Czyli tak wygląda rewolucja? „Rozbudź mnie” – recenzja książki

-

Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki Rozbudź mnie do współpracy recenzenckiej, dziękujemy wydawnictwuWe Need YA.

Muszę przyznać, że mimo wielu, wielu, naprawdę WIELU problemów, które trapią serię Tahereh Mafi, to poprzednie dwa tomy miały w sobie coś takiego, że byłam ciekawa, gdzie zmierza ta historia. Określenie guilty pleasure1 idealnie oddawało to, czym są te książki, które dość kiepsko się zestarzały. Teraz nadszedł moment na Rozbudź mnie, czyli zwieńczenie pierwszych trzech części, mały finał. Pytanie brzmi: czy jest on satysfakcjonujący?

Kropla wojny w morzu miłości

Po finale Odkryj mnie świat Juliette Ferras staje na głowie. Omega Point zrównano z ziemią, przyjaciele prawdopodobnie zostali zabici, a jedyną osobą stojącą po jej stronie jest Warner, który po ocaleniu życia Juliette otacza ją opieką. Dziewczyna jednak nie zmierza się poddać i siedzieć w bezpiecznej kryjówce. Z pomocą Aarona odnajduje tych, którzy uszli z życiem i rozpoczyna przygotowania do wojny z Przywróceniem. Sytuacja robi się jeszcze bardziej skomplikowana, kiedy w grę wchodzi… miłość. Rozsądek podpowiada Juliette, że chciała być z Adamem, jednak jej serce z jakiegoś powodu pragnie bliskości Warnera. Juliette będzie musiała wybrać, który z nich stanie u jej boku, gdy już dojdzie do wojny. Buntownicy są zdeterminowani, by wygrać, ale naczelny dowódca Anderson nie ma zamiaru się poddać – nawet jeśli oznacza to walkę z własnym synem.

Tylko ten kiepski romans się liczy

Mafi początkowo napisała Rozbudź mnie jako tom, który miał zwieńczyć historię Juliette, Warnera i Adama, a dopiero później wróciła do serii i stworzyła trzy kolejne tomy (ukażą się w Polsce w 2024 roku). Można więc pomyśleć, że jest epickie zakończenie trylogii, które pokaże nam determinację, wojnę, walkę, poświęcenie bohaterów.

Niestety, lecz w tej książce liczy się tylko i wyłącznie romans. Polityka polityką, ratowanie świata ratowaniem świata, ale jednak wybór chłopaka to priorytet dla Juliette. I gdyby ten miłosny trójkąt był chociaż dobrze napisany, to pół biedy. Niestety to, jak kiepsko i płasko wypada ten wątek, jest wręcz zatrważające. Adama przedstawiono fatalnie, robi się z niego zaborczego i chamskiego typka, którego nie da się lubić. Z kolei Warner, ten biedny Warner, który w pierwszej części miał największy potencjał, zostaje pozbawiony absolutnie wszystkich cech charakteru, a jego jedyną funkcją w tej książce jest bieganie za Juliette i wzdychanie o tym, jak bardzo ją kocha. Ona natomiast osiąga apogeum w byciu irytującą, ponieważ przez większość książki sama nie wie, o co tak właściwie jej chodzi, czego chce, a zdania typu „nie wiem” albo „to skomplikowane” wypowiada niemożliwie wiele razy.

Liczba opisów strategii, przygotowań do wojny, treningów jest śladowa, a nawet gdy takie sceny się pojawiają, to szybko znikają pod lawiną przemyśleń Juliette o tym, jak mocno tęskni za Adamem albo o tym, jaki Aaron jest piękny. Finałowa walka jest chyba najgorszą sekwencją w całej trylogii, wszystko dzieje się błyskawicznie, chaotycznie. Musiałam kilka razy czytać jedną stronę, aby zorientować się kto?, co?, gdzie? i jak? (przede wszystkim jak?). Od pierwszych stron absurd goni absurd, a największym z nich jest pomysł, aby Juliette ma stanąć na czele państwa. I nikt zasadniczo nie wpadł na to, że siedemnastolatka z rozchwianą psychiką, zerową wiedzą polityczną i brakiem doświadczenia w zarządzaniu czymkolwiek nie jest najlepszym materiałem na przywódcę kraju.

A, przepraszam. Jest jedna, jedyna postać, która dostrzega absurdalność tego, co się dzieje – Kenji Kishimoto. Z nim najłatwiej się utożsamić, ponieważ przez całą lekturę robiłam dokładnie to, co Kenji – śmiałam się i komentowałam głośno głupotę reszty bohaterów. Niestety nawet on nie uratował tej powieści, mimo że bardzo się starał.

Podobnie jak w poprzednim tomie pojawia się problem z wydarzeniami, które dzieją się… bo tak. Tutaj jest to jednak tak absurdalne, że nie wierzyłam w to, co czytam. Problemy, które towarzyszyły bohaterom przez cały ten czas, rozwiązywane są w ułamku sekundy w sposób, którego nie da się zrozumieć, gdyż nie został nam nawet wyjaśniony. Po prostu, czytelniku, masz, uwierz w to.

Gdzie się podziała Tahereh Mafi?

Najlepszym elementem Dotknij mnie i Rozbudź mnie był język. Piękny, barwny, poetycki, nieco chaotyczny, ale w sposób, który świetnie komponował i opisywał główną bohaterkę, jej charakter. Skreślone zdania były zabiegiem prostym, ale ciekawym, nadającym oryginalności. Tymczasem w Rozbudź mnie wszystkie te środki i styl znikają. I tak jak brak chaotyczności i skreślonych zdań można wyjaśnić tym, że Juliette powoli odzyskuje zdrowie psychiczne, więc jej myśli są bardziej uporządkowane, tak mam wrażenie, że cała książka została napisana płasko, składa się właściwie tylko z dialogów. Gdzie się podziały te piękne opisy i poetyckość, z których Tahereh Mafi słynie? Byłam bardzo zawiedziona, czytając ten tom, miałam nadzieję, że te absurdalne wydarzenia będą chociaż napisane w ciekawy sposób. Tymczasem nawet to mi odebrano.

Początek końca

Podsumowując, jestem zdania, że ze wszystkich dotychczasowych tomów Rozbudź mnie jest zdecydowanie najgorszy. Bohaterowie, w większości przypadków, są płascy i irytujący, wydarzenia po prostu absurdalne, a język prosty i nudny. Nie zmienia to faktu, że gdy wyjdą następne części, to zdecydowanie po nie sięgnę, choćby po to, by zobaczyć czy może być gorzej. Poza tym trzeba pamiętać, że te książki zostały napisane wiele lat temu i miały okazję się zestarzeć. Wierzę, że mimo wszystkich swoich wad ta seria potrafi zapewnić świetną rozrywkę. A przecież też o to chodzi w czytaniu, o dobrą zabawę.

rozbudz mnie

 

Tytuł książki: Rozbudź mnie

Autorka: Tahereh Mafi

Wydawnictwo: We need YA

Liczba stron: 430

ISBN: 9788367461832

 


1Guilty pleasure – rzecz lub czynność, która sprawia nam przyjemność, mimo swojej raczej niskiej jakości.

podsumowanie

Ocena
2

Komentarz

„Rozbudź mnie” to najgorszy tom z dotychczasowych trzech. Wydarzenia są absurdalne i dzieją się zbyt szybko, znika ciekawy styl i język, a bohaterowie tracą wszelki potencjał. Wątki dotyczące wojny, dystopii i intryg zostają przysłonięte prostym romansem, który jest tu najważniejszy. Ciężko jednak nie być ciekawym tego, co wydarzy się w kolejnych częściach.
Natalia Nowak
Natalia Nowak
Studentka dziennikarstwa, która w każdej wolnej chwili zanurza się w świat popkultury. Czyta książki, słucha muzyki, ogląda filmy i seriale, aby potem móc dyskutować o nich z innymi. Ostatecznie, najlepsze dyskusje to te, które prowadzi ze swoim kotem. Aktywnie i głośno mówi też o problemach społecznych – jeśli akurat nie ma jej w księgarni, to pewnie kroczy w jakimś marszu równości. W poprzednim życiu była drzewem, które ścięto, by powstała książka Virginii Woolf.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Rozbudź mnie” to najgorszy tom z dotychczasowych trzech. Wydarzenia są absurdalne i dzieją się zbyt szybko, znika ciekawy styl i język, a bohaterowie tracą wszelki potencjał. Wątki dotyczące wojny, dystopii i intryg zostają przysłonięte prostym romansem, który jest tu najważniejszy. Ciężko jednak nie być ciekawym tego, co wydarzy się w kolejnych częściach.Czyli tak wygląda rewolucja? „Rozbudź mnie” – recenzja książki