Cierpliwość jest cnotą. W końcu mogliśmy ujrzeć fragmenty ostatniej części nowych Gwiezdnych Wojen. Choć… zobaczyliśmy niewiele.
Zanim przejdziemy do szerszego omówienia zapraszam na seans:
Właściwe urywki zaczynają się dopiero w połowie całego materiału i trwają mniej niż minutę. Wcześniejsze sceny pochodzą z całej gwiezdnej serii i służą jako zapychacz wzrokowy dla narratora w postaci Luke’a Skywalkera. Co wyłapały moje oczy fana w nowych fragmentach?
Z planet mamy klasykę – pustynia (znowu!?), dżungla i kamieniste pustkowia. Jednakże pojedynek Rey i Kylo na wraku statku przypominającego fregatę prezentuje się intrygująco. Liczę na to, że tym razem otrzymamy dużo pojedynków na święcące bronie do walki wręcz, gdyż w ostatnim filmie było pod tym względem ubogo. A o choreografii tychże starć nawet nie wspomnę. Tutaj widać większy dynamizm i płynniejsze ruchy. Mam nadzieję, że nie jest to zasługa dobrze zmontowanego trailera.
Nie zabrakło też kilku ujęć statków i flot. Ruch Oporu odkurzył najwyraźniej jakieś hangary i widzimy niewielką, ale przygotowaną do walki flotę. Widać wśród nich krążowniki, bombowce oraz obowiązkowo myśliwce X-wing. Jednak w tym pojedynku wygrywa Najwyższy Porządek i olbrzymia flota gwiezdnych niszczycieli. W ramach przypomnienia powiem, że te stalowe monstra mogą mieć nawet 2 kilometry długości. Kylo znów zasiądzie za sterami swojego Tie Fightera i na bank nie zabraknie Sokoła. W jednej scenie widzimy potężny laser, który uderza o powierzchnię planety i bardzo przypomina działaniem oraz barwą działo Starkillera z 7 części. W sumie nie zdziwiłbym się gdyby pojawiła się mniejsza wersja zabójcy planet.
Z postaci widzimy Poe, Chewbaccę oraz nową kobiecą postać siedzącą obok Finna. A widok Carrie Fisher… myślę, że nie tylko mi pojawią się łzy w oczodołach, gdy Księżniczka Lea pojawi się na ekranie.
Zastanawia mnie C3PO z czerwonymi oczami. Czy został przeprogramowany? A może będzie uczestniczył w walce? A może… to wcale nie on a inny droid protokolarny? Będę wdzięczny, a nawet zobowiązany jeśli słynny duet droidów pojawi się na dłużej na ekranie. Wszak gdzie złoty gaduła tam mały R2-D2. A do wesołej kompani zapewne dołączy BB-8, co brzmi jak idealny przepis dla luźniejszych, humorystycznych scen.
I ostatnia scena: głos Imperatora oraz widok Rey po ciemnej stronie mocy? W mojej głowie narodziły się dwie możliwości. Pierwsza to wizja, nawiązująca do sceny w starej trylogii. Luke w trakcie szkolenia u Yody miał wizję pojedynku z Vaderem i po jego pokonaniu Jedi ujrzał swoją twarz w masce Lorda Sithów. Czyżby Rey w trakcie medytacji również będzie kuszona potęgą ciemnej strony? Inna to możliwość pobierania nauki od samego Imperatora w celu zrozumienia opozycyjnej strony medalu i przywrócenia równowagi mocy. Szalone? Jeszcze jak! W oczach Rey nie widać śladu ciemnej strony mocy (żółta tęczówka) i możliwe, że oprze się złowrogiej potędze. Filmowcy znów pokombinowali z mieczem świetlnym i stworzyli nowy wariant podwójnego ostrza w formie bardziej kompaktowej. Prezentuje się kozacko i ciekawe, czy jakaś nowa bądź stara postać będzie z niego faktycznie korzystać.
Osobiście… nie jestem zbytnio przekonany. Ostatni Jedi należy do mojego top trzy rozczarowań filmowych i nigdy w życiu nie wyszedłem z kina tak smutny i rozżalony. Abramsowi zdecydowanie lepiej wyszło wczucie się w klimat Gwiezdnych Wojen, choć osiągnął to kopiując materiał źródłowy i delikatnie go modyfikując. Obawiam się, że znów pójdzie tą drogą i wiele scen będziemy kojarzyć z poprzednich filmów. A jego komentarze odnośnie tego, że The Rise Of Skywalker ma być zwieńczeniem wszystkich dziewięciu filmów budzi ogromny niepokój. Na pewno pojawię się w kinie na premierze, jednak… czy będzie to udany seans?