O nie, znowu trzeba to przeczytać. Będzie klasówka, sprawdziany i wypracowania. Tak myśli wiele dzieci i nastolatków, kiedy okazuje się, że nauczyciel zlecił zapoznać się z lekturą, która zostanie omawiana. Dziwny, górnolotny, często niezrozumiały język, ciągnąca się fabuła i długie opisy to zmora niejednej osoby, szczególnie gdy ktoś na co dzień nie zaczytuje się w książkach. Twórcy, wydawcy oraz pedagodzy dwoją się, troją, żeby obowiązkowe pozycje były jak najbardziej przystępne. Tym razem wydawnictwo Otwarte przychodzi z propozycją, która na pewno zainteresuje niejednego sceptyka, a nosi tytuł Dziady część V. Dziady, które nie spieprzają.
Ale o co chodzi?
Fabuła przenosi czytelnika w 1826 roku, do małej wsi znajdującej się w pobliżu Wiłkomierza. W niewyjaśnionych okolicznościach Guślarz zostaje brutalnie zamordowany. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie wieść niosąca o jego zmartwychwstaniu lub zamienieniu się w zombie. Ciężko inaczej to określić, skoro mieszkańcy twierdzą, że widzieli go chodzącego nocą po wsi, a zmarł trzy tygodnie wcześniej. Wydawać by się mogło, że to tylko głupie gadanie miejscowych, jednak sytuacja zbiega się z dziwną chorobą, atakującą cały rejon wiełkomierski, a ludzie umierają, następnie wracając jako zjawy. Zaczynają pojawiać się pytania o śmierć Guślarza, a konkretnie o jego oprawcę, oraz o to, co ona zapoczątkowała.
Kim ty byłeś?
Omawiany tytuł to ilustrowana gra w formie książki, która pozwala spojrzeć na dzieło Adama Mickiewicza pod zupełnie innym kątem. W sposób przystępny można przebrnąć przez dłużące się meandry wcześniejszych dzieł. Wszystko stworzone jest z pazurem i odpowiednią werwą, co pozwala na lepsze poznanie romantyzmu, jego blasków i cieni, ciekawostek oraz istotnych faktów, które tak często pomijane są podczas edukacji. Jednocześnie można zrozumieć wcześniejsze części Dziadów, a szczególnie aspekty wierzeń o istotach nadprzyrodzonych.
Dziady część V pozwolą na nowo pokochać serię, również wielkim sceptykom, którzy są zniechęceni językiem i narracją. Tytuł odsłania dawne ludowe metody na pozbycie się ducha czy upiora. Do tego poszerzymy swoją wiedzę z dziedziny mitologii słowiańskiej, litewskiej i chrześcijańskiej demonologii.
To, co jest ciekawe, to fakt, że tytuł przybliża postać twórcy Dziadów, czyli Adama Mickiewicza. Nie jako dziwnego, starego typa, autora niezrozumiałego dzieła, z którymi trzeba się męczyć. Bardziej człowieka z krwi i kości, mrocznego, wstydliwego, często posiadającego rozterki, z wieloma osiągnięciami i wcale nie nudnego. Pojawia się dużo ciekawostek na jego temat, a całość to swoisty hołd dla jego osoby.
Kto za tym stoi?
Dziady część V. Dziady, które spieprzają zostały stworzone przez Mikołaja Kołyszko, cenionego religioznawcę i pisarza gamebookowego, który specjalizuje się w mitoznawstwie oraz jest autorem kilku tytułów. Za cudną oprawę graficzną odpowiada Ilona Myszkowska, mająca na koncie interesujące pozycji, w tym komiks internetowy chatolandia.pl.
Zacznijmy od początku
Początek rozgrywki jest taki, że twórcę Dziadów części V nawiedza duch Adama Mickiewicza, który dyktuje mu fabułę czytanej pozycji. Tytuł to zagadka kryminalna, w której gracz musi wyjaśnić tajemnicze śmierci oraz zarazę, która objęła litewską wioskę. Cała rozgrywka opiera się na założeniu, że odwiedza się różne miejsca, przenosząceczytelnika do odpowiednich paragrafów, więc każda decyzja ma znaczenie. Niestety, nie posiadam osobnej mapy z pionkami, dostępna jest w wersji rozszerzonej, a na pewno ułatwia granie bardziej od tej wklejonej w książkę.
W nowych lokacjach przeprowadza się wywiad, przesłuchania, rozmawia się z ludnością danego rejonu, bada miejsce i próbuje poznać prawdę, jeden z najlepszych elementów całej rozgrywki. Szczególnie, że w tytule spotkać można bardzo dużo poczucia humoru w dobrym tonie, a dialogi to złoto. Element grozy to inna zaleta, który bardzo sprytnie wpleciono w fabułę i potęgowano w odpowiednich miejscach. Nie jest to poziom nie pozwalający spać po nocach, jednak wywołuje przyjemny dreszczyk niepokoju.
Ciekawi narratorzy
Osoba czytająca wciela się w jednego z głównych bohaterów i od jej decyzji zależy, jak dalej potoczy się fabuła, jednak każdy z wyborów ma odkryć, dlaczego Guślarz nie żyje. Podczas śledztwa można być: Nowosilcowem (bezlitosnym, rosyjskim hrabią, który nie ma poczucia moralności), Karoliną Zann (kobietą z racjonalnym podejściem, opierającą się na tym, czego doświadcza), Konrado-Gustawem (posiadającym moc zmieniania się w upiora, ale o romantycznej duszy, podobno inspirowany Adamem Mickiewiczem, który może wysysać energię z innych postaci) i Guślarką (szkolącą się w tajemnicach wierzeń ludowych).
Każda z postaci, w którą się wcielamy, przeżywa inny sen odnośnie śmierci Guślarza. Bohaterowie mają różne cechy, podejścia, a sposoby na przebieg gry są odmienne od siebie, więc mimo powtarzających się dialogów, tytuł przechodzi się za każdym razem inaczej. Najbardziej polubiłam Guślarkę za jej poczucie humoru i mnogość komicznych sytuacji.
Grając konkretną osobą odblokowuje się przypisane do niej ścieżki, można być miłym i uczynnym lub wrednym i wymagającym, żeby inni robili to, co się chce. Mieszkańcy wioski to zbiegowisko różnych osobowości, które są barwne, nietuzinkowe, zabawne, czasem przerysowane, a występujące sytuacje, niejednokrotnie wywołały u mnie śmiech. Humor jest dopasowany do czasów toczącej się fabuły.
A co w niej takiego wyjątkowego?
Dziady część V to pozycja zabawna, bezkompromisowa, przerażająca, często szokująca, ale zdecydowanie przyciągająca. Nie da się od niej oderwać. Na całe szczęście opcji jest wiele, a czterech bohaterów do wyboru daje spore pole manewru. Przeszłam grę każdym z nich. Ciekawostką jest fakt, że każda postać ma swoje mocne i słabe strony oraz po trzy cechy, które ją określają. Siła Ciała mówi o wytrzymałości oraz sprawności, Siła Rozumu świadczy o racjonalności, spostrzegawczości oraz umiejętności analizy otrzymanych informacji, z kolei Siła Ducha pokazuje aspekt nawiązywania kontaktu z bytami nadprzyrodzonymi. Postacie mają swoje unikalne cechy i można je zwiększyć na początku gry, zmieniają się one również podczas rozgrywki, ponieważ wykonywanie zadań czy testów (siedem poziomów) ma na nie wpływ, jednak questy te nie są obowiązkowe. By zrealizować misję dodatkową, potrzebna jest moneta do podrzucania, a żeby rozgrywka przebiegała bez przeszkód, warto się wyposażyć w kartkę i długopis.
Poza misją główną, czyli dowiedzeniem się, jak zmarł Guślarz, występują również opcje poboczne, na przykład ratowanie dziecka – to zadanie bardzo zapadło mi w pamięć. Zastosowane zabiegi podobne są do gier komputerowych, takich jak choćby Wiedźmin czy seria Assassin’s Creed, gdzie sami decydujemy o przebiegu i czasie rozgrywki, jednak ostatecznie wracamy do głównego wątku.
Autor zaleca, aby zapisywać najważniejsze elementy Karty Postaci, ponieważ jest to istotny zabieg, a dalsza gra może być ciężka, czasem nawet niewykonalna. Do tego zaznacza, żeby przy kolejnym przechodzeniu wybrać ścieżkę, której nie udało skończyć się wcześniej, w celu sprawdzenia swoich umiejętności i zobaczenia, gdzie tym razem nas zaprowadzi. Warto też zapisywać pojawiające się hasztagi z liczbami – oznacza to, że odblokowało się ważną informację, przydatną na dalszym etapie gry.
Poza zabawnymi momentami, warto jest wspomnieć, że samego Mickiewicz przedstawiono w formie trochę karykaturalnej, przerysowanej, a nie dumnego autora, zamierzchłego wieszcza. Autor pokazał, że pisarz nie jest człowiekiem bez wad.
Cudny środek, ciekawego wydania
Wersja papierowa jest pięknie wydana – jako solidny tom w grubej oprawie, okraszony świetnymi ilustracjami, które wpasowują się w klimat tytułu. Jednak to głównie fabuła przyciąga uwagę, a rysunki są swoistym uzupełnieniem. Mimo dość sporych kształtów, książka nie jest ciężka, a rozmieszczenie tekstu na stronie jest czytelne. Papier jest dobry gatunkowo o barwie przyjemnej dla oka.
Ciekawy zabiegiem jest wybór formy – wersji elektronicznej, w jakiej na początku będziecie prowadzić swoją opowieść. Narracja może być żeńska, męska lub neutralna. Jest to dla mnie rzadko spotykany zabieg, szczególnie ostatnia. To bardzo miły ukłon w stronę osób, które nie są zdefiniowane i nie lubią, jak zwraca się do nich jak do kobiety lub mężczyzny.
Mały zgrzyt
Pojawiają się małe niedociągnięcia, jak na przykład nikła możliwość romansowania przez Konrado-Gustawa. Bohater kreowany jest jako romantyk, podrywacz, a okazji, niestety, nie ma za wiele. Kolejnym zgrzytem są powtarzające dialogi, jednak powtarzają się często. To takie małe „rysy”, które nie wpływają znacząco na odbiór tytułu.
Warto czy nie warto?
Polecam ze względu na ciekawą historię, nietuzinkowe podejście do Adama Mickiewicza i przystępny sposób zaprezentowania lektury znienawidzonej przez wiele osób. Do tego omawiane wydanie to wsparcie rodaka, który ma ciekawe pomysły i widać, że jest prawdziwym pasjonatem. Całość została przemyślana oraz stworzona inteligentnie, również z odniesieniami do sporu Mickiewicz-Słowacki.
Dziady część V to dość długa pozycja, więc nie skończy się szybko, a do tego ciekawą, zaskakującą oraz nie ma w niej łatwych wyjść. Nie zawsze wiadomo, gdzie poprowadzą nas wybory i czy wybrana droga okaże się dobra. A na koniec dodam, że można uzyskać wyjaśnienie mitycznej wręcz liczby 44, więc warto zajrzeć do środka.
Autor: Mikołaj Kołyszko
Liczba Stron: 296
Wydawnictwo: Otwarte