Kiedy pod koniec 2022 roku pierwszy raz trafiłam na wieści dotyczące Chained Echoes, uderzyło mnie, z jak pozytywnym odbiorem spotkał się ten tytuł. Średnia ocen na OpenCritic powyżej 90%? To musi być naprawdę coś!
I, cóż, tym razem opinie krytyków nie kłamały. Chained Echoes to zaiste wyjątkowa gra! Dla fanów klasyki – pozycja obowiązkowa!
Krótka historia powstania Chained Echoes
Zanim zachwyty i uwagi, zacznę od opowieści z przeszłości. Nie mojej, rzecz jasna. Twórcą Chained Echoesjest jest Matthias Linda – niemiecki projektant gier, który poświęcił na swój autorski projekt aż siedem lat. Zanim świat ujrzał efekty jego pracy, tytuł wylądował na Kickstarterze, gdzie ze wsparcia czterech i pół tysiąca osób udało się uzbierać ponad sto trzydzieści tysięcy euro na odpalenie projektu.
Crowdfunding nie zawsze przynosi dobre efekty, ale w tym przypadku – jak ja dziękuję tym ludziom, że dzięki nim Matthias Linda mógł pokazać swoje dzieło światu! Chained Echoes dostarcza mnóstwa pozytywnych wrażeń i jest najwspanialszą reklamą finansowania społecznościowego, jaką można sobie wyobrazić. A ja spędziłam przy tej grze parę naprawdę udanych godzin – i wciąż mam zamiar do niej wracać.
Klasyka w nowym wydaniu
Chained Echoes to cudowne połączenie starych rpegów z nowoczesnymi rozwiązaniami. Z jednej strony otrzymujemy doskonale znaną stylistykę typową dla szesnastobitowców, a z drugiej – da się dostrzec, z jaką pieczołowitością oddano wszystkie detale scenerii i postaci. Gdybyśmy parę dekad temu mieli lepsze możliwości, ulubione gry naszego dzieciństwa wyglądałyby właśnie tak – wciąż oldskulowo, ale jednocześnie bardzo efektownie.
A właśnie – jeśli bicie Twojego serca przyspiesza na dźwięk nazw Chrono Trigger, Hyper Light Drifter, Xenogears, Suikoden czy Final Fantasy – poczujesz się jak w domu! To czerpanie z klasyki sprawia, że każda minuta spędzona przy Chained Echoes wypełnia człowieka nostalgią, ale jednocześnie jest to tytuł na tyle nowoczesny, iż z powodzeniem przemówi do pokolenia uważającego lata dziewięćdziesiąte za czasy dawno minione.
Witaj na Valandis!
Akcja rozgrywa się na ogromnym kontynencie pełnym rozległych terenów i różnorodnych zakamarków, które możemy eksplorować, aby zdobywać ulepszenia dla stroju i wyposażenia, a także powiększać swoje umiejętności. To tu to tam czekają na nas skrzynie i ukryte fanty, ale znienacka wyskoczyć mogą także wrogowie. Raz zwykłe zbiry z ulicy, innym razem… gigantyczny kraken.
Chained Echoes łączy w sobie elementy fantasy i science fiction, zatem możemy się spodziewać… przeróżnych dziwów na swojej drodze. Ale choć fabułę zaczynamy jako chłystek obrywający w twarz od matki, to z czasem kompletujemy całkiem solidną ekipę gotową do najdziwniejszych i najostrzejszych starć.
Mocnym punktem omawianej gry są właśnie wspomniane postacie – różnorodne, waleczne i niezwykle barwne – oraz fabuła. Rozległa, wciągająca, pełna intryg, a czasem także i humoru. Błyskawicznie przypomniałam sobie rozczarowanie, jakie spotkało mnie na przykład podczas ogrywania Cotton Fantasy. Na szczęście Matthias Linda się postarał i zaoferował nam naprawdę solidnie opowiedzianą historię.
Choć, jeśli miałabym dorzucić troszkę goryczki do tej miski miodu, wspomniałabym, że rozczarowało mnie to, jak niewiele miejsca poświęcono tutaj niektórym bohaterom. Moim zdaniem gra wiele by zyskała, gdyby postaci było o kilka mniej, ale za to gdybyśmy o każdej z nich dowiadywali się równie dużo.
To jeden z minusów Chained Echoes.
Ale nie skończyłam jeszcze o plusach! Gra ma piękną oprawę muzyczną. Ścieżka dźwiękowa skomponowana przez Eddiego Marianukroha to prawdziwa perełka – i polecam odpalenie jej wszystkim miłośnikom dobrych brzmień (link do albumu na Spotify: Chained Echoes Original Game Soundtrack).
Dużym plusem jest dla mnie także turowy system walk. Niby wszyscy dobrze go znamy, ale ciekawym urozmaiceniem okazuje się wprowadzenie wskaźnika Overdrive. Pasek postępu dzieli się na część pomarańczową, zieloną i czerwoną. Każdy zadany przez nas cios przesuwa wskaźnik – optymalnym wariantem jest oczywiście zielony, ale łatwo doprowadzić do przegrzania, wjechać na opcję czerwoną i bardziej przez to obrywać. System zachęca nas tym samym do myślenia taktycznego – nie możemy wciąż posługiwać się najsilniejszymi ciosami, musimy kombinować, które wybory przyniosą nam najwięcej korzyści, pozostawią nas w bezpiecznym miejscu na wskaźniku Overdrive i pozwolą wygrać walkę.
W razie gdyby standardowe opcje gry były zbyt trudne lub zbyt łatwe, istnieje możliwość wprowadzenia modyfikacji – między innymi w układzie wspomnianego wskaźnika – aby dopasować poziom trudności do naszych wymagań.
Czy warto zagrać w Chained Echoes?
Na tak postawione pytanie mogę odpowiedzieć tylko: tak, tak, bardzo tak! Gra zapewnia rozrywkę na długi czas, jest pięknie dopracowana, ma ciekawą fabułę oraz wciągający system walk. Porusza także nostalgiczne struny i wspaniale czerpie z szesnastobitowych japońskich erpegów, jednocześnie oferując coś świeżego i dobrze dopracowanego. Nie dziwi wcale, że Chained Echoes zachwyca krytyków – to naprawdę zacny tytuł.
Gra dostępna jest na PC, PlayStation, Nintendo Switch oraz Xbox One. Dobra wiadomość dla posiadaczy Xbox Game Pass – znajdziecie ją w katalogu!
oprawa dźwiękowa,
grafika,
szerokie możliwości eksploracji,
system walk,
ciekawa fabuła,
rozwój postaci.
zbyt duża liczba bohaterów, przez co nie wszystkim poświęcono należycie dużo uwagi.