Kosmiczna przygoda z nutą humoru. „Doktor Strange. Tom 2” – recenzja komiksu

-

Od wielu lat jestem na bieżąco z filmowym i serialowym uniwersum Marvela. Z komiksami jednak do tej pory nie było mi po drodze. Słaba dostępność niektórych tytułów i mnogość linii wydawniczych sprawiły, że w przeszłości zdecydowałam się przeczytać jedynie kilka pozycji. Wszystko zmieniło się, gdy na rynku pojawiła się marka Marvel Fresh, reklamowana jako powrót do korzeni i nowy start uniwersum. Dzięki jej premierze mogłam wkroczyć do świata komiksowych bohaterów.

Pojawienie się na rynku wydawniczym marki to idealna okazja, by osoby, które do tej pory nie miały styczności z historiami rysunkowymi Marvela, zagłębiły się w niego. Największym jej atutem jest zapoczątkowanie nowych wątków. Dzięki nim odbiorcy mogą bezproblemowo właśnie od tej linii zacząć czytanie komiksów. Nie muszą wiedzieć, co działo się w Marvel Now czy Marvel Legacy. Rozpoczynają przygodę z bohaterami z czystą kartą, i to jest najlepsze. Jeśli jednak po jej poznaniu będą chcieli mocniej zagłębić się w uniwersum, bez najmniejszych przeszkód zrobią to.

Choć w linii jako pierwsze ukazały się tytuły Wojny nieskończoności i Wojny nieskończoności. Odliczanie, czytanie tak naprawdę można rozpocząć od dowolnego tomu. Z tego powodu ja zaczęłam od poznania losów Strange’a. Jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę.

Zderzenie świata magii ze światem technologii

Gdy do Stephena Strange’a przybywa tajemniczy Zoloz i twierdzi, że jego ludowi grozi zagłada, mistrz magii nie zdaje sobie jeszcze sprawy, jakie konsekwencje będą miały jego nieprzemyślane decyzje. Szybko okazuje się, iż kilka nierozważnie wypowiedzianych przez Doktora słów sprawiło, że pożeracz światów, Galactus, został uwięziony poza przestrzenią nauki i technologii. Od tego momentu tylko Strange jest w stanie uratować równowagę i ocalić wszelkie istnienia. Doktor podejmuje się ryzykownej misji – zostaje heroldem Galactusa. Nie spodziewa się jednak, jak trudne okaże się to zadanie…

Seria o Doktorze Strange’u to idealny przykład publikacji, od której można byłoby rozpocząć przygodę z komiksami Marvela. Największym autem zarówno pierwszego, jak i drugiego tomu jest prosta, chwilami wręcz banalna, fabuła. Dzięki niej historie graficzne czyta się szybko. O ile jednak nawet dla komiksowych laików pierwszy tom pod względem linii wydarzeń mógł wydać się zbyt prostolinijny, tak drugi prezentuje odrobinę wyższy poziom.  

Kilka osobnych historii

Tom drugi, podobnie jak poprzedni, można podzielić na części składowych.  Pierwszych kilka zeszytów opowiada o walce Strange’a z Galactusem. To w nich zawarta jest główna historia, pozornie najbardziej znacząca. Kolejne zeszyty przedstawiają krótkie epizody z życia Strange’a. Wbrew pozorom, nie można nazwać ich mniej znaczącymi od wydarzeń w poprzednich częściach, pokazują bowiem sytuacje, które wykreowały Doktora takim jakim jest. 

„Antropocen. Twój i mój świat” – recenzja książki

Wszystkie zeszyty zachowane są w tym samym tonie, mimo że ich wykonaniem zajmowały się często różne grupy osób. Żadna z opowieści nie jest poważniejsza czy mniej poważna. Każda przedstawia losy mistrza magii w prosty sposób, aczkolwiek z odrobiną stonowanego humoru. Śledząc poczynania Doktora, nie sposób w wielu sytuacjach się nie uśmiechnąć. Strange jest postacią osobliwą – to wielki mag, popełniający ogrom błędów. Niejednokrotnie sam tworzy zagrożenie, przed którym musi później ratować świat. Jest również osobą potrafiącą szybko wymyślić plan awaryjny i zacząć jego realizację, nawet jeśli oznacza to chwilowe unicestwienie całego istnienia. Przez to jednak lubi się tę postać. Jest to bohater o wielkiej mocy i inteligencji, a jednocześnie na wskroś ludzki. 

Kolorystyczna norma

Warstwa graficzna odpowiada jakościowo warstwie fabularnej. Nie jest zła, nie można jej jednak nazwać wybitną. To po prostu realistycznie narysowane postaci, umieszone w tak samo realistycznie przedstawionym świecie. Jeśli coś należałoby wyróżnić, to operowanie kolorami, zwłaszcza w zeszycie Doctor Strange Annual #1, które faktycznie wzbudzają zainteresowanie. Reszta jest narysowana prosto, pokolorowana dość kontrastowymi barwami, mającymi zwracać uwagę. Wygląda to po prostu normalnie. Jak w każdej innej publikacji o walce, podróżach międzyplanetarnych i kosmosie. 

Drugi tom serii Doktor Strange to dobra kontynuacja, która zabiera czytelników w pełną przygód międzyplanetarną podróż. Intrygująca postać Doktora Strange’a może zaciekawić, a fabuła wciągnąć. Ponadto realistyczna kreska w połączeniu ze standardowo kojarzącymi się z kosmosem kolorami mogą sprawić, że osoby rozpoczynające swoją przygodę z komiksami z łatwością wciągną się w przedstawiony świat. Miłośnicy wcześniejszych publikacji Marvela nie powinni jednak zrezygnować z lektury. Nie jest to komiks zły, a raczej dobry; nastawiony bardziej na widowisko niż przekazanie konkretnych informacji czy wartości.

Doktor Strange. Tom 2Tytuł: Doktor Strange. Tom 2

Ilustracje: Scott Koblish

Autor: Mark Waid, Barry Kitson

Liczba stron: 228

Wydawnictwo: Egmont

GrafikaEGMONT

podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

Jeśli chcecie rozpocząć swoją przygodę z komiksami Marvela, seria „Doktor Strange” jest do tego idealna. Zarówno pierwszy, jak i drugi tom zabiorą was w kosmiczną podróż, po przebyciu której będziecie pragnęli więcej.
Patrycja Nadziak
Patrycja Nadziak
W żadnej szafie nie znalazła wejścia do Narnii, a sowa zgubiła list z Hogwartu. Pozostało jej jedynie oczekiwać na Gandalfa. Do jego przyjścia ma zamiar czytać, pisać, oglądać seriale i mecze w Bundeslidze… a także poślubić Jacka Sparrowa.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Jeśli chcecie rozpocząć swoją przygodę z komiksami Marvela, seria „Doktor Strange” jest do tego idealna. Zarówno pierwszy, jak i drugi tom zabiorą was w kosmiczną podróż, po przebyciu której będziecie pragnęli więcej.Kosmiczna przygoda z nutą humoru. „Doktor Strange. Tom 2” – recenzja komiksu