Fantastyka rodem z Państwa Środka. „Narodziny bohatera” – recenzja książki

-

Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki Narodziny bohatera do współpracy recenzenckiej, dziękujemy wydawnictwu Zysk i S-ka.

Gdybym zapytała was, jakie książki chińskich autorów kojarzycie, być może odpowiedzielibyście, że żadne, chociaż mam nadzieję, że widzieliście kiedyś jakąś literaturę piękną. Nic w tym dziwnego – na półkach polskich księgarń królują raczej klasyczne, starsze powieści z tego rejonu świata, bo też kultura chińska należy do jednej z bogatszych i wartych zgłębiania.

Niniejszy tekst nie dotyczy jednak powieści klasycznej, chociaż w Chinach cieszy się ona ogromną popularnością i sympatią. Nie będę też pisać o literaturze pięknej. Narodziny bohatera to bowiem fantastyka. Nawet jeśli nieco inna od tego, do czego przyzwyczaiła nas zachodnia kultura.

Dawno, dawno temu…

Za siedmioma górami, w kraju położonym nad rzeką Jangcy, szalała potężna zamieć. Dwóch zaprzysiężonych braci, wraz z małżonkami, cieszyło się swoim towarzystwem, gdy ich spokój zakłóciło przybycie mnicha. Czym prędzej ugościli taoistę, a ten niebawem zapałał do nich sympatią. Gdy w progu domu, w którym biesiadowali, stanęli nieprzyjaciele gościa, mężczyźni we trójkę się z nimi rozprawili. Taoista ruszył w dalszą drogę, lecz bracia niedługo musieli odeprzeć kolejny atak. Tym razem walka nie potoczyła się po ich myśli. Obydwaj mężczyźni zginęli, a ich małżonki – obie brzemienne – uszły z życiem, choć ledwie.

Jedna z kobiet, Li Ping, trafiła na pustynię, gdzie powiła swojego syna, którego nazwała Guo Jing. Niebawem obydwoje znaleźli schronienie wśród mongolskich plemion, jednak wielka polityka i wichry losu odnalazły ich także w tych odległych stronach.

Fenomen wuxia

Narodziny bohatera to pierwszy tom cyklu Bohaterowie Legendy Kondora, zaliczanego do literackiego, spotykanego chyba tylko w chińskiej kulturze, podgatunku wuxia (czytanego, mniej więcej, jako usia). Słowo to oznacza, w luźnym tłumaczeniu, bohaterów-wojowników i odwołuje się do opowieści, w których honorowi i odważni protagoniści, zwykle pochodzący z niższych klas społecznych, walczą o sprawiedliwość i próbują obalić uciskających lud agresorów lub przedstawicieli wyższych sfer. Choć gatunek ma swoje korzenie w literaturze, obecnie często adaptowany jest w formie komiksów, filmów, seriali czy gier wideo. Jeśli kojarzycie taki film jak Przyczajony tygrys, ukryty smok czy animację Kung Fu Panda (serio, serio, to też można zaliczyć do kina wuxia), mniej więcej wiecie, z czym mamy do czynienia.

Wróćmy do Narodzin bohatera jako światowej klasy reprezentanta gatunku. aragraf zarysowujący fabułę tego nie zdradza, Guo Jingowi i jego matce przyszło żyć w niełatwych dla Chińczyków czasach, a wątek polityczny – choć nie jest najistotniejszym – pozostaje siłą napędową tej historii. Kilka lat przed rozpoczęciem akcji, północne tereny kraju zostały opanowane przez dynastę Jin, której przedstawiciele – wśród nich szósty książę, Wanyan Honglie – planują dalsze poszerzenie strefy wpływów. Kraj Środka zamieszkują jednak rzesze dzielnych, potężnych wojowników, niechętnych do oddania władzy w obce ręce, chociażby przywołany wcześniej taoista.

Nie kłopoczmy się jednak politycznymi niuansami, bo przez znakomitą większość Narodzin bohatera są one zwyczajnie nieobecne, zachowane w granicach Chin, podczas gdy akcja dzieje się na opanowanych przez Mongołów pustyniach. Dużo miejsca poświęca się na nakreślenie sylwetki Guo Jinga, ukazanie jego charakteru poprzez podejmowane przez niego decyzje, oraz rozwoju umiejętności poprzez trening ciała i ducha. Choć chłopiec jest synem wielkiego chińskiego wojownika i patrioty, sam uczy się bardzo powoli, czym doprowadza nauczycieli na skraj rozpaczy, jednak – oczywiście – nie poddaje się i nieraz pozytywnie zaskakuje.

Technika złamanego pióra

Gdybym miała krótko opisać Narodziny bohatera, użyłabym określenia „przepełniona chwałą i patosem opowieść o sztukach walki i honorze, chińska aż do szpiku kości”. Styl pisania Jin Yonga jest niełatwy, balansujący gdzieś pomiędzy typową dla baśni i legend narracją a panegirykiem, wymaga przystosowania się. Chociaż omawiana powieść należy do fantastyki, sporo w niej nawiązań do historii oraz kultury Chin, które nie ułatwiają odbioru całości. Oczywiście przepełniona jest też chińskimi imionami i nazwiskami, wiele postaci nosi również przydomki (moimi ulubieńcami są Żeńszeniowy Nieśmiertelny Starzec oraz Tysięcznoręki Rzeźnik), co może stanowić kolejny problem podczas lektury.

Narodziny bohatera to dopiero pierwszy tom większej serii, nie dziwi więc mnogość niedomkniętych wątków. Ba, ostatni rozdział kończy się dosłownie w połowie większej sceny, pozostawiając protagonistów w niejednoznacznym położeniu. Owszem, nieco wcześniej autor zaskoczył kilkoma rozwiązaniami fabularnymi, ale nie zmienia to faktu, że chyba żaden z otwartych w tym tomie wątków nie zostaje zamknięty. Dziwi to tym bardziej, że przynajmniej jeden z nich rozpoczął się w miejscu, do którego protagoniści już raczej nie wrócą… Ale może się mylę i w kolejnych tomach zawitamy tam ponownie. Ewentualnie wątek przejdzie do nowej lokacji, jak w tym powiedzeniu o Mahomecie i górze.

Bohaterowie, chociaż bardzo ludzcy, obdarzeni wadami, czasami porywczy, czasami łasy na dobra materialne, czasami egocentryczni, czasami po prostu niepotrafiący ze sobą rozmawiać, są niczym niezniszczalne, oddychające honorem figury wyciągnięte z legend, jedna potężniejsza od drugiej. Wszyscy wydają się wierzyć w wyższość pojedynku ponad alternatywnymi sposobami rozwiązywania problemów oraz nieustannie zastanawiać nad technikami używanymi przez innych, szukać w nich luk i szacować swoje szanse w starciu.

Na koniec wspomnę jeszcze o tym, że niektóre rozwiązania fabularne czy zachowania bohaterów są tak śmieszne, że wręcz absurdalne. O ile jedna z sytuacji została mi wytłumaczona przez osobę lepiej obeznaną z chińską kulturą, o tyle druga przyprawiła mnie o wybuch śmiechu żenady i raczej nic tego nie uratuje. Wydaje mi się jednak, że owa scena była przez autora obmyślona właśnie po to, by rozbawić czytelnika i przełamać napięcie – a że wyszło sucharowato… Cóż, mnie takie śmieszki bawią.

Nie samą literaturą piękną człowiek żyje

Mimo że druga część niniejszej opinii wybrzmiewa raczej negatywnie, lektura Narodzin bohatera sprawiła mi sporo frajdy. Przyzwyczaiwszy się do nietypowego sposobu narracji i wypełniającego strony patosu, wciągnęłam się w historię i byłam autentycznie ciekawa, do czego to wszystko dąży. Chcę dowiedzieć się, w którą stronę potoczy się element polityczny. Czekam na spotkanie kilku bohaterów. Ba, muszę poznać zakończenie sceny wieńczącej ten tom! Trochę żałuję, że książka nie jest bardziej konkluzywna, ale cieszę się, że na polskim rynku pojawiła się powieść chińska nie tylko niezaliczająca się do literatury pięknej, ale wręcz reprezentująca fenomen tamtejszego rynku wydawniczego. Mam nadzieję, że wydawnictwo Zysk i S-ka będzie kontynuować wydawanie Bohaterów Legendy Kondora i uda mi się poznać tę legendarną opowieść.

narodziny bohatera
Narodziny Bohatera, Jin Yong

Tytuł: Narodziny bohatera

Tytuł oryginalny: 射鵰英雄傳, Shèdiāo yīngxióng chuán

Autor: Jin Yong

Wydawnictwo: Zysk i S-ka

Liczba stron: 540

ISBN: 9788382027273

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

Przepełniona chwałą i patosem opowieść o sztukach walki i honorze, chińska aż do szpiku kości.
Klaudia Ciurka
Klaudia Ciurkahttps://moje-czytadla.blogspot.com/
Książkoholiczka stawiająca pierwsze kroki w świecie gier wideo i planszówek. Seriale ogląda rzadko, ale od anime nie stroni. Kociara i herbatoholiczka z wyboru, okularnica z konieczności.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Przepełniona chwałą i patosem opowieść o sztukach walki i honorze, chińska aż do szpiku kości.Fantastyka rodem z Państwa Środka. „Narodziny bohatera” – recenzja książki