Powyższy tytuł można zaliczyć do gier łączących strategię ekonomiczną z elementami symulacji i base building. Osobiście rzadko sięgam po takowe, bowiem potrzeba do nich sporo cierpliwości i zastanawiania się nad kolejnym ruchem. Czy tytuł ten mnie rozczarował, a może jednak miło zaskoczył? Zapraszam do recenzji!
Budować, budować i jeszcze raz budować
Właśnie to powinno być zdaniem najlepiej opisującym rozgrywkę Drill Deal – Oil Tycoon. Podstawowe zadanie, jakie staje przed graczem, to zatrudniać nowych pracowników, tworzyć coraz doskonalszą maszynerię oraz budynki, które mają zapewnić lepsze samopoczucie naszym ludziom.
Gra ta umożliwia budowanie stacji wiertniczej, a następnie jej stopniowe powiększanie. W późniejszych fazach gracz stopniowo zajmuje coraz więcej terenu, eksploruje różne wyspy, zdobywa doświadczenie i uznanie swoich robotników. Dodatkowo w tym tytule czyhają przeróżne niebezpieczeństwa, takie jak kryzys, zła pogoda czy też wzrastające niezadowolenie pracowników. Gracz musi więc wykazać się sporą elastycznością, by szybko reagować na wszelkie negatywne zmiany, zachodzące na ekranie.
Wiele elementów
Nie spodziewałam się, że ta niewielka gierka będzie aż do tego stopnia rozbudowana. Kiedy przed oczami gracza uruchamia się ona po raz pierwszy, na ekranie ukazuje się dość proste menu, w którym można rozpocząć nową turę lub włączyć tę już zapisaną, a także dostosować pod siebie pewne parametry. Dzięki temu nawet odrobinę słabsze komputery zdołają unieść tę grę. Po wybraniu odpowiedniego przycisku, pojawia się tajemnicza mapka. Twórcy bowiem nie ograniczyli się do jednego scenariusza, a stworzyli ich aż siedem. W każdym z nich czekają inne zadania oraz misje do wykonania, a im dalsza wyspa, tym są one trudniejsze.
Rozgrywkę rozpoczyna się posiadając jedynie jedną stację wiertniczą. W pobliżu ulokowane są pewne wraki, do których w miarę rozwijania się i zdobywania doświadczenia, a także pieniędzy, gracz dostaje dostęp. Bardzo ciekawie zostało rozwiązane to, kiedy gracz dostaje opcję wybudowania danego budynku czy też stworzenia urządzenia potrzebnego do produkcji surowców. Zostało to rozwiązane na zasadzie drzewka technologii. Na przykładzie produkcji wygląda to w następujący sposób: jeżeli mamy podstawową produkcję platformy, to możemy stworzyć podstawowy kondensator oraz podstawową produkcję ropy. Z kolei jeśli na przykład zdobędziemy ten pierwszy z wymienionych, będziemy mogli wybudować prosty filtr, a także moduł ekonomiczny. I tak dalej to trwa, aż nie stworzymy wszystkiego. Czyli odbywa się to na zasadzie metody drobnych kroczków, zbliżających do rozwinięcia naszej platformy coraz lepiej.
Niektóre z budynków czy innych elementów gry są dostępne tylko w określonych scenariuszach. Kolejnym interesującym momentem rozgrywki jest fakt, że podczas rozwijania swojej planszy przy okazji gracz zdobywa przeróżne surowce czy też na przykład przygotowuje urozmaicone zestawy obiadowe, którymi potem może handlować. Istnieje bowiem opcja podpisania kontraktów, a wtedy przypływa do nas statek i musimy mu dać konkretną liczbę poszczególnych surowców, za co otrzymujemy odpowiednią kwotę pieniędzy.
A te są bardzo ważne, bowiem nie tylko musimy mieć świadomość, że trzeba zapłacić za nowe technologie na naszej platformie, ale także, że każdego dnia wypłacamy pensję własnym pracownikom. I tak bym mogła wymieniać poszczególne elementy tej gry, ale jestem całkiem świadoma, że na tyle, na ile zdążyłam ją rozegrać, to jednak nie zdołałam odkryć wszystkich jej zakamarków.
Subtelne dodatki
Jak to we wszelkich grach bywa, duże znaczenie ma obraz. Tak jak już wcześniej wspominałam, uczestnik ma możliwość w ustawieniach zmienić pewne parametry, aby odbierać Drill Deal – Oil Tycoon jeszcze lepiej i czerpać samą przyjemność z rozgrywki.
Kolory są intensywne, a każdy element zaprojektowano z niezwykłą starannością. Nie brakuje tu również lekkiego humoru, z jakim całość została stworzona.
Dziewczynka, która kochała robić zdjęcia. „Martha is dead” — recenzja gry
Ciekawym elementem, odrobinę urozmaicającym rozgrywkę, są efekty pogodowe. Niekiedy jest piękny i słoneczny dzień, wszystko idealnie widać, a gracz może wtedy udawać się na wszelkie wyprawy. Czasem jednak nadchodzi ulewa i burza z piorunami, a podczas takich warunków pogodowych należy się gdzieś schować i przeczekać. Gdy zapragniemy w taką pogodę wysłać naszych pracowników na wyprawę eksploracyjną, pojawi się komunikat mówiący o tym, że jest to w takich warunkach niemożliwe.
Spodobała mi się również muzyka, którą twórcy dodali do Drill Deal – Oil Tycoon. Jest subtelna i idealnie wkomponowuje się w przebieg rozgrywki na ekranie. Dzięki temu nie przeszkadza graczowi, a umila czas spędzony na rozwijaniu swojej własnej platformy wiertniczej.
To jednak nie dla mnie
Drill Deal – Oil Tycoon tylko mnie jeszcze bardziej utwierdziła w przekonaniu, że tego typu gierki nie są dla mnie. Zdecydowanie wolę, kiedy na ekranie dzieje się sporo różnych rzeczy.
Ten tytuł sprawdzi się bardziej u osób, które lubią, a nawet kochają, strategiczne myślenie. Nie da się tu bowiem poklikać po ekranie myszką na oślep i liczyć na łut szczęścia. Każda decyzja gracza, nawet ta, która wydaje się z pozoru mało znacząca, w głębszym rozrachunku okazuje się być jednak ważną.
Podczas rozgrywki trzeba myśleć nad wieloma rzeczami: chociażby tym, czy stać nas na kolejnego pracownika, czy wyruszyć w tej chwili na przeszukanie pobliskich wraków czy może jednak jeszcze z tym poczekać, a także jakie budynki wybudować już, natychmiast, a z jakimi można trochę poczekać. Z tym ostatnim wiąże się również humor naszych pracowników, który powinien być jak najlepszy, bo nie od dziś wiadomo, że im gorsze samopoczucie osoby, tym gorzej ona również pracuje.
Osobiście, podczas rozgrywki, momentami nawet się nudziłam. W moim odczuciu w omawianym tytule praktycznie nic się nie dzieje, ale nie jest to jego wadą. On właśnie taki miał być. Twórcy skupili się na tym, żeby gracze mieli za zadanie rozwijanie platform wiertniczych, zdobywanie nowych terenów i wypełnianie poszczególnych misji. Ale ma się to dziać statycznie, powoli, stopniowo, a nie szybko i gwałtownie.
Niby gra mi się nie spodobała, ale złapałam się na tym, że zabrała mi ona mnóstwo czasu. Bo tu się zastanawiałam, co wybudować, tu myślałam nad tym, czy zatrudnić jeszcze jednego pracownika, a jeszcze dodatkowo doszły nowe kontrakty i wyprawy eksploracyjne.
Niektórym może się wydawać, że podjęcie decyzji następuje szybko, ale na pewno nie w Drill Deal – Oil Tycoon. Tu naprawdę należy wszystko dobrze przemyśleć. Bo jak zrobimy coś źle, to później jedynym rozwiązaniem jest rozpoczęcie gry od nowa. Ale ćwiczenie czyni mistrzem, prawda?
Podsumowanie
Niewątpliwie Drill Deal – Oil Tycoon to ciekawa gra. Choć z pozoru wydaje się być niewielka, to po bliższym poznaniu okazuje się, że ma w sobie naprawdę sporo elementów. Przepiękna grafika oraz delikatna muzyka w tle to niewątpliwie jej zalety. Idealnie sprawdzi się dla graczy, którzy lubią dłużej posiedzieć nad klawiaturą i pozastanawiać się nad kolejnym krokiem. U mnie się ona nie sprawdziła.
Grafika
Muzyka
Stopień rozbudowania gry
Zbyt powolna akcja
Za mało działania, a za dużo myślenia