Dokąd zaprowadzi nas desperacja? „Kod 8” – recenzja filmu

-

Nie od dziś wiadomo, że zdesperowany człowiek jest zdolny do wszystkiego. A co, jeśli jednocześnie posiada moc, pozwalającą razić prądem, podnosić ciężkie przedmioty, czytać w myślach lub uzdrawiać? Jedną z wielu możliwych odpowiedzi na to pytanie prezentuje produkcja, która niedawno zagościła na platformie Netflix – Kod 8.
Raj na ziemi?

Lincoln City – miasto zbudowane rękami wzmocnionych – ludzi o nadnaturalnych zdolnościach. To oni stawiali pierwsze wieżowce i wytyczali drogi, pomagając w stworzeniu metropolii przyszłości, jak tylko mogli. Teraz, gdy ich miejsce zajęły maszyny (umiejące robić dokładnie te same rzeczy), osoby obdarzone mocami stają się wyrzutkami społeczeństwa. Nic dziwnego – budzą lęk i niepewność w „zwykłych” obywatelach, więc korzystanie z ich talentów zostało obwarowane szeregiem obostrzeń, a sami wzmocnieni są zmuszeni do rejestracji. Znajdują się na marginesie, wykonują słabo płatne prace, często ledwo wiążą koniec z końcem lub schodzą na przestępczą ścieżkę.

Dokąd zaprowadzi nas desperacja? „Kod 8” – recenzja filmu
Kadr z filmu Kod 8

Właśnie w takiej sytuacji znalazł się główny bohater – Conner Reed (w tej roli całkiem niezły Robbie Amell) – młody Elektryk (potrafi panować nad prądem), pracujący dorywczo na budowach i mieszkający z chorą matką, której leczenie staje się coraz pilniejszą koniecznością. Koniecznością, na jaką ich nie stać, z czym nie może pogodzić się protagonista. Nie chcąc bezczynnie patrzeć, jak jedyna ważna dla niego osoba powoli umiera, Conner postanawia związać swoje losy z grupą przestępczą handlującą Psyche – nowym narkotykiem, wytwarzanym z płynu rdzeniowego ludzi posiadających nadnaturalne moce. Ściąga długi, rozprowadza towar i próbuje pomóc szefowi kartelu wyjść na prostą po nalocie policji, w wyniku którego ten stracił ogromną część źródła dochodów. Wszystko po to, by wyleczyć matkę. Czy mu się to uda, jednocześnie unikając złapania przez policję?

To nie jest kraj dla ludzi z mocami

Trzeba przyznać, że fabuła Kodu 8 nie należy do szczególnie wyrafinowanych i skomplikowanych ponad wszelką miarę – ot, dobry chłopak schodzi na złą drogę, chcąc ratować bliską mu osobę i zapewnić jej leczenie. Należąc do uciskanej grupy społecznej, Conner dostał już od życia tyle ciosów, że w końcu dojrzał do tego, aby wziąć sprawy we własne ręce i oddać losowi z nawiązką. To sprzeczne z zasadami moralnymi i regułami postępowania, wpajanymi mu przez matkę, jednak widać, że chłopak początkowo zachłystuje się swoimi umiejętnościami i otwierającymi się przed nim możliwościami – pieniądze spływają coraz większym strumieniem, a przyszłość przestaje jawić się w ciemnych barwach.

Dokąd zaprowadzi nas desperacja? „Kod 8” – recenzja filmu
Kadr z filmu Kod 8

Kod 8 aktorsko radzi sobie całkiem przyzwoicie, chociaż – poza Amellami (prócz Robbiego w produkcji gra także Stephen, kojarzony z głównej roli w serialu Arrow) oraz Sung Kangiem w roli „dobrego gliny” (mogą go kojarzyć fani serii Szybcy i Wściekli) – brakuje znanych nazwisk. Widz nie ma większego problemu z tym, by uwierzyć w przemianę głównego bohatera i zmianę sposobu, w jaki chłopak patrzy na świat. Nieźle partneruje mu w tym Stephen Amell, wcielający się w rolę Garretta, który wciągnął Connera w przestępczy światek i pomaga mu rozwinąć jego zdolności przed decydującym skokiem. Także efekty specjalnie nie wywołują potrzeby kąpieli oczu – są ograniczone do niezbędnego minimum, a gdy już się pojawiają, to prezentują się całkiem przyzwoicie.

Summa summarum

W ostatecznym rozrachunku kanadyjska produkcja Jeffa Chana (na podstawie scenariusza Chrisa Pare’a) okazuje się całkiem dobrze zrealizowanym filmem. Owszem, nie oszałamia efektami specjalnymi czy widowiskowymi wybuchami, jednak przyzwoita gra aktorska i wciągająca (chociaż prosta) fabuła sprawiają, że Kod 8 ogląda się z przyjemnością. Na dodatek całość podana jest w taki sposób, że może wzbudzić w odbiorcach refleksje na tematy społeczne. Te ostatnie, na całe szczęście, są jednak przemycane odpowiednio nienachalnie, nie przypominając więc ciosu łopatą w potylicę. Produkcja zdecydowanie jest warta zobaczenia, jeśli potraktuje się ją jako zabójcę czasu podczas przymusowego zostania w obrębie własnych czterech ścian.

Dokąd zaprowadzi nas desperacja? „Kod 8” – recenzja filmu

 

Tytuł oryginalny: Code 8

Reżyseria: Jeff Chan

Rok premiery: 2019

Czas trwania: 1 godzina 38 minut

podsumowanie

Ocena
6.5

Komentarz

Nie uświadczymy tu oryginalnej fabuły i niesamowitej gry aktorskiej. „Kod 8” to jednak całkiem przyjemna produkcja na czasy pandemii – akcja wciąga, bohaterowie są wiarygodni, a efekty specjalne nie kłują w oczy.
Martyna Halbiniak
Martyna Halbiniak
Lubi twierdzić, że nie wpisuje się w schematy, łamie konwencje i jest jedyna w swoim rodzaju, chociaż doskonale zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę otacza się ludźmi o podobnych zainteresowaniach. Wyznaje zasadę, że czekolada nie pyta, ona rozumie, a sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Kocha książki (chociaż zagina im rogi), kinomaniaczka i serialoholiczka, wciąż znajdująca czas na kolejne inicjatywy.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Nie uświadczymy tu oryginalnej fabuły i niesamowitej gry aktorskiej. „Kod 8” to jednak całkiem przyjemna produkcja na czasy pandemii – akcja wciąga, bohaterowie są wiarygodni, a efekty specjalne nie kłują w oczy. Dokąd zaprowadzi nas desperacja? „Kod 8” – recenzja filmu