Seria Assassin’s Creed nie tylko grami stoi

-

Na Popbookowniku miałem już nie raz pisać o Assassin’s Creed. Prawda, iż ta seria jest z nami od 2007 roku i trwa do dziś. Wirtualne przygody, gdzie gracz może wcielać się w skrytobójców, w różnych epokach czasowych, nie kończą się tylko na grach, ponieważ uniwersum ma trochę więcej do zaoferowania. 
Assassin's Creed
Assassin’s Creed / Ubisoft
Książki, komiksy, animacje? Trochę tego jest! 

Pierwszym, co może przyjść do głowy, kiedy mowa o tej serii, są książki. Na rynku pojawiło się kilka papierowych pozycji.

Chyba najbardziej rozpoznawalną, przychodzącą na myśl, jest seria książek autorstwa Olivera Bowdena składająca się z dziewięciu opowieści, znane od 2009 do 2017 i odpowiednio korespondują z grami od Ubisoftu, co miały premiery w tym okresie czasu. 

Wielu graczy narzekało, że wspomniane pozycje opisywały historię, jaka działa się w grach, do tego stopnia, że jeśli ktoś przeszedł chociażby cześci nawiązujące do przygód Ezio Auditore, to czuł się, jakby otrzymał powtórkę w wersji pisemnej. 

Dopiero z biegiem czasu w niektórych książkach pojawiały się wątki, nie wspomnianych w grach, lub gdy już takowe były, rozwijano je, co pozwalało fanom na tworzenie teorii na temat przyszłości i zmian w historii, jakie przyniosą następne odsłony. 

Nie tylko dla dorosłych! 

Później na rynku pojawiła się seria książek bardziej młodzieżowych, odchodzących od tego, co działo się w grach o podtytule Ostatni potomkowie, za jaką odpowiadał Matthew J. Kirby, i składała się ona z trzech części. 

Druga strona medalu

Seria Assassin’s Creed ma to do siebie, iż w większej mierze przedstawia konflikt, gdzie to Templariusze są tymi złymi, jacy chcą zapanować nad światem. Twórcy gier, ale i książek, sprawili, iż w trzeciej części oraz Rogue w końcu zobaczyliśmy, jak wygląda protagonista z tej drugiej strony. 

Nie zawsze wychodziło to idealnie i gdyby Ubisoft faktycznie przykładał się do tych projektów konkretnie, a nie tylko robił, co mógł, by rozwinąć serię przynoszącą złote jaja. 

Szaleństwo w rytmie fantasy. „Tiny Tina’s Wonderlands” – recenzja gry wideo

Nawet książka Herezja udowodniła, że można stworzyć publikację, gdzie wymieszane zostały wątki z przeszłości i teraźniejszości o bardzo różnej jakości, co demonstrowało, że ta forma nie do końca pasuje do tego całokształtu. 

Film aktorski nie był zły, ale mógłby być lepszy

I nie piszę tutaj tylko o produkcji z 2016 roku, gdzie postać tytułowego asasyna grana była przez Michaela Fasbendera. Mam na myśli również krótkometrażowy film dziejący się przed wydarzeniami znanymi nam z drugiej części. Oba zrealizowane świetnie, zwłaszcza jeśli spojrzymy na to, co chciano dzięki nim dodać do uniwersum. Pierwszy stał się wstępną próbą przeniesienia opowieści do realnego świata, co wyszło dość dobrze, ponieważ dzięki tej produkcji na serię zwróciły uwagę osoby, jakie nie są graczami lub nie znajdowały powodów, by sięgnąć po nią wcześniej. 

Drugi natomiast stał się świetnym dowodem na to, że fabuły stworzone w Ubisofcie nigdy nie przestają nudzić odbiorcy, a wybrane ich pozycje stały o wiele lepiej zaplanowane, niż można się tego spodziewać od samego początku. 

Kto tu lubi animacje? Bo jest ich kilka i to bardzo dobrych

Ku zaskoczeniu wielu fanów, od Ubisoftu zaczęły pojawiać się animacje, które miały na celu zakończenie niektórych wątków czy też okresów historycznych, jednocześnie dając potencjalne zielone światło na to, co prawdopodobnie pojawi się w przyszłości. 

Twórcy nie pozostawali również bierni w sytuacji, gdzie pojawiła się możliwość stworzenia czegoś, co łączy odsłony tytułów. Kiedy Assassin’s Creed II pojawiło się na rynku, wiadomo było, że to dopiero początek zabawy, a bohater, jakiego wtedy nam zaserwowano, prawdopodobnie zostanie z nami na dłużej. I tak się stało, ponieważ później ujawniano się informacje o nadchodzącym Brotherhood. 

To była świetna okazja, by wspomnieć o Ascendance, czyli krótkiej animacji wprowadzającej do wspomnianego tytułu, i fakt, że odbiegała formą od aktorskiego Rodowodu, sprawił, iż to, co przedstawia trylogia o Ezio, wciągnęło niejednego gracza do świata serii. 

Później wydano Embers z 2011 roku, gdzie mogliśmy zobaczyć schyłek życia madmienionego przeze mnie już wcześniej bohatera, czyli Ezio Auditore. Widzieliśmy sceny, kiedy to starzec, mimo swojego wieku, dalej potrafił pokazać, iż nie podda się bez walki, jednocześnie przy tym przekazując wiedzę następnemu pokoleniu wojowników. 

Nie możemy zapomnieć o komiksach! 

Nie jest ich co prawda za wiele, ale ten tekst nie mógłby być uznany za kompletny bez nich. Na przestrzeni lat pojawiło się aż dziesięć takich publikacji. Wydane zostały odpowiednio po grach, co pozwoliło graczom na wkręcenie się jeszcze bardziej w świat, chociaż niektóre z nich nie nawiązywały do protagonisty z równolegle opublikowanej w danym roku gry. 

Na pewno ta forma przygód asasynów trafi do fanów opowieści graficznych niż książkowych, niemniej są one równie ważne, nawet jeśli wątki i powiązanie z główną serią gier jest luźne. 

Przygotowując ten tekst, wiem jedno, a mianowicie: seria Assassin’s Creed została niesamowicie srozbudowana na przestrzeni ostatnich piętnastu lat, czego dowodzą animacje, filmy czy komiksy i książki. 

Nie można również obojętnie przejść obok faktu, że jest ona dalej rozwijana, o czym świadczy, chociażby premiera nadchodzącego dodatku Ragnarok, jaki to ma mieć swoją premierę 10 marca tego roku.

GrafikaUbisoft
Karol Riebandt
Karol Riebandthttp://improbite.pl/
Gość, do którego dzwoni Rick, gdy Morty ma wolne. Maruda i gracz, ale nie pogardzi też dobrym komiksem i książką.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu