Każdy, kto widzi nazwisko Scott w jakiejkolwiek czołówce, wie już, że otrzyma wciągającą i nieprzewidywalną produkcję. Trudno się dziwić, gdyż spod ręki brytyjskiego reżysera wyszły takie klasyki jak Łowca androidów, Obcy czy Blade Runner.
W tym roku mistrz science-fiction powrócił na mały ekran za sprawą serialu na platformie HBO — Wychowane przez wilki. Chociaż całość stworzona została przez Aarona Guzikowskiego, to jednak legenda kina stanęła za kamerą przy dwóch pierwszych odcinkach. Zapowiadało się niezwykle interesująco.
Androidy ratują ludzkość
W odległej przyszłości, około 2145 roku, pomiędzy dwoma potężnymi frakcjami — ateistami i wyznawcami boga Sola – mitraitami, wybucha wielka wojna o wpływy na ogarniętej chaosem Ziemi. Najpotężniejszą bronią religijnej grupy stają się tak zwane necromancery – androidy zaprogramowane do mordowania niewierzących przy pomocy fal dźwiękowych. Jednak zaawansowana technologia szybko wymyka się spod kontroli, co prowadzi do zniszczenia całego życia na Ziemi. Ocalali są zmuszeni do ucieczki, by znaleźć sobie nowe miejsce bytowania. Jednym z potencjalnie bezpiecznych krain ma być niewielka planeta o dość surowym klimacie – Kepler-22b.
Jednak na ów obszar wcześniej zostaje wysłana już para androidów — Matka i Ojciec, by wychować grupę ludzkich dzieci i dać początek nowej, ateistycznej cywilizacji. Zaawansowane roboty szybko jednak przekonują się, że nie będzie to wcale takie proste. Dorastające kilkulatki nie są przygotowane do życia w tak ciężkich warunkach. Coś, co na początku wydaje się być rajem, szybko zmienia się w walkę o przetrwanie. Zwłaszcza, gdy na planetę docierają Wyznawcy Słońca. To, co miało być nowym, lepszym początkiem, zmienia się w teren kolejnej batalii.
Ukłon w kierunku legendy kina
Chociaż serial Wychowane przez wilki to produkcja Aarona Guzikowskiego, to jednak trudno nie zauważyć w nim podobieństw do filmów science-fiction stworzonych przez Ridleya Scotta.
Na pierwszy rzut oka — androidy! W swoich dziełach brytyjski reżyser często zahaczał o cienką i dość umowną granicę między zaprogramowaną inteligencją, a ludzkimi odruchami i emocjami. W serialu HBO Matka, jako główna postać, cały czas jest rozdarta pomiędzy tym, do czego została stworzona, (bo jej początkowa rola była zgoła inna), a opieką na dziećmi często wychodzącą poza jej zakres obowiązków. Można powiedzieć, że targają nią iście człowiecze uczucia. To w pewien sposób odwrócenie stereotypowej konwencji dotyczącej androidów, jaką widzieliśmy do tej pory wiele razy. W roli damskiego androida mogliśmy zobaczyć genialną Amandę Collin, która musiała unieść cały ciężar emocjonalnej wiarygodności.
Takie postawienie sprawy zaczyna tworzyć pytania natury etycznej i filozoficznej. Czy roboty, chociaż najbardziej inteligentne, potrafią kochać jak prawdziwi rodzice? Czy mogą obudzić w sobie instynkt macierzyński? A jeśli tak, to jak je traktować? Równo z ludźmi? Czy to, że wciąż występują w roli służących, nie powinno wzbudzać naszego sprzeciwu?
W swoim serialu Guzikowski zadaje dokładnie te same pytania, które pojawiły się już we wcześniejszych produkcjach Ridleya Scotta.
Jak z tą fabułą?
Wychowane przez wilki miało w sobie olbrzymi potencjał. Mówiło się o wielkiej produkcji, która w oczekiwaniach powinna osiągnąć sukces Gry o Tron. Czy faktycznie dostaliśmy tytuł na wysokim poziomie? Nie wiem. Finał pierwszego sezonu pozostawił mnie ze sporymi wątpliwościami.
Początkowo w serialu dzieje się niewiele. Akcja, chociaż powolna, idzie jednostajnie do przodu. Klimat przedstawionej historii od pierwszej minuty jest na bardzo wysokim poziomie – czuć gdzieś to niebezpieczeństwo, niepewność, tajemnice. Z odcinka na odcinek poruszane są coraz to nowe zagadnienia, na jaw wychodzą kolejne fakty, lepiej poznajemy całe wydarzenia. Jednak wszystko to zgrabnie się zazębia i do siebie pasuje. Niestety do czasu.
Od połowy robi się chaotycznie. Z science, robi się bardziej fiction. Oglądając ma się wrażenie, że w pewnym momencie wszystko to, co przyszło do głowy scenarzyście, zostało od razu zrealizowane. Bez jakiegokolwiek krytycznego spojrzenia. Miszmasz, który z kolejnymi scenami zostawia odbiorcę z coraz większą liczbą pytań. Ostatni odcinek wygląda jakby zrobiony w pośpiechu i ucięty w połowie. Być może całość zostanie uratowana przez drugi sezon, ale… ile osób będzie chciało go obejrzeć po tak kiepskim zakończeniu?
Podsumowując, trudno mi jednoznacznie ocenić najnowszą produkcję HBO. Gdybym miała napisać coś tylko o pierwszej połowie, to na pewno byłby to dla mnie jeden z lepszych seriali tego roku. Niestety druga część nie jest już tak dobra. Nie zmienia to jednak faktu, że na kolejny sezon i tak czekam i obejrzę z ciekawości, by wiedzieć czy te końcowe zawirowania były jedynie przemyślanym zabiegiem reżyserskim, czy może sam Guzikowski zapędził się w róg, z którego trudno będzie mu sensownie wyjść.
https://www.youtube.com/watch?v=Yf36iUE87D8