Cieszy mnie, kiedy w moje ręce wpadają dobre książki. A jeszcze więcej radości odczuwam, gdy są to kolejne powieści znanych mi autorek. Po raz pierwszy z twórczością Karin Slaughter spotkałam się przy okazji recenzji Moje śliczne. Już wtedy czułam, że do jej powieści wrócę. I teraz, po przeczytaniu Fałszywego świadka, wiem, że każdą kolejną książkę tej autorki będę brała w ciemno.
Dużo grozy, przemocy i strachu
Gdybym miała opisać najnowszy kryminał Slaughter w trzech słowach, to byłyby to: groza, przemoc i strach. Czy jest to zachęcający opis? Pewnie nie i założę się o każde pieniądze, że gdyby ktoś mi ją polecał i użył takich określeń, to nigdy bym po nią nie sięgnęła. Jednak magia pióra Slaughter polega na tym, że potrafi najgorsze cechy ludzi, najmroczniejsze zakamarki ich dusz przedstawić w taki sposób, że czytelnik nie potrafi się oderwać.
Fałszywy świadek rozgrywa się w dwóch liniach czasowych – współcześnie i na początku lat dwutysięcznych. Poznajemy dwie siostry, które muszą poradzić sobie z ogromną traumą z dzieciństwa oraz zbrodnią, która za sprawą dawnego znajomego zaczyna wychodzić na światło dzienne. Leigh, prawniczka ze wziętej firmy adwokackiej, wydaje się mieć całe życie poukładane. Kochający były mąż, cudowna córka, dobra praca. Okazuje się, że poczucie bezpieczeństwa, które odczuwa od lat, jest bardzo kruche, co udowadnia jej nowy klient. Zagraża bowiem nie tylko jej najbliższej rodzinie, ale także młodszej siostrze, Callie. Życie tej ostatniej jest zupełnym przeciwieństwem tego, co zbudowała Leigh – narkotyki, wielokrotne odwyki, ciągłe zmiany miejsc zamieszkania. Dziewczyna ma ogromne problemy z przystosowaniem się do funkcjonowania w społeczeństwie. Czemu ich losy potoczyły się aż tak odmiennie? Obie niosą brzemię przeszłości, ale zupełnie inaczej próbują o nim zapomnieć.
Slaughter pokazuje nam życie codzienne bohaterek, ich relacje z otaczającymi je ludźmi, pozwala nam je poznać. A potem powoli wprowadza coraz mroczniejsze wątki i fabuła, cytując klasyka, „zagęszcza się”.
Jak długo można uciekać przed przeszłością?
Slaughter po raz kolejny mierzy się z tematem gwałtu, wykorzystania seksualnego i kary za te czyny. Nie ucieka przed dosłownymi opisami, trudnymi tematami i najciemniejszymi zakamarkami ludzkiego charakteru. Nie jest to łatwa lektura, zdecydowanie nie polecam osobom o słabych żołądkach i bardzo dużej empatii, bo nie będzie to dla nich łatwa przeprawa.
Postaci w Fałszywym świadku nie istnieją po to, aby je polubić. Mam wrażenie, że autorka z premedytacją stworzyła takich bohaterów, którym jak najbliżej do prawdziwych ludzi z krwi i kości. Dodatkowo umieściła ich we współczesności, każąc borykać się nie tylko ze zwykłymi problemami, ale także z pandemią COVID-19, dzięki czemu ma się wrażenie, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Sama kilkukrotnie łapałam się na myśleniu o Leigh i Callie, jak o prawdziwych ludziach.
Po lekturze Fałszywego świadka Slaughter wysuwa się na czoło moich ulubionych autorek kryminałów. Zdecydowanie polecam każdemu, komu niestraszne są opisy okropności jakie potrafią robić sobie wzajemnie ludzie. Nie jest tak drastycznie jak przy Moich ślicznych, ale temat gwałtów i konsekwencji czynów, nie tylko tych złych, gra tutaj pierwsze skrzypce. Zaraz za nim pisarka używa siostrzanej miłości jako jednego ze sposobów radzenia sobie z okropnościami przeszłości, co niejako staje się znakiem szczególnym jej książek — kobiety wspierające się wzajemnie pokonują własne demony. I z całych sił kibicuję takiemu podejściu.
Autor: Karin Slaughter
Wydawnictwo: Harper Collins Polska
Ilość stron: 480
ISBN: 9788327675972
Więcej informacji: TUTAJ