Czym jest książka? „Zabobon” – recenzja książki

-

Ojej… gdzie by tu…?

Dawno żadna książka nie dała mi tak popalić. To nie było moje pierwsze spotkanie z tym autorem, wcześniej czytałam Trupojada i dziewczynę i przyznam się szczerze, że odłożyłam ją niedokończoną. Pamiętam tylko zawód fabułą i stylem pisania. Ale to wydarzyło się kilka lat temu. Z jakichś dziwnych, wewnętrznych sentymentów śledziłam, co się dzieje u Ahsana Ridha Hassana i ucieszyłam się widząc, że wydał coś nowego.

Czy tradycyjnie dałam się nabrać własnemu rozumkowi? No oczywiście. Założyłam, że skoro wcześniejsza książka była fantastyką, to kolejna też nią będzie.

Nie była.

Zabobon to najbardziej oddalona od fantastyki powieść, jaką przyszło mi przeczytać od dawna. I żadna nie wymagała ode mnie takich pokładów skupienia. 

Gdyby książki miały dzieci

Gdyby tak było, to rodzicami Zabobonu musiałyby zostać Wojna polsko-ruska, Sklepy cynamonowch, Gnój i Proces. A włosy miałby po Ferdydurke. Nie żartuję. Tu dzieje się wszystko i właściwie nie dzieje się nic. Jak u Turnaua.

To zaskakujące, jak świadomie autor czerpie z tych klasyków, wplata je w swoją narrację, używając zabiegów tak charakterystycznych dla Gombrowicza czy Kafki. Przeraża mnie też to, że Hassan jest starszy ode mnie tylko o dwa lata. I jakoś tak człowiekowi się robi dziwnie w środku, na myśl o tym, ile jeszcze musi nadrobić, żeby takie książki czytać bez problemów. 

Ja miałam ich całe mnóstwo. 

I wciąż nie wiem, czy to moja wina.

I wciąż nie wiem, czy ta książka mi się podobała. 

Dokąd pędzisz?

Pierwsza połowa Zabobonu to potok słów. Główny bohater, jednocześnie narrator, choć też nie zawsze, jest w trakcie wielkich życiowych zmian — wyprowadza się z Krakowa, oczekuje narodzin dziecka,musi dokończyć pisanie kolejnej książki, która staje się osią historii, choć tak naprawdę nie ma znaczenia. I krąży ten biedny Bartek po Krakowie, po życiu, żegna się z przyjacielem, wspomnieniami, kawiarnią, a jednocześnie z pamięci wygrzebuje upiory i przysłowiowe trupy z szafy. 

Wszystko to zlewa się w jeden ciąg słów, w strumień świadomości, w którym okrutnie trudno się odnaleźć. Czytelnik czuje się kompletnie wyobcowany i właściwie nie rozumie, dokąd to wszystko zmierza. Dostajemy opisy kawy z pianką, przechodniów, telefonicznych rozmów i ludzkich odruchów. Sporo tego. Momentami jest to absurdalnie przytłaczające.

Lepiej robi się, gdy wreszcie bohater pozbywa się swojego rozmówcy, w pewien sposób kończąc życie w Krakowie. Z chwilą, kiedy razem z Bartkiem wsiadamy do samochodu, zmienia się nastrój. Nie wiem, czy to dlatego, że na tym etapie czytania przywykłam już do stylu autora, czy jednak coś rzeczywiście uległo modyfikacji. Przez moment jesteśmy uwięzieni na tej małej przestrzeni, trochę jak w filmie Locke

Młody Cygan w szale morduje swoją rodzinę — taki jest główny temat nowej książki Bartka Elbląga. Książki, którą próbuje dokończyć, choć wie, że czegoś w tej historii brakuje, a ten brak jest jego wyrzutem sumienia. 

Narracja w Zabobonie poprowadzono wielotorowo, prawie jednocześnie doświadczamy przeszłości i teraźniejszości bohatera, a czasem wtrąca się sam autor i przenosi nas w zupełnie inny wymiar odczuwania tego, czym właściwie jest utwór literacki i jaką rolę ma w niej twórca. W jednej chwili jesteśmy w Brzezinach Śląskich i obserwujemy dialog z menelem, w kolejnej Dziewczyna monologuje o paleniu czarownic na stosie, po to, by za moment okazało się, że Bartek wszystko to opowiada z wnętrza samochodu, jadąc do domu.

Co jest ważne?

Właściwie to nie wiem. To nie jest książka z prostą linią czasu, prostymi bohaterami i prostym zakończeniem. Tu się trzeba nieźle nagimnastykować, żeby dotrzeć do sedna. A to sedno dla każdego czytelnika może być czymś innym. Czy Zabobon jest o dorastaniu i szukaniu siebie? Tak. Ale też o tym, że każda sytuacja ma dwie strony, że każdą historię można opowiedzieć na wiele sposobów, a człowiek zawsze będzie chciał się wybielić. Bartka Elbląga nie da się polubić, Alicyjki, Dziewczyny czy Konei tym bardziej — ot, plejada szarych, zwykłych postaci, z jakim wszyscy mamy do czynienia na co dzień, a to tylko wzmacnia naszą niechęć do nich. 

Hassan wsadził to wszystko do blendera, zmiksował i wydał.

I to działa. Jest wymagające i nieidealne, momentami przytłaczające, ale w tym wszystkim dziwnie fascynujące. 

Czym jest książka? „Zabobon” – recenzja książki

 

Tytuł: Zabobon

Autor: Ahsan Ridha Hassan

Wydawnictwo: Marginesy

Rozmiar pliku: 1,6 MB

ISBN: 9788366335790

 

podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

Bardzo dobra książka, zupełnie nierozrywkowa i daleka od lektur lekkich, miłych i przyjemnych. Przy tym zaskakująca i zostająca w człowieku. Nawet, jeśli nie będzie waszą ulubioną powieścią, to polecam, bo to doskonała odskocznia.
Ania Minge
Ania Minge
Lubię leżeć i książki. Jak dorosnę to zostanę Rory Gilmore. Albo Lorelai, zależy jak mi się życie ułoży.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Bardzo dobra książka, zupełnie nierozrywkowa i daleka od lektur lekkich, miłych i przyjemnych. Przy tym zaskakująca i zostająca w człowieku. Nawet, jeśli nie będzie waszą ulubioną powieścią, to polecam, bo to doskonała odskocznia.Czym jest książka? „Zabobon” – recenzja książki