Festiwal Pięciu Smaków, organizowany co roku na przedziale listopada i grudnia, to jedno z najważniejszych wydarzeń kulturalnych w mojej rocznej rozpisce. Jako miłośniczka kina azjatyckiego, nie mogę sobie pozwolić na zignorowanie tak dużej dawki różnych filmów z zakątków Azji. W roku 2022 nie byłam w stanie obejrzeć większości proponowanych dzieł. Mimo to udało mi się trafić na 5 ciekawych filmów (od Korei Południowej, po Indonezję), które chciałabym wam pokrótce opisać i zachęcić do oglądania. O czym mowa?
Terroryści (1986, Edward Yang)
Jedno z najwybitniejszych dzieł Edwarda Yanga, tajwańskiego reżysera, nieznanego do tej pory w Polsce. Film został zaprezentowany w ramach programu Retrospektywa: Edward Yang, zawierającego zrekonstruowane arcydzieła tego Tajwańczyka. Terroryści przedstawiają losy kilku bohaterów – większość z nich jest ze sobą pozornie niepowiązana, jednak na skutek przypadkowych spotkań, zmieniają swoje życie, doprowadzając do mrocznego, zaskakującego finału. W filmie zanika różnica między przypadkiem a przeznaczeniem.
Kim są bohaterowie Terrorystów? To młody fotograf oraz przestępczyni, którą uchwycą na zdjęciu podczas jej ucieczki z mieszkania przy policyjnej obławie. Widzimy też pisarkę, zmagającą się z kryzysem twórczym i rozpadającym się małżeństwem, a także jej męża – cichego technika laboratoryjnego, który liczy na awans i chce zapewnić swojej żonie dobrobyt. Początkowo historie poszczególnych bohaterów przenikają się, jednak są ze sobą powiązane jedynie w nikły sposób. Wszystko zmienia się od dowcipu telefonicznego, który nieodwołalnie odmienia życie wszystkich bohaterów.
Pomysł na Terrorystów wziął się podobno od zasłyszanej historii o dziewczynie, która była więziona w swoim pokoju przez matkę. Reżyser-wizjoner szybko połączył ze sobą różne kropki. Głównymi rekwizytami swojego filmu uczynił telefon, aparat fotograficzny oraz pistolet. To wszystko, co powinien widzieć widz na sam początek. Cóż mogę powiedzieć? Kawał dobrego kina.
Kot do wynajęcia (2012, Naoko Ogigami)
Słodko-melancholijny film autorstwa Naoko Ogigami, japońskiej reżyserki. Główną bohaterką dzieła jest tajemnicza Sayoko – wolny, kolorowo ubrany duch, wielka miłośniczka kotów. Relacje z ludźmi idą jej znacznie gorzej niż ze zwierzętami. Sayoko wpadła na pomysł, jak wykorzystać ponad tuzin swoich kotów – wynająć je – bynajmniej nie chodzi o pieniądze. Podróżuje z kilkoma puchatymi przybłędami po pobliskich okolicach, szukając potencjalnych klientów – osób, którym leży coś na sercu. Kwota, jaką pobiera za wynajem, jest symboliczna, a każdy kandydat musi przejść specyficzną rozmowę kwalifikacyjną. Spotyka zatem między innymi staruszkę, która szuka ekwiwalentu dla swojej zmarłej kotki oraz samotnego pracownika biurowego, tęskniącego za rodziną.
Umiłowanie do kotów nie bierze się znikąd – Sayoko sama przypomina kota. Samotna (tęskni za ukochaną babcią), lubi chodzić własnymi ścieżkami. Choć w filmie dominuje gorzka, melancholijna nuta, energiczna Sayoko rozjaśnia fabułę. Kot do wynajęcia jest kolejnym filmem „w stylu” Ogigami. Pełno tu czułości, ciepłych kolorów, barwnych postaci, a także kociej puchatości. Widz poznaje opowieść o odmiennym – wcale nie gorszym – sposobie na życie. Dowiaduje się także, co jest najważniejsze.
Liście komeliny (2022, Hideyuki Hirayama)
Liście komeliny to kolejny film znanego japońskiego reżysera filmowego i telewizyjnego. Hirayama skupia się w swojej twórczości na dramatach i historiach obyczajowych. Najnowszy film opowiada o Fumi, kobiecie w średnim wieku. Bohaterka za dnia pracuje w fabryce tekstyliów – nie różni się w tym od innych mieszkańców małego miasteczka na Półwyspie Izu. Wieczorami zaś uczestniczy w spotkaniach grupy wsparcia AA. Fumi ma za sobą tragiczną historię – w wyniku dotkliwych zdarzeń, wpadła w alkoholizm. Obecnie w jej życiu dominuje pustka i stagnacja. Nawet codzienna rutyna, która do tej pory dawała jej ukojenie, już nie pomaga.
Wszystko zmienia się w momencie, gdy w jej auto uderza meteoryt. To zdarzenie niemal nieprawdopodobne, dlatego Fumi bierze je za dobry omen. Postanawia zmienić swój sposób myślenia i życie. I rzeczywiście – los okazuje się łaskawy. Kolejnym dobrym omenem jest melodia wygrywana na liściach komeliny przez pewnego mężczyznę.
Liście komeliny to przyjemna, momentami melancholijna i wzruszająca opowieść. Przypomina w niektórych aspektach Kota do wynajęcia. Dominuje tu niespieszny nastrój, a film jest swoistą odą do codzienności. Oglądając kolejne sceny, widz utwierdza się w przekonaniu, że życie może być piękne i może zaskoczyć.
Liście komeliny to nie tylko historia miłosna i obraz ukazujący walkę ze stagnacją, nałogiem, demonami przeszłości. To także obraz wspaniałych przyjacielskich relacji. Film na długo pozostaje w pamięci. To przykład dobrego kina obyczajowego.
Yuni (2021, Kamila Andini)
Yuni to mój faworyt w Festiwalu Pięciu Smaków. Film opowiada pewien odcinek z życia utalentowanej i wrażliwej 16-latki – Yuni. Dziewczyna, pechowo, mieszka w prowincji Banteng, w Indonezji. Być może gdyby urodziła się w innym zakątku świata, rodzina i okoliczni mieszkańcy zwróciliby uwagę na jej ponadprzeciętne zdolności (świetne oceny w szkole, umiejętności z nauk ścisłych), kierując bohaterkę na wymarzone studia. Pragnienia Yuni muszą jednak zderzyć się z okrutną rzeczywistością religijnych i społecznych norm, jakie panują na mniejszych prowincjach Indonezji. Według odgórnych reguł, powinnością dziewczyny jest ślub z ukochanym mężczyzną.
Yuni chciałaby inaczej przeżyć swoje życie. Zakochać się w chłopaku, którego sama by wybrała, przeżyć pierwszy raz z ukochaną osobą. Podróżować, cieszyć się życiem i studiować na dobrej uczelni. Jaką decyzję podejmie nastolatka?
My, Europejczycy (a w szczególności Europejki), przyzwyczajeni do takiego trybu życia, o jakim marzy Yuni, zderzamy się w dziele z inną rzeczywistością. Przerażającą rzeczywistością. Kamila Ardini jest uważana za jeden z wielkich talentów kina indonezyjskiego. Jej film – moim zdaniem zasłużenie –to kandydat Indonezji do Oscara w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Yuni ma ukazać złożoność społeczeństwa Indonezji i przedstawić w pigułce gorzką prawdę o nim. Na niektórych prowincjach indonezyjskich jest wiele takich dziewczyn jak Yuni – młodych kobiet, które pozbawia się wpływu na własną przyszłość. Tragiczne realia są zestawiane z poetycką i wizualną narracją, dojrzałością przekazu. Moim zdaniem Yuni to dzieło obowiązkowe dla każdego z nas.
Uprowadzenie (2021, Pil Gam-sung)
Nie byłabym sobą, gdybym nie wplotła do zestawienia choć jednego filmu z Korei Południowej. Choć Uprowadzenie nie jest może najwybitniejszym dziełem, to przykład świetnego kina rozrywkowego i kryminalnego. To remake chińskiego filmu noir – Ratując pana Wu. Uczeń przerósł jednak swojego mistrza. Uprowadzenie stało się wybuchowym blockbusterem, utrzymanym w bardzo szybkim tempie, z niebanalną narracją.
Głównym bohaterem dzieła jest Hwang Jung-min. Tak, to nie przypadek. Jeden z najpopularniejszych i najbardziej kasowych bohaterów koreańskiego kina zagrał samego siebie! Co ciekawe, w sprytny i kunsztowny sposób nawiązywał do swoich ikonicznych ról. Uprowadzenie staje się zatem świetną gratką dla wszystkich miłośników tego aktora.
Jak przebiega fabuła? Otóż Hwang Jung-min zostaje zaatakowany i uprowadzony przez szajkę bezwzględnych, niebezpiecznych porywaczy. Zabierają go oni do swojej tajemnej kryjówki na odludziu i żądają dużego okupu. Uwięziony aktor – wraz z towarzyszącą mu, również uprowadzoną dziewczyną – próbuje wykorzystać kunszt aktorski, spryt i inteligencję, by szybko wydostać się z kryjówki.
Film Pil Gam-sunga był wielkim przebojem w kinach Korei Południowej. Nic dziwnego, bowiem w dziele dominuje wiele czarnego humoru, nagłych zwrotów akcji. Jak się można spodziewać, nie brakuje krwawych scen – podstawowego elementu w większości koreańskich kryminałów i kinie rozrywkowym. Nie są jednak one nachalne, nie powinny przeszkadzać nawet najbardziej wrażliwemu widzowi. Czy warto obejrzeć Uprowadzenie? Jak najbardziej.
Podsumowanie
Festiwal Pięciu Smaków to moje ulubione wydarzenie filmowe w ciągu roku. Ostatnia edycja nie okazała się gorsza od innych. Moim jedynym zastrzeżeniem była dość mała liczba filmów z Korei Południowej – rozumiem jednak, że takie było zamierzenie, przecież to nie jedyny kraj z Azji Południowej. Polecam każdemu choć raz udać się na Festiwalu Pięciu Smaków – czy to stacjonarnie (zdecydowanie większe emocje), czy to online (dostęp do większości filmów z każdego zakątka świata).
Więcej o Festiwalu Pięciu Smaków znajdziecie tutaj: