Na samym początku, muszę się do czegoś przyznać – Kurczaczek i Salamandra to moje pierwsze spotkanie z twórczością Anety Jadowskiej. Bardzo mocno spolaryzowane opinie sprawiały raczej, że wolałam czas przeznaczyć na innych, nieco bardziej sprawdzonych autorów i autorki. Dlatego też, jeśli wyda się wam, że nie wyłapałam nawiązania, to pewnie będziecie mieć rację.
Poniższy tekst raczej nie zawiera spoilerów dotyczących ważnych wątków.
Im dalej w las?
Kurczaczek i Salamandra to tak naprawdę minizbiór krótkich historii – chociaż w zasadzie powinnam napisać: jedna minipowieść oraz dwa opowiadania. W pierwszym z nich, Igraniu z ogniem, mamy okazję przyjrzeć się adoptowanej córce Dory i Mirona – Salomenie. Przypuszczam, że stali czytelnicy serii Anety Jadowskiej już wiedzą, że to brzmi jak zapowiedź interesującej opowieści. Salomea uczęszcza do szkoły Nisima i staje przed wyzwaniem znanym większości z nas – musi znaleźć swoje miejsce. Jak się domyślacie – nie będzie to proste.
Jeśli w tym momencie przewróciliście nieco oczami to… mieliście rację. Minipowieść jest zdecydowanie tą częścią, która podobała mi się najmniej. Mam wrażenie, że tu akurat przydałyby się nożyce redaktorskie i drobne skrócenia. Muszę też przyznać, że niespecjalnie polubiłam bohaterkę.
Tym więcej drzew…
Pierwsza z historii, czyli Duma i ciągłość, daje dojść do głosu innej bohaterce – Wiktorii, która jest córką Witkaca. Sam pomysł na opowiadanie bardzo mi się podobał – w końcu kto nie lubi dobrego śledztwa? Niestety, tak jak w poprzednim wypadku miałam wrażenie zbytniego rozwodnienia akcji, tak tutaj – czuję, że autorce zabrakło kilku(nastu) stron, aby w pełni wyczerpać potencjał. Jednak to w tym opowiadaniu znalazłam najciekawsze postaci, do których od razu zapałałam sympatią. Gdyby fabule dać nieco więcej czasu, to zdecydowanie wyszłoby to tej części na dobre. Ale nawet z tym zastrzeżeniem – dostajemy całkiem poprawny tekst, który czyta się przyjemnie i bez większych zgrzytów.
…i gałązek
Ostatnie, króciutkie opowiadanie, zatytułowane Przygody małego drapieżnika, przybliża nam postać zmiennokształtnego Michasia, sąsiada znanego z poprzednich książek o Nikicie. Tu znowuż miałam wrażenie, że historia zanim na dobre się zaczęła, to już musiała się kończyć. W tej części też było najwięcej humoru, który sprawiał mi przyjemność, zamiast wywoływać zażenowanie. Podobnie jak poprzednio – spodobał mi się pomysł na ten tekst.
I chatek pełnych wiedźm
Kurczaczek i Salamandra to zbiorek bardzo nierówny, a mikropowieść jest w moim odczuciu jego najsłabszą częścią. Mimo wyraźnej dla mnie różnicy poziomów muszę przyznać, że całość nie spada poniżej przyzwoitego poziomu, a ma za to momenty, które spokojnie zasługują na więcej uwagi.
Podoba mi się przesłanie, wyłaniające się z tej pozycji – o tym, że powinniśmy akceptować siebie, a odmienność nie jest wadą, tylko zaletą. To bardzo mądre, zwłaszcza teraz, gdy otaczająca nas rzeczywistość potrafi nieco przytłoczyć.
Nie do końca kupuję język, którym posługuje się autorka. Momentami miałam wrażenie, że jest nieco zbyt. Trochę za dużo było sarkastycznych komentarzy czy żartów, przez co brzmiały na nieco wymuszone. Być może jednak jest to po prostu element charakterystycznego stylu Jadowskiej.
Chociaż bohaterkami i bohaterami Kurczaczka i Salamandry są dzieci i młodzież, nie wydaje mi się, aby była to pozycja skierowana wyłącznie do tej grupy wiekowej. W końcu zabiegani dorośli też czasem potrzebują plasterka, którym będą mogli zakleić bolącą rzeczywistość.
Tytuł: Kurczaczek i Salamandra
Autorka: Aneta Jadowska
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Liczba stron: 216
ISBN: 9788382100235