Z musicalami już tak jest, że albo je ktoś kocha, albo nienawidzi. Nie istnieje nic pośrodku. Ja w stu procentach należę do tej pierwszej grupy. Dlatego też tak bardzo pokochałam filmy Bollywood. Wiecie, te sceny, kiedy bohaterowie stoją na przykład na stacji kolejowej albo też są na targu i nagle zaczynają tańczyć. Wszyscy, bez żadnego wyjątku. Do tego mają na sobie piękne i kolorowe ubrania… To zawsze wywołuje u mnie uśmiech na twarzy i szybsze bicie serca, a nogi same rwą się do tańca. Na kontynuację Mamma Mii przyszło nam czekać aż dziesięć lat (albo tylko, wszystko zależy od tego, co dla kogoś znaczy pojęcie „czasu”). Czy dwójka była równie dobra?
O co tutaj chodzi?
Córka Donny, Sophie, dorosła, odnalazła swoją prawdziwą miłość, ale nadal najważniejsze dla niej są marzenia matki. W związku z tym robi naprawdę wiele, żeby w końcu otworzyć hotel, czego za młodu pragnęła jej rodzicielka. Jednak nie wszystko układa się po myśli dziewczyny… Dwóch z trzech jej tatusiów nie zaszczyci swoją obecnością imprezy otwierającej hotel, pokłóciła się ze swoim mężem, i to dość poważnie, a szalejąca pewnego dnia burza odcina możliwość dostania się na wyspę, co oznacza ni mniej, ni więcej, że nie będzie gości… Przenosimy się także w czasie, aby w końcu poznać historię młodej Donny.
Zaproszenie do tańca
Nie mogłam się doczekać, aby obejrzeć ten film w kinie. Moje zniecierpliwienie skutkowało tym, że nawet odliczałam dni do premiery produkcji. I w końcu nadszedł ten dzień – zasiadłam w miękkim fotelu, z uśmiechem na twarzy i wielkimi oczekiwaniami. Które zostały spełnione i to nawet bardziej niż się spodziewałam… Nie sądziłam, że Meryl Streep nie zagra zbyt wielkiej roli, tym razem aktorka nie miała okazji, by pokazać ogromu swojego talentu. Za to pojawiła się Cher, a jej głos równie mocno mnie zachwycił. Jednak największe uznanie zdobyła Lily James, aktorka wcielająca się w młodą Donnę, czyli pojawiająca się w przeważającej ilości scen, zdecydowanie skradła czas w tym filmie. Jest naprawdę urodziwą dziewczyną, a poza tym ten jej uśmiech… No cóż, za każdym razem, kiedy się uśmiechała, ja robiłam dokładnie to samo. Zaowocowało to wyłącznie tym, że przez cały seans szczerzyłam się do ekranu. Ale naprawdę nie da się inaczej. I gdyby nie fakt, że byłam w kinie, a na około mnie siedzieli ludzie, zaczęłabym tańczyć po całej sali, bo jednak przeboje szwedzkiej Abby, zdobyły popularność oraz uznanie na całym świecie i miło się ich po prostu słucha. Tak, tutaj także usłyszycie mniej lub bardziej niesamowite utwory tego zespołu, chociaż pojawiają się i te, które mieliśmy okazję usłyszeć w pierwszej części. Wiadomym jest przecież to, że piosenki musiały w jakimś stopniu pasować do danej sceny, a nie być tam kompletnie „od czapy”. Myślę, że twórcom tej produkcji udało się to wyśmienicie.
Nie sposób nie wspomnieć o czymś tak fascynującym, jak śpiewanie i tańczenie. Słyszałam już opinie, że często bohaterka czy bohater zaczyna nucić utwór lub tańczyć w momentach, w których zupełnie się tego nie spodziewamy. Nie mogę się z tym zgodzić. Dla mnie wszystko było płynne, wychodziło tak naturalnie. To jest właśnie piękne w filmach tanecznych, że zwykła czynność, nawet wyjście na zakupy, może niespodziewanie się zamienić w coś niesamowitego i porywającego. Tego w Mamma Mia 2 na pewno nie zabrakło.
Trzej muszkieterowie i… niewiasta?
Film oceniam wysoko, lecz pewnej rzeczy mi tu zabrakło (oprócz ukochanej Meryl Streep). Mianowicie w pierwszej części było więcej Sama, Harry’ego oraz Billa, zaś w drugiej niewiele… Wiem, wiem, zaraz ktoś powie: „No przecież taka była fabuła. W jednej dziewczyna szukała swoich tatusiów, zaś w drugiej twórcy skupili się na zgoła czymś innym, nie mniej interesującym, czyli młodości Donny i jej przygodach”… I tak, wiem też, że tutaj mogłam mieć z nimi do czynienia w trochę inny sposób. Bowiem większość akcji stanowią retrospekcje, ukazanie drogi do odnajdywania samej siebie oraz tego, jak w ogóle poznała tę zwariowaną trójkę. Siłą rzeczy więc są oni młodsi i grają ich inni aktorzy. Ci także mają indywidualny specyficzny urok, na swój sposób ich polubiłam (chociaż dwudziestoparoletni Bill w ogóle nie przypadł mi do gustu), to jednak czuję sentyment do tych starszych jegomości, oni byli zabawni, po prostu miło mi się na nich patrzyło i nie tylko dlatego, że bardzo ich lubię.
Cofnąć się w czasie
Ciekawym elementem było to, że w końcu poznaliśmy sekretne życie Donny, o którym w pierwszej części jedynie słyszeliśmy barwne opowieści. Kogoś mogło lekko irytować to skakanie pomiędzy teraźniejszością a przeszłością, ale mi się bardzo podobało. Chociażby scena, jak Sophie oprowadza przyjaciółki jej matki po hotelu, przechodzą przez główne wejście i nagle widzimy budynek z czasów młodej Donny. Zauważyłam tylko jeden błąd, niedopatrzenie – otóż kiedy widzimy , jak dziewczyna zjeżdża po balustradzie schodów i te się po takiej zabawie rozlatują. Dlaczego więc dosłownie za kilka minut rozwalona jest jedynie balustrada, a schody wyglądają, jakby nigdy się nie załamały i nie zniszczyły? Czyżby zadziała się magia i Donna je tak szybko naprawiła?
Obejrzeć czy nie obejrzeć? Oto jest pytanie
Gorąco polecam ten film każdemu, chociaż mojemu narzeczonemu on się nie podobał. Ale tak jak pisałam na samym początku, takie produkcje albo się kocha, albo nienawidzi, on z pewnością należy do tej drugiej grupy. Ja na seansie bawiłam się świetnie, inni ludzie, przebywający ze mną na sali, pewnie także, bowiem co jakiś czas rozbrzmiewał gromki śmiech. Tak, tutaj również nie zabrakło humoru, tekstów, dzięki którym miało się ubaw po pachy. Zwłaszcza Rosie biła w tym wszystkich na głowę. A co najważniejsze, w tym filmie Brosnan zaśpiewał tylko jeden raz, a piszę o tym dlatego, że w poprzedniej części popisywał się swoim głosem dość często i niektórzy stwierdzili, że nie powinien tego więcej robić. No cóż, faktycznie lekko fałszował, ale nawet najlepszym może się to zdarzyć, prawda?
Śmiało mogę napisać, że Mamma Mia 2 z pewnością spodoba się osobom, które widziały jedynkę, a także lubującym się w takich klimatach – tu trochę muzyczki, tam tańca, no i ogrom śpiewania. Dołożyć do tego należy jeszcze przeboje słynnego zespołu i fajną historię, stanowiącą barwne tło, i mamy przepis na sukces!
Tytuł: Mamma Mia: Here We Go Again
Reżyseria: Ol Parker
Rok powstania: 2018
Czas trwania: 1 godzina 56 minut