, musi zgadzać się z rodzajem sklepu, gdzie chcemy je umieścić. „Orcza orchidea” nie może wylądować u kowala, byłoby to przecież bez sensu. Ale strata okazji na zebranie zasobów owocuje także możliwością uruchomienia zdolności wszystkich pracujących za ladą smoków, a nie tylko jednego. Nikt nie powinien więc marudzić.

Flamecraft gra
Flamecraft
Waga

Już po pierwszej (zgodnej z instrukcją) rozgrywce zauważycie niesamowity balans cechujący ten tytuł. Tury mijają, kolejne sklepy się otwierają, oferując nowe zdolności, rzemieślnicy znajdują w nich swoje miejsce, a towary są zbierane i wydawane. Praktycznie brak tu jakiejkolwiek negatywnej interakcji, ogranicza was tak naprawdę jedynie zdolność do strategicznego myślenia i delikatnego przewidywania przyszłości (czyli planowania). Zbyt duża czy łatwa nagroda wiąże się zawsze z pewnego rodzaju wydatkiem: weźmy choćby odwiedziny sklepu, w którym jest już inny gracz. Można to zrobić, jednak należy zapłacić obecnemu rezydentowi jedną sztukę dowolnego towaru. To tak naprawdę tyle co nic, zmusza jednak do zastanowienia nad kolejnym ruchem – swoim oraz przeciwnika. Bo co, jeśli za ten dodatkowy zasób on lub ona wykupi to upatrzone zawczasu zaklęcie?

Żadna partia nie będzie jednak taka sama, przede wszystkim dzięki blisko trzydziestu kartom dodatkowych sklepów – podczas danej gry wykorzystujemy jedynie kilka z nich. A dodatkowo pojawiają się frymuśne smoki oraz mali towarzysze, zapewniający jednorazowe, dość losowe premie.

Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: Flamecraft od dziś należy do mojej krótkiej, prywatnej listy planszówkowych ideałów. Kiedy skończy się talia zaklęć bądź rzemieślników i będziecie zmuszeni zagrać ostatnią turę, żadne z was nie stwierdzi wtedy: „nareszcie”. Zapewniam, iż tak jak w naszym przypadku, kilka głosów jednocześnie wykrzyknie: „Co? Już?”.

Flamecraft
Flamecraft

Tytuł: Flamecraft

Liczba graczy: 1 – 5

Wiek: +10

Czas rozgrywki: około 60 minut

Wydawnictwo: Lucky Duck Games

podsumowanie

Ocena
10

Komentarz

Choć zasadniczo im więcej graczy, tym weselej, pamiętajcie, by sprawdzić też tryb solo: zaimplementowany tu system odblokowywania osiągnięć to coś naprawdę wartego uwagi.
Przemysław Ekiert
Przemysław Ekiert
W wysokim stopniu uzależniony od popkultury - by zniwelować głód korzysta z książek, filmów, seriali i komiksów w coraz większych dawkach. Popijając nowe leki różnymi gatunkami herbat, snuje głębokie przemyślenia o podboju planety i swoim miejscu we wszechświecie. Jest jednak świadomy, że wszyscy jesteśmy tylko podróbką idealnych postaci z telewizyjnych reklam.

Inne artykuły tego redaktora

1 komentarz

Popularne w tym tygodniu

Choć zasadniczo im więcej graczy, tym weselej, pamiętajcie, by sprawdzić też tryb solo: zaimplementowany tu system odblokowywania osiągnięć to coś naprawdę wartego uwagi.Mam smoka, i nie zawaham się go użyć! „Flamecraft” – recenzja gry planszowej