Być feministką – czyli właściwie kim? Jakie wymagania trzeba spełnić, aby otrzymać kartę członkowską? A może tego klubu lepiej unikać? W końcu feministki to banda rozwrzeszczanych mizandryczek kierowanych kompleksem braku penisa i burzą hormonów. Gdy zdania są podzielone, a temat kontrowersyjny, warto sięgnąć po fakty. Z pomocą przychodzi Natalia Cholewczuk i jej Elementarz feministyczny.
Już sam podtytuł Elementarza feministycznego informuje, czego odbiorca może się spodziewać. To subiektywny przewodnik po historii polskiego ruchu kobiecego z odrobiną teorii feministycznej. Natalia Cholewczuk ukończyła projektowanie graficzna na Akademii Sztuk Pięknych w Katowicach. Pierwotnie publikacja powstała jako praca dyplomowa autorki. Sama podkreśla, że zagadnienia poruszone w komiksie nie wyczerpują tematu, lecz stanowią zaproszenie do dalszej podróży.
U źródeł pojęcia
Elementarz feministyczny można postrzegać jako graficzny informator podzielony na rozdziały. Otwierające go definicje pomagają zrozumieć samą koncepcję feminizmu. Ich przegląd jest subiektywny, jednak niesie ważny komunikat: W feminizmie nie ma jednej właściwej drogi ani sposobu działania. Wiele ruchów z różnymi motywacjami łączy wspólny cel nadrzędny: równość międzypłciowa. Co ciekawe, w Elementarzu zdefiniowano również bazowe wymagania, jakie należy spełniać, aby nazywać się feministką. Minimum niezbędnych przekonań syntezuje następująca teza: „Kobietom, jako kobietom na podstawie samej różnicy płci w stosunku do mężczyzn dzieje się w społeczeństwie krzywda; Ten krzywdzący dla kobiet stan rzeczy można (…) zmienić; Ten stan rzeczy należy zmienić”.
Swoją pracą Cholewczuk niewątpliwie oddała szacunek polskim pionierkom feminizmu. Odmalowała sylwetki kobiet, których działania emancypacyjne rozpoczęły się już w XIX wieku. Na kartach komiksu spotykamy między innymi Narcyzę Żmichowską (uważaną za prekursorkę polskiego feminizmu), Klementynę Hoffmanową (piszącą o potrzebie edukacji kobiet) i Paulinę Kuczalską-Reinschmitt (postulującą konieczność posiadania praw wyborczych przez kobiety). Są to postacie, których sylwetek bynajmniej nie znajdziemy w podręcznikach do historii.
W krótkiej formie Cholewczuk udało się nakreślić również tło społeczno-ekonomiczne towarzyszące walce i mozolnie przeprowadzanym przemianom. Nie zapomina także o męskich sojusznikach, wymieniając Tadeusza Boya-Żeleńskiego, który – jako osoba publiczna – mówił o kobiecej seksualności, samorealizacji i kwestiach macierzyństwa.
Walka trwa
Historia kobiecej emancypacji nie kończy się na uzyskaniu praw wyborczych. Graficzka przeprowadza odbiorcę również przez wydarzenia najnowsze, takie jak feminizm w okresie PRL, pierwsze Strajki Kobiet czy Czarne Protesty po zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej. Czytając Elementarz feministyczny, poznajemy współczesne organizacje pomagające kobietom w potrzebie (Feminoteka, Kongres Kobiet, Aborcyjny Dream Team – to tylko kilka z nich). Na stronach komiksu spotykamy także artystki, które nie boją się miana „feministek” i w swojej twórczości poruszają tematy między innymi legalnej aborcji, antykoncepcji i przemocy wobec kobiet (m.in. Iwonę Demko, Siksę i Plakaciary)
Wciągająca mieszanka „Batman. Ego i inne opowieści” – recenzja komiksu
Po lekturze można pogłębić wiedzę na temat wybranych zagadnień lub zostać z informacjami wyniesionymi z komiksu. Dla zaciekawionych powstał rozdział Wskazówki i przypisy, zawierający słowniczek podstawowych wyrazów, a także wykaz źródeł, z którymi warto się zapoznać (książki, prasa, podcasty, social media). Tematyczni sceptycy mają również okazję zweryfikować intuicje Cholewczuk na własną rękę. Komiks zamyka lista materiałów źródłowych. Wśród nich znajdują się także akty prawne i raporty, na podstawie których autorka tworzyła treści.
Minimum formy, maksimum przekazu
Kupując Elementarz feministyczny, komiksowi esteci mogą poczuć się rozczarowani. Jako powieść graficzna jest dość oszczędny w środkach. Uwagę przyciąga różowa okładka w twardej oprawie. Zaciśnięta pięść domaga się sprawiedliwości. Środek to już esencja przekazu. Maksimum treści, bez zbędnych ozdobników.
Tworząc ilustracje, Cholewczuk operuje ograniczoną paletą kolorów. Na stronach komiksu dominuje szarość, co jakiś czas przewijają się plamy różu, fioletu i pomarańczu. Kreślone przez nią sylwetki kobiet są schematyczne, ubogie w szczegóły. Niemniej, ilustracje spełniają swoją funkcję. Dzięki nim zdecydowanie można zrozumieć przekaz Cholewczuk. Ich minimalizm umożliwia skupienie na prezentowanej treści, a to, co najcenniejsze, i tak kryje się na końcu. Możemy zostać przy graficznym wprowadzeniu albo pójść krok dalej i wejść w temat.
Rozmowa grozi… zrozumieniem
Elementarz feministyczny nie wyczerpuje podejmowanego tematu, jednak stanowi idealny pomost do dialogu. Można podarować go mamie lub babci, które feminizm wciąż kojarzą z walką o prawa wyborcze lub – co gorsza – z bandą rozwrzeszczanych, mizandrycznych lesbijek. Idealnie sprawdzi się również jako prezent dla mężczyzny obawiającego się o własną supremację w zderzeniu z dążeniami równościowymi. Kto wie? Może – po krótkiej (i dość merytorycznej) lekturze – z zaskoczeniem przyzna, że sam spełnia podane minimum wymagań i może ubiegać się o kartę członkowską Klubu Feministów?
Komiks Natalii Cholewczuk wprowadza w temat, jednocześnie nie budząc kontrowersji. Minimalistyczna oprawa graficzna i wykorzystanie ograniczonej palety kolorów sprawiają, że odbiorca skupia się przede wszystkim na treści.
Ilustracje: Wydawnictwo granda
Autor: Natalia Cholewczuk
Liczba stron: 82
Wydawnictwo: Wydawnictwo granda