Świat musi się o nich dowiedzieć. „Dopóki rosną cytrynowe drzewa” – recenzja książki

-

Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego książki Dopóki rosną cytrynowe drzewa, do współpracy recenzenckiej, dziękujemy wydawnictwu We Need YA.

Gdyby zapytać przeciętnego obywatela, o co chodzi z konfliktem w Syrii, najprawdopodobniej nie mógłby na ten temat zbyt wiele powiedzieć. Mając świadomość, że światowe przekazy medialne mówią ludziom właściwie same truizmy, Zoulfa Katouh – Kanadyjka syryjskiego pochodzenia – podjęła decyzję o napisaniu Dopóki rosną cytrynowe drzewa. Jej celem było oddanie głosu niewinnym, którzy najbardziej ucierpieli za sprawą rozpoczętej w 2011 roku wojny domowej – stracili bliskich, musieli uciekać albo sami ponieśli śmierć.

W swojej książce Zoulfa Katouh pokazuje świat pełen kontrastów i moralnych dylematów. Bohaterowie stawiają sobie pytania: zostać i walczyć czy uciekać i chronić swoich bliskich? Nieraz zmuszeni są podejmować diabelnie trudne decyzje, które już zawsze ciążyć będą na ich sumieniach, a czytelnikowi pozostaje obserwować to z mieszaniną poczucia beznadziei i niesprawiedliwości. Albo żalu i smutku. Bo taka właśnie jest ta powieść – przeładowana mnóstwem niełatwych emocji.

Czy Dopóki rosną cytrynowe drzewa to powieść dla młodzieży?

Na okładce książki Katouh znajdziemy oznaczenie wiekowe 14+, ale zanim sięgnie po nią nastoletni odbiorca, warto zastanowić się nad jego poziomem wrażliwości. Nie można zarzucić autorce, że intencjonalnie epatuje cierpieniem – bo wojna po prostu taka właśnie jest. Krwawa, obrzydliwa, przerażająca. Trzeba jednak wiedzieć, iż Katouh nie szczędzi opisów najobrzydliwszych czynów, ze strzelaniem do małych dzieci włącznie.

Główna bohaterka jest wolontariuszką w szpitalu. Jej codzienność składa się z amputacji, zaszywania ran i patrzenia na śmierć tych, którym nie można już pomóc. Jej codzienność to również wizje cierpienia przelatujące przez głowę w wyniku PTSD – zespołu stresu pourazowego. Jej codzienność to niemalże niekończące się pasmo cierpienia.

Ale jest w tym wszystkim miejsce także na pierwsze uczucie i radosne wspomnienia. Bywają momenty, w których pobrudzona od krwi dziewczyna myśli o tym, że kiedyś w tej sytuacji nosiłaby dżinsy oraz miękki sweterek i popijała kawę z przyjaciółkami albo wybierała sukienkę na spotkanie. W tych właśnie chwilach najdobitniej uświadamiamy sobie, jak odzierająca z niewinności potrafi być wojna.

Gdy zastanawiałam się nad tym, czy wierzę w istnienie tak odważnych i dojrzałych nastoletnich bohaterów, karciłam samą siebie. Czasami życie odpala w nas program przyspieszonego dorastania i absolutnie nie mamy na to wpływu. Dlatego też uważam, że nastolatkowie powinni czytać takie powieści, jak Dopóki rosną cytrynowe drzewa. Aby wiedzieć, aby zrozumieć i aby, naiwnie myślę, docenić to, w jakim sami znajdują się położeniu.

Czy jednak jest to książka dla każdego? Absolutnie nie. Wśród trigger warningów znajdziemy między innymi: wojnę, głód, przemoc (w tym seksualną), śmierć, depresję, tortury, dzieciobójstwo, gwałt, handel ludźmi, PTSD i elementy gore (krew, opisy zabiegów medycznych). To naprawdę dużo – i amerykański wydawca jako limit wieku wskazał 16+, co wydaje mi się bardziej zasadne niż propozycja We Need Ya.

Dopóki rosną cytrynowe drzewa – dobre i słabsze strony

Choć powieść Zoulfy Katouh ujęła mnie na wielu polach, to ma też swoje słabsze elementy. Ot, aż do przesady wspominane są tu inspiracje Studiem Ghibli. Raz, drugi, trzeci, piąty –rozumiem (chyba?), czemu ma to służyć, ale mnie w pewnym momencie zaczęło to irytować.

Wątek romantyczny, mimo iż uroczy, również nie do końca daje radę. Czytelnik potrzebuje tej iskry nadziei i lekkiego rozgrzania serducha, ale zmiany, jakie zachodzą w bohaterach z powodu łączącej ich relacji, są dla mnie pozbawione wiarygodności. Polubiłam Salamę i Kenana jako oddzielne jednostki, jednak nie jako parę. Chyba bardziej przekonaliby mnie, gdyby pozostali przyjaciółmi, ale ponieważ jednym z ważniejszych motywów powieści jest niemożność ucieknięcia przed przeznaczeniem, dobrze wiem, że ta dwójka musiała się związać.

Pomimo tych drobnych niedogodności, uważam debiut Zoulfy Katouh za udany. To naprawdę dobra literatura, której wartość nie bierze się po prostu z tego, że porusza ważny temat. Mamy tutaj do czynienia z mocną, wielowątkową historią – z doskonałym plot-twistem. Słabsze momenty – są. Ale absolutnie nie obniżają wartości tej opowieści.

dopóki rosnąTytuł: Dopóki rosną cytrynowe drzewa

Autorka: Zoulfa Katouh

Wydawnictwo: We Need Ya

Liczba stron: 416

ISBN: 978-83-67551-78-6

Więcej informacji TUTAJ


podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

Powieść młodzieżowa, dzięki której zrozumiesz, o co chodzi z wojną w Syrii – to naprawdę duża rzecz. Ma sporo uroku, ale przede wszystkim mocno chwyta za gardło – i nie puszcza aż do ostatnich stron. Ostrzeżenie dla wrażliwych: lista trigger warningów jest okrutnie długa.
Klaudyna Maciąg
Klaudyna Maciąghttps://klaudynamaciag.pl
Za dnia copywriter, wieczorami - nałogowy gracz. Widywana albo z książką pod pachą, albo z padem w dłoni. Dużo czyta, jeszcze więcej tworzy i ogląda. Uzależnienie od popkultury, piłki nożnej i żużla zdiagnozowane już ze trzy dekady temu.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Powieść młodzieżowa, dzięki której zrozumiesz, o co chodzi z wojną w Syrii – to naprawdę duża rzecz. Ma sporo uroku, ale przede wszystkim mocno chwyta za gardło – i nie puszcza aż do ostatnich stron. Ostrzeżenie dla wrażliwych: lista trigger warningów jest okrutnie długa.Świat musi się o nich dowiedzieć. „Dopóki rosną cytrynowe drzewa” – recenzja książki