Wiek XIX i początek XX można zaliczyć do demonologii ludowej, z kolei słowiańskie wierzenia przypadają bardziej na wiek XVIII. W tamtych czasach ludzie próbowali na różne sposoby wyjaśniać wszelkie niezwykłe zjawiska przyrodnicze i dla ich prostych rozumów – niewytłumaczalne. Nie szukano rozwiązań w nauce, medycynie, biologii czy przyrodzie. Wszystkie fenomeny przypisywano bogom, demonom albo magii. Nikt nie pomyślał, że może być inne wyjaśnienie gradu, chorób, kołtuna czy różnych przypadłości ludzi żyjących w tamtych czasach.
Kultura ludowa – słowiańska – pozostawiła we współczesnym świecie odbite piętno, które zanika wraz z rozwojem technologii. W naszych czasach mamy świadomość, skąd się biorą chmury, grad, śnieg, choroby, wirusy. Słowianie najbardziej wierzyli w demony, a modły wznosili do Boga o łaskę i wybaczenie. Najczęściej kult sił nadprzyrodzonych postaci wiązał się ze żywiołami: powietrzem, ogniem, wodą i ziemią.
Woda i wiatr
Kanon powietrznych demonów odpowiadał najczęściej za pogodę. Wieśniacy pokładali silną wiarę w te postacie, ponieważ to od nich zależało czy nastąpi susza, grad, burza. Panowało przeświadczenie, że za chmury odpowiadają latawce. Według podań, często schodziły one na ziemię i zalegały w łożach małżeńskich. Aby odegnać latawca, wieśniacy czynili znak krzyża lub odmawiali modlitwę.
Innymi postaciami związanymi z pogodą są płanetnicy, czyli ludzie posiadający moc zaklinania chmur burzowych czy gradowych. Płanetników szanowano, bano się ich obrazić, aby nie ściągnąć na siebie zniszczenia plonów przez gradobicie. W podaniach pisano, że moc nabywają poprzez otrzymanie daru od Boga, albo z uwagi na to, iż za życia często mieli styczność z wodą lub przyrodą.
Jednak najbardziej znanymi osobnikami w wierzeniach słowiańskich są wodniki lub utopce. W różnych regionach kraju przypisywano im odmienne pochodzenie. Podania oraz ustne przekazy opisują, że wodnikami stają się samobójcy wodni, albo dzieci utopione przez matkę i nienarodzone płody. Często twierdzono, że te demony to nieochrzczone niemowlaki i ludzie niewierzący. Zaliczano je do najbardziej złośliwych oraz morderczych. Wabiły pięknym ubiorem, niewinnością czy śpiewem, wprost do akwenu i tam topiły nieszczęśnika. Dodatkowo myślano, że gdy topielec porwie człowieka, uwalnia się od klątwy i odchodzi z do czyśćca, a jego miejsce zajmuje wciągnięta ofiara. Inne typy wodnych demonów to chociażby boginki, dziwożony, mamuny, zmory, które zamieszkiwały brzegi jezior, stawów oraz rzek. Wabiły kawalerów swoim gibkim ciałem, pięknym licem, długimi włosami, by wciągnąć ich w odmęty wody.
Ziemia, pola, lasy
Demony polne i leśne również znalazły swoje miejsce w demonologii ludowej. Najbardziej znanymi są południce, rusałki i żytniczki. W zależności od obszaru, nosiły one miano stworów związanych ze żniwami, polanami, lasami, zbożem czy ziemią. Często były złośliwe albo wręcz odwrotnie, pomocne. Nie do końca wiadomo, jak wyglądały te osobniki. Opisywano je jako płomyki, duchy, postacie pół ludzkie, pół zwierzęce. Południce pojawiały się na polach podczas żniw i obsiewania zboża. Dusiły odpoczywających na polu rolników. Tego typu postacie, według podań, wywodzą się z dusz ludzi zmarłych tragiczną śmiercią, nieuczciwych mierniczych, osób, które procesowały się o miedzę i tych niesprawiedliwych za życia.
Demony nie tylko słowiańskie
Demonologia ludowa jest bardzo mocno rozbudowana. Na obszarze dawnej Polski, w zależności od miejsca zamieszkania, wierzono w różne stwory. Nasi przodkowie wiele z tego kanonu zmienili lub przyjęli z odległych krain: Białorusi, Rosji czy Niemiec. Jako potomkowie Piastów oraz Słowian, stworzyliśmy swój własny kult demonów, mocno zakorzeniony w naszej wierze, pomimo nadejścia chrześcijaństwa. Wiele z postaci i zabobonów, oraz powiedzeń i tradycji, pozostało do dzisiaj.
Chrześcijanie skutecznie powiązali swoją religię z pogańskimi wierzeniami. Wiele świąt obchodzonych w tamtych czasach ma odzwierciedlenie w świętach Kościoła, na przykład Zielone Świątki czy Dzień Zaduszny.
Warto zaznaczyć, iż demony polskie są z natury złośliwe, wredne i często twierdzono, że stworzył je diabeł. Pospólstwo, chcąc wyjaśnić to, co widziało, przeżyło i czego doświadczyło, jednocześnie nie mając dostępu do nauki czy technologii, bądź zwyczajnie ich nie rozumiejąc, nauczyło się z tym walczyć i zapobiegać nieszczęściom. Powstało mnóstwo rytuałów, obrzędów i modlitw, mających na celu chronienie nie tylko siebie i rodziny, ale też dobytku i pracy. Niektóre z nich przetrwały do dzisiaj.
Odrodzenie korzeni słowiańskich. Podsumowanie
Pomimo setek lat wiary w Boga, nasze babcie i dziadkowie pamiętają dawne wierzenia, które próbują nam przekazać. Choć współczesnemu społeczeństwu trudno zrozumieć i uwierzyć w demony zamieszkujące nasz kraj czy zbawienne właściwości obrządków, tradycji modlitw, od dłuższego czasu można zauważyć, że jednak nie do końca zapomnieliśmy o swoich korzeniach. Ponownie rośnie zainteresowanie dawnymi słowiańskimi wierzeniami, a historia zatacza krąg.
Poprzez pęd technologiczny pragniemy wrócić na łono natury, aby poczuć ziemię pod stopami, wiatr we włosach, usłyszeć szum strumienia. Nasi przodkowie czcili naturę, bali się demonów, ale obawiali się również tego, co może się wydarzyć, gdy nie uszanujemy matki natury, która daje nam swoje plony, ziemię i owoce.
Demony, w zależności od tego, jak powstały, miały swoje zadania i charaktery, jedne były złośliwe, inne dobre, a jeszcze inne to dusze zmarłych. Nasze czasy spowodowały wyparcie korzeni oraz wiary w magię i zjawiska nadprzyrodzone. Jednakże demonologia pogańska i słowiańska stała się pożywką dla pisarzy fantastycznych, coraz częściej sięgających do korzeni.
Bibliografia: Polska demonologia ludowa, Leonard J. Pełka, wyd. Replika 2020.