Nic nie jest tym, na co wygląda. „Escape Room: W krainie czarów” – recenzja gry karcianej

-


Szalony Kapelusznik czy Kot z Cheshire? Z kim najbardziej kojarzycie Krainę Czarów? A może są to Alicja, i Królowa Kier? Wydawnictwo Fox Games zaprasza do niezwykle klimatycznej gry opartej na powieści Charlesa Lutwidge’a Dodgsona znanego szerzej jako Lewis Carroll.

Podobnie jak Alicja w Krainie Czarów, tak i karcianka wymyka się wszelkiej logice, to tytuł nieortodoksyjny i niebanalny, który powinien zainteresować wszystkich miłośników dorastającej dziewczynki i jej dziwnych przyjaciół. Zapraszamy do recenzji gry Escape Room: W krainie czarów!

Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego gry Escape Room: W krainie czarów do współpracy recenzenckiej dziękujemy Wydawnictwu FoxGames.

Nic nie jest tym, na co wygląda. „Escape Room: W krainie czarów” – recenzja gry karcianej

Jakość wykonania i cena

W talii znajdują się sześćdziesiąt cztery karty gry, jedno „nic” i lusterko. Tyle, nie ma nawet instrukcji! Wszystko, co powinniśmy wiedzieć o tym tytule, wypisano na kartach. Są duże, leżą wygodnie w dłoni, a czcionka klarowna i czytelna.

Alicja czasami używa nazwy kraina czarów, a gdzie indziej określa to miejsce mianem Wonderland lub Krainą Czarów (pisaną dużymi literami). Brak konsekwencji zapisu wymuszony okazał się przez fabułę, dlatego nie warto czepiać się tego szczegółu.

Samo wydanie okazało się w porządku – tytuł zajmuje mało miejsca na półce, karty są czytelne, dobrej jakości. Szkoda jedynie, że lusterko to nie prawdziwy kawałek szkła, bo podawane z rąk do rąk potrafi złapać trochę brudów i nie jest już takie czyste.

Nic nie jest tym, na co wygląda. „Escape Room: W krainie czarów” – recenzja gry karcianej

Kraina dziwów i cudów

Nic nie jest tu tym, na co wygląda. Z nieba lecą deszcz herbaty i kostki cukru. Dużo tu mylnych tropów, trzeba myśleć bardzo nieszablonowo, używać lusterka lub zmienić perspektywę (dosłownie!) i spojrzeć na świat oczami bohatera albo rozstrzygnąć, który z bliźniaków jest prawdomówny, a drugi nieustannie kłamie. Najtrudniejszy ze wszystkiego okazał się labirynt.

Przewodniczka po krainie czarów, Alicja, czasami kpi z ludzkiej nadgorliwości i pyta, dlaczego poświęcamy czas na coś, co wcale nie było naszym zadaniem (jak na przykład rozwikłanie zagadek Królika). Napotykamy tu kilka przeszkód w postaci zadań od Kota czy Kapelusznika – część z nich polega na abstrakcyjnym myśleniu i wychodzeniu poza utarte schematy.  Uciekamy z labiryntu, rozwiązujemy matematyczne zagadki czy też otwieramy zamknięte pomieszczenia.



Czy jest łatwo? Nie, brak utartych schematów, wielokrotne czytanie polecenia czasem zdaje się na nic, bo tu trzeba wyjaśnić, co autor miał na myśli, autor myślący nieszablonowo, wymykając się wszelkiej logice. Wszystko jest na opak. Przyznam, że warto zapytać o poradę nastoletniego gracza lub starsze dziecko, które pomoże rozwikłać abstrakcyjne wskazówki.

Nic nie jest tym, na co wygląda. „Escape Room: W krainie czarów” – recenzja gry karcianej

Nie podglądajcie kart!

Jakiekolwiek odwrócenie, przetasowanie lub pomieszanie kart doprowadza nie tylko do spojlerów, ale przede wszystkim psuje całą zabawę. Rozgrywkę rozpoczyna się od przeglądania kolejno ułożonych fiszek – a te mają różne funkcje. Niektóre z nich to tylko instrukcja, co robić dalej, zaś pozostałe służą za karty postaci lub narzędzi do rozwikłania zagadki. Osobny element stanowi lustro, z jakiego musimy stosunkowo często korzystać. I nie, nie chodzi o samo czytanie, to byłoby zbyt proste.

Karcianka wymaga uczciwości – jeśli popełnimy błąd, należy zaznaczyć „X” i odjąć sobie czas. W teorii to właśnie czas odgrywa dość istotną rolę, bowiem powinniśmy na stoperze odnotowywać wyniki naszej rozgrywki, w praktyce jednak o tym się zapomina, bo tu liczy się po prostu dobra zabawa. W finale, gdy rozgrywka zajęła dłużej niż siedemdziesiąt pięć minut, to zdążyliśmy uciec z krainy, a jeśli więcej, to… jesteśmy spóźnieni! Z powrotem układamy karty do pudełka w kolejności 1-64 i zamykamy wieko opakowania. Koniec gry.

Nic nie jest tym, na co wygląda. „Escape Room: W krainie czarów” – recenzja gry karcianej

Jednorazówka? Niekoniecznie

W internetowych recenzjach gier typu escape room można się spotkać z opinią, iż jest to jednorazowy tytuł. Po części się z tym zgadzam, bo jeśli tylko pamiętamy rozwiązania zagadek, to cała rozgrywka nie ma już sensu. Co innego po kilkunastu tygodniach lub miesiącach – wówczas pozycja zyskuje na regrywalności. Najlepszą opcją wydaje się po prostu pożyczenie od znajomych, ogranie tytułu i puszczenie go dalej w świat.

Escape room: W krainie czarów to w teorii jednorazowa gra dla maksymalnej liczby sześciu osób. Przyznaję, że co dwie głowy, to nie jedna, i czasami podpowiedź towarzysza potrafi pchnąć zabawę do przodu. Najlepiej, by nad łamigłówkami siedziały dwie, trzy osoby: większa grupa będzie się tłoczyć nad jedną kartą, zaś w pojedynkę można czasami utknąć i nie móc rozwikłać zagadki, co jest irytujące.

Escape room, czyli ewakuacja z Krainy Czarów

Na uwagę zasługuje na pewno intrygujący, odrealniony klimat snu, marzeń i różnych wizji, jakie są udziałem każdego przybysza i mieszkańca krainy czarów. Znajomość fabuły literackiej Alicji może  nakręcać atmosferę dziwności, na szczęście nie ma wpływu na samą rozgrywkę. Znane są jedynie postacie napotkane na kartach, a nie same rozwiązania łamigłówek. Escape Room: W krainie czarów  to udany tytuł, jednak sporo traci ze względu na jednorazowość rozgrywki. Szkoda, bo to naprawdę ciekawa karcianka.

Liczba graczy: 1 – 6

Czas gry: 30 – 60 minut

Wiek: 12+

Wydawnictwo: FoxGames

 



podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

"Escape Room: W krainie czarów" to świetna miniwersja gry typu escape room, tylko zamiast pokoju mamy tu krainę czarów. Przyjemny to tytuł, jednak oferujący raczej jednorazową przygodę.
Patrycja Wieleba
Patrycja Wielebahttps://portafortunas.pl/
Herbatoholiczka, miłośniczka prozy Philipa K. Dicka, absolutnie zakochana w bajkach Disney'a. Fanatyczka kotów, zakochana w Deanie Winchesterze i Thorze, bierze kąpiele do soundtracka Władcy Pierścieni i próbuje rozgryźć walkę na miecze w Wiedźminie.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

"Escape Room: W krainie czarów" to świetna miniwersja gry typu escape room, tylko zamiast pokoju mamy tu krainę czarów. Przyjemny to tytuł, jednak oferujący raczej jednorazową przygodę.Nic nie jest tym, na co wygląda. „Escape Room: W krainie czarów” – recenzja gry karcianej