Na początku pragniemy zamieścić trigger warning – z uwagi na charakter serialu, mogą się w niniejszej recenzji pojawiać wątki zaburzeń odżywiania, przemocy, samobójstwa, molestowania, przemocy seksualnej czy bullyingu.
Przemek: Bez przydługich wstępów pozwolę sobie zacząć naszą wspólną rozmowę/recenzję pytaniem: czy ty również po seansie każdego kolejnego odcinka odkrywałaś w sobie niewyczerpane wręcz źródło łez?
Ada: Od zawsze wiedziałam, że wody w sobie mam aż nadto, jednak nie sądziłam, iż jestem ją w stanie wylewać z siebie przez kilka godzin. Trochę nie tego się spodziewałam, gdy przeczytałam, jak zwykle zresztą niepomocny, opis serialu na Netflixie. Podejrzewam, że ty również.
P: Przyznaję, w przypadku tego tytułu musiałem zrezygnować z klasycznego u mnie w przypadku k-dram binge watchingu, ponieważ ryzyko odwodnienia wzrastało niebezpiecznie wysoko. Opis uśpił moją czujność, jednakże podświadomie byłem gotowy na trudniejsze przejścia, przecież to nie pierwszy mój serial tego typu.
Odcinek numer jeden również nie zapowiadał niczego niezwykłego: młody chłopak, zniechęcony niepowodzeniami na polu zawodowym, spotyka na swej drodze supernaturalne byty, w tym przypadku Mrocznych Żniwiarzy. Można by rzec, iż to klasyka koreańskiej dramy fantasy. Dopiero kolejne epizody ujawniły prawdziwą naturę Jutra. Bardzo smutną, a jednocześnie przerażającą.
A: Przed rozpoczęciem seansu, powinien wyświetlać się komunikat z ostrzeżeniem i piszę to zupełnie serio. Jutro bowiem to nie typowa koreańska drama fantasy, a serial, który zwyczajnie wjeżdża z buta, tak w trudne tematy, jak i serca oraz umysły widzów i widzek. Każdy odcinek to opowieść innej osoby, pragnącej popełnić samobójstwo. Twórcy przedstawiają motywy tych decyzji, nie bojąc się poruszać trudnych tematów, takich jak samotność, strata, seksizm, zaburzenia odżywiania, przemoc, molestowanie czy bullying. Jutro pełne jest cierpienia i bólu. Produkcja niesie ze sobą ogromny ładunek emocjonalny, który nie każdy odbiorca będzie w stanie znieść. Tobie się udało? Mnie ledwo.
P: Po każdym odcinku musiałem robić przynajmniej dwudziestoczterogodzinny detoks, obejmujący śmieszne filmliki wypełnione szczeniaczkami oraz kilka ulubionych odcinków Przyjaciół. Dawno nie oglądałem serialu, który poruszałby tak trudny (a w tym przypadku także często unikany przez twórców) temat, w sposób wręcz codzienny. Wciąż zachwycam się złożonością fabuły, pomimo jej pozornej prostoty, oraz poszczególnymi wątkami bohaterów, nie tylko tych drugoplanowych. Nie wiem czy się ze mną zgodzisz, ale choć Zaświaty poznajemy z perspektywy młodego Choi Jun-Woonga, który trafił tam „przez przypadek”, nie uważam go za główną postać tej historii.
A: Zgodzę się, że to nie Jun-Woong jest główną postacią, jednak według mnie Jutro nie ma w ogóle protagonisty w standardowym tego słowa znaczeniu. Oczywiście tylko kwestie dotyczące wspomnianego chłopaka oraz splecionych ze sobą żniwiarzy przewijają się przez cały serial, co odcinek odkrywając kolejne fakty i budując fabułę, jednak ja skupiałam się bardziej na pozostałych wątkach – każdy epizod bowiem to nowa historia tych (pozornie) szarych, drugoplanowych jednostek. Dlatego też czuję, że w Jutrze tak naprawdę pierwszoplanowymi bohaterami są najzwyczajniejsi ludzie. Tacy, których mijamy na ulicy, ci, z którymi odbywamy small talk w pracy, przy ekspresie do kawy, osoby przytrzymujące nam drzwi od windy czy sprzedające z uśmiechem drożdżówkę. To właśnie ich maski opadają, ukazując dramaty, z jakimi mierzą się na co dzień. Tu nie chodzi o zaświaty, żniwiarzy, fantastyczne misje i heroizm. Tu chodzi o ból i cierpienie tych niedostrzegalnych.
P: Te szesnaście odcinków przypomina mi antologię opowiadań, które często zdarza mi się recenzować. Tu również pojedyncze historie (w tym przypadku odcinki) same w sobie tworzą pełnoprawne dzieła, godne opowiedzenia w osobnej ekranizacji. Epizod, w którym weteran wojny koreańskiej chce popełnić samobójstwo, by odejść „na własnych warunkach” i uwolnić się od marginalizującego jego poświęcenie społeczeństwa, zasługuje na własny serial. Z resztą nie tylko ta konkretna sprawa, to jedna z wielu, jakimi zajmuje się Oddział Żniwiarzy Zapobiegający Przedwczesnemu Odejściu, a jakie mogłyby zostać opowiedziane w dłuższym niż godzina metrażu. Przyznam ci więc rację co do roli zwykłych ludzi jako bohaterów, muszę jednak zwrócić twą uwagę na klamrę spinającą całość fabuły. Jutro to przecież koreańska drama, a tu nie może obyć się bez nieszczęśliwej miłości.
A: O weteranie nawet mi nie mów, to był odcinek, który najbardziej mnie zniszczył psychicznie. Jeden z tych, po którym zrobiłam dwa dni przerwy, co jest wynikiem dość niezwykłym, biorąc pod uwagę moje zamiłowanie do nieustannego włączania kolejnych odcinków przez osiem godzin z rzędu.
Jak najbardziej, główny wątek i odkrywanie powiązań między jego bohaterami rzeczywiście dostaje zgrabną klamrę, choć przyznam szczerze, iż ta opowieść nie zaangażowała mnie zbytnio. Wydaje mi się, że pojedyncze historie postaci drugoplanowych podniosły poprzeczkę na tyle wysoko, że przy nich wiodąca fabuła po prostu zbladła, uwydatniając powielane z innych koreańskich dram klisze.
P: To nie tak, że odwieczna miłość pomiędzy „dobrym” a „złym” Żniwiarzem mnie nie obchodziła. Jednak gdy mam do wyboru prawdziwe ludzkie dramaty, z którymi w różnym stopniu spotykam się w codziennym życiu, a dość sztampową historię pod tytułem: „zrobiliśmy coś złego i teraz nie możemy być razem”… Decyzja, w co zaangażować swoje uczucia podczas seansu, nie zajęła dużo czasu. Nie mogę jednak napisać, że ten (pozorny) główny wątek jest źle poprowadzony – aktorzy naprawdę wyciągają ze swych postaci prawdziwe cechy charakteru, nie poprzestając na rozpieszczaniu widza wyłącznie wyglądem. W dramach bohaterowie pierwszoplanowi zawsze są piękni, ale w mym skromnym, męskim mniemaniu, Koo Ryeon (oraz jej różowa charakteryzacja) to zupełnie inna liga. A intro serialu, prezentujące postaci, mogę oglądać w kółko.
A: Z klawiatury mi to wyjąłeś (hehe, taki se ten żart, 3/10). Wiodącą historię nazwałabym dość porządnie zrobioną i schludnie poprowadzoną, dlatego nie męczy ona zbytnio, a stanowi dobre uzupełnienie dla opowieści większego kalibru. Tym bardziej że niejednokrotnie występują comic reliefy, które choć na chwilę pozwalają zaczerpnąć oddechu. Jak sam wspomniałeś, aktorsko Jutro również stoi na bardzo przyzwoitym poziomie, a postaci są wiarygodne.
Niemniej w serialu, o którym piszemy tyle dobrego, zdarzyło się także kilka większych potknięć.
Przyznaję, że tematyka, jakiej podejmowali się twórcy, należy do jednej z najtrudniejszych do pokazania w odpowiedni sposób – czy im się to udało? Według mnie – i tak, i nie. Bardzo przeszkadzało mi spłycanie zakończeń postaci drugoplanowych, bowiem choć Jutro kładzie nacisk także na wagę słów, które wypowiadamy, ciężko uwierzyć, iż po wymianie kilku zdań z osobą już kilka kroków za granicą załamania psychicznego i w stu procentach zdecydowaną na odejście z tego świata, jej trauma nagle robi *puf*. Po niejednokrotnie wielu latach wewnętrznej walki, w wyniku dwuminutowej rozmowy z zupełnie obcym człowiekiem, następuje zwrot o sto osiemdziesiąt stopni. A wiemy przecież, że wychodzenie z różnego rodzaju traum czy depresji to proces długi, żmudny i bardzo trudny. Tym też trudniejszy po nieudanej próbie samobójstwa – w końcu takich decyzji nie podejmujemy pod wpływem chwili, chęć odebrania sobie życia, gdy przechodzi z myśli do czynów, nie znika tak po prostu, bo nie pojawia się tak po prostu. Zatem po czterdziestu minutach absolutnego zniszczenia emocjonalnego widza, często dostaje on zdecydowanie zbyt proste rozwiązanie i to mnie boli, bo brzmi nieco jak „wyjdź na słoneczko, to przestaniesz być smutny”. Choć absolutnie nie posądzam twórców tego serialu o to, że to właśnie mieli na myśli, formuła obrazu zdecydowanie temu przeczy, problem leży gdzie indziej. Nie wiem czy czułeś tak samo?
P: Niestety muszę przyznać ci rację: scenarzyści zbyt często wybierali najprostsze wyjście. Rozumiem przekaz „wagi słów”, w pełni akceptuję podróże w przeszłość bohaterów (bądź do ich snów) jako swoistą metaforę rozmów z profesjonalnym terapeutą. Myślę, że problem leży przede wszystkim w formacie produkcji, który wymusza takie, nie inne rozwiązania. Zaleta w postaci osobnych historii w każdym odcinku staje się wadą, gdy w tych sześćdziesięciu minutach trzeba zamknąć krótki wstęp, śledztwo dotyczące przyczyn depresji, kilka zwrotów akcji oraz główny wątek miłosny. Na zakończenie zostaje wtedy naprawdę niewiele czasu, musi więc być szybkie i precyzyjnie podane, niekoniecznie w logiczny sposób. Nie usprawiedliwiam twórców, bo przy odrobinę większych nakładach pracy można by było rozwiązać to lepiej… Ale rozumiem ich podejście. Słupki oglądalności przecież także muszą się zgadzać, a pomimo nieco spłyconego podejścia do tematu, z wielkim zapałem będę polecał ten serial na prawo i lewo. Choć powinni go obejrzeć wszyscy (przede wszystkim, by uwrażliwić się na krzywdę innych i zauważyć swój wpływ na otaczających nas codziennie przypadkowych nieznajomych), to u osób z prawdziwą depresją i myślami samobójczymi może wywołać skutek odwrotny od zamierzonego. Małe rzeczy i krótkie zdania mogą czasem spowodować wielkie zmiany, ale nie zawsze przyniosą oczekiwany efekt. Będę więc polecał oglądać świadomie, pamiętając o realnej wadze przedstawianych problemów.
A: Chyba nie jestem tak wyrozumiała, jak ty i jednak sądzę, że niektóre odcinki mogły zostać rozwiązane lepiej. Jako przykład dobrego zakończenia podałabym epizod o weteranie, jako złe – najbardziej mi utkwiło w pamięci (uwaga na spoilery) rozwiązanie sprawy kobiety z tak zwanym purging disorder, która cierpiała na tę chorobę od ponad dekady, a każda jej samodzielna próba zjedzenia czegoś natychmiast skutkowała nudnościami i konwulsjami nad toaletą. Dlatego krótko po uratowaniu jej życia, gdy spotyka się ona ze swoimi wybawcami w kawiarni, zjada ciastko – tak po prostu. Po ponad DEKADZIE walki, jak gdyby to nigdy nie miało miejsca i jej organizm stwierdził z dnia na dzień, że od dziś przestanie robić problemy. Uderzyło mnie to absurdalnością i nieco popsuło wrażenia z oglądania, bądź co bądź, dobrego serialu. Myślę, że lepszym rozwiązaniem byłoby zastąpienie tego zakończenia zwykłym zwierzeniem, że bohaterka się leczy, jest pod okiem specjalisty i stara wyjść na prostą.
P: Na koniec, żeby być fair, należy też wspomnieć o świetnej scenografii i efektach praktycznych, które zwłaszcza w zaświatach tworzą niepowtarzalny klimat. Scenariuszowo ta produkcja czasem kuleje, lecz jakościowo stoi na bardzo wysokim poziomie. No i wreszcie ktoś w wysokobudżetowym serialu zauważył, że zwierzęta też mają wyższe uczucia i mogą odczuwać depresję! Choćby tylko z tego powodu nigdy nie zapomnę tego tytułu. Oczywiście nie licząc kilkunastu blizn w sercu oraz odwodnienia od łez.
A: Zgadzam się z tobą, że Jutro warte jest obejrzenia właśnie ze względu na to, jak potrafi uwrażliwić na cierpienie innych, którego z pozoru nie widać, ale również uczy wyrozumiałości, ponieważ nigdy nie wiemy, co przeżywa dana osoba i ile mogą dla niej ważyć słowa, które w jej kierunku wypowiadamy. To produkcja o bólu, moralności i jej dylematach, żalu, tęsknocie, ale i nierównościach i niesprawiedliwościach, braku akceptacji, krzywdzie, społecznym ostracyzmie i przyzwoleniu na pewne krzywdy. Ogromną częścią serialu staje się ludzka psychika i to właśnie jej meandry niosą ze sobą sceny wielkiego emocjonalnego kalibru.
Chciałabym jednak ostrzec empatów – Jutro będzie dla was bardzo trudną przeprawą.
Jeśli sami znaleźliście się w kryzysie i nie bardzo wiecie, jak o tym porozmawiać z najbliższymi, pamiętajcie, że są specjaliści, którzy wam pomogą. Nie bójcie się korzystać z tego wsparcia! Telefony zaufania istnieją, by wam pomóc, a odbierają je przeszkolone odpowiednio osoby.
- Całodobowa Linia Wsparcia Fundacji ITAKA 800 70 2222 (codziennie, całą dobę, połączenie bezpłatne)
- Antydepresyjny Telefon Forum Przeciw Depresji 22 594 91 00 (środa-czwartek, 17:00-19:00)
- Telefon zaufania dla osób dorosłych w kryzysie emocjonalnym 116-123 (poniedziałek-piątek, 14:00-22:00, połączenie bezpłatne)
- Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży 116-111 (codziennie, całą dobę, połączenie bezpłatne)
- Kryzysowy Telefon Zaufania Polskiego Towarzystwa Psychologicznego 116 123 (codziennie, 14:00-22:00)
- Wsparcie dla osób po stracie bliskich 800 108 108 (poniedziałek-piątek, 14:00-20:00)
Rzetelnych informacji dotyczących depresji szukajcie na sprawdzonych stronach:
- Zaburzenia odżywiania https://centrumzaburzenodzywiania.pl
- Depresja https://forumprzeciwdepresji.pl/
- Ofiary przemocy https://www.niebieskalinia.pl/
Inne recenzje azjatyckich produkcji:
- Love and Leashes –Netflix
- The Hungry and The Hairy – Netflix
- All of Us Are Dead – Netflix
- The Silent Sea – Netflix
- Squid Game – Netflix
- Flower of evil – viki.com
- What’s Wrong with Secretary Kim? – viki.com
- Crash Landing On You – Netflix
- Raz po raz – Netflix
- Mr. Sunshine – Netflix
- Was it love? – Netflix
- Mystic Pop-up Bar – Netflix
- A Korean Odyssey – Netflix
Artykuły o azjatyckich produkcjach: