Archeologia to mój żywioł. „Escape Quest: Poszukiwacze zaginionego skarbu” – recenzja gry książkowej

-

Kiedy słyszę o Egmoncie, to od razu przychodzi mi do głowy kilka tytułów, o których co jakiś czas sobie przypominam. Jednak wydawnictwo zawsze kojarzy mi się przede wszystkim z książkami. Zostałam mile zaskoczona faktem, że na rynku pojawiła się seria Escape Quest. I nagle zamiłowanie do komiksów oraz planszówek można połączyć w jedno.

Jest to seria gier książkowych, która pozwala przeżyć dreszczyk emocji z Escape Roomu, bez wychodzenia z domu. Poszukiwacze zaginionego skarbu dają możliwość poczucia się jak Indiana Jones, ale na papierze. Czy paragrafowa powieść, role playing i łamigłówki rodem z największych zagadek to przepis na sukces?

Archeologia to mój żywioł. „Escape Quest: Poszukiwacze zaginionego skarbu” – recenzja gry książkowej

Kto za tym stoi?

Escape Quest to seria, dzięki której czytelnik staje się bohaterem książki. Za stworzeniem takiej formy rozrywki stoi grupa Kaedama, czyli Antoine Bauza, Corentin Lebrat, Ludovic Maublanc i Théo Rivière. Oprawą graficzną zajął się Christophe Swal, znany ilustrator, który już ponad dwadzieścia lat wzbogaca swoimi rysunkami komiksy, gry planszowe czy literaturę młodzieżową. Kiedy dowiedziałam się, kto stoi za tak zacnym przedsięwzięciem wiedziałam, że muszę zobaczyć, o co tyle szumu. Powstało kilka podobnych projektów, chociażby interaktywne książki, ale EQ, to bardzo ciekawa propozycja.

Archeologia to mój żywioł. „Escape Quest: Poszukiwacze zaginionego skarbu” – recenzja gry książkowej

Ładne wydanie

Odbiorca otrzymuje dziewięćdziesięcio sześcio kartkowy tytuł, który ma matową, grubą, bardzo przyjemną w dotyku okładkę, a wielkość pozycji formatem jest zbliżona formatem do A4. W środku znajdują się kolorowe i czarno-białe zadania – naprawdę przyciągają uwagę. Aż chce się rozwiązywać zagadki. Całość jawi się jako ciekawa podróż po całym świecie. Wraz z kolejnymi stronami, można dowiedzieć się wielu ciekawostek z danego kraju. Nauka poprzez zabawę jest super sprawą.

Archeologia to mój żywioł. „Escape Quest: Poszukiwacze zaginionego skarbu” – recenzja gry książkowej

Włącz tryb offline

Rozgrywka jest prowadzona na stronach tytułu i nie potrzeba jakichś specjalnych aplikacji ani dodatków. Stwierdzenie, że to taka gra offline dla jednego gracza, będzie jak najbardziej trafne. Oczywiście można rozwiązywać zadania w grupie, ale najlepiej spróbować samemu, czy podoła się im wszystkim. Twórcy wspominają, że jeśli ktoś utknie na zagadce, warto zapoznać się ze wskazówkami, znajdującymi się na końcu książki. Domownicy również mogą okazać się pomocni. Całość powinno się przejść w około trzy godziny, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby dawkować sobie rozrywkę i wracać do niej po jakimś czasie. Ja skończyłam Escape Quest na jednym posiedzeniu.

Archeologia to mój żywioł. „Escape Quest: Poszukiwacze zaginionego skarbu” – recenzja gry książkowej

Dodatki

Dodatkowym urozmaiceniem są dwie zakładki, które znajdują się przy przedniej i tylnej okładce. Trzeba je delikatnie oderwać, a perforacje naprawdę to ułatwiają. Każda z nich ma inne zadanie, na przykład jedna służy do odkrycia, które strony są dostępne na danym etapie gry. Nie zabrakło również miejsca na notatki pomagające przy łamigłówkach. Warto jednak posiadać osobną kartkę jeśli chcecie, żeby bliscy również mogli skorzystać z zabawy w Escape Quest. Nie zapomnijmy również o sekcji Top Secret, czyli dwóch, złączonych stronach. W środku znajdują się wskazówki oraz rozwiązania zagadek. Ta część jest bardzo pomocna, gdy natrafi się na „ścianę” i nie można ruszyć dalej.

Archeologia to mój żywioł. „Escape Quest: Poszukiwacze zaginionego skarbu” – recenzja gry książkowej

Ale o co w tym tak naprawdę chodzi?

Na początku czytamy zasady gry oraz kilka wskazówek, które będą pomocne podczas rozgrywki. Następnie przechodzimy do zabawy. Czytelnik odkrywa, że staje się adeptem/adeptką eksploracji i  w rękach trzyma pamiętnik najbardziej znanej odkrywczyni, Sarah Edson-Taylor. W środku skrywa się wiele tajemnic, odkrywanie kolejnych stron pomaga w znalezieniu skarbu.

Gracz uznawany jest za godnego wykonania misji, a zagadki stworzone są tak, że idzie się tropem podróżniczki. Co się z nią stało? Czyżby ktoś uprowadził Sarah? Nic nie jest jasne, a dziennik ma pomóc to zmienić.

I nagle kobiety stają się Larą Croft, a panowie Indianą Jonesem, główkując, domyślając się, obracając czy wytrzeszczając oczy. Detale są ważne, a jak wiemy z archeologicznych filmów – każdy ruch ma znaczenie. Bardzo mi się podoba, że twórcy dostosowali barwy ilustracji do tematyki tytułu. Nie ma tu rażących neonów, a w większości to stonowane kolory ziemi. Kiedy przewraca się kartki, na niektórych można dosłownie zobaczyć piasek.

Poza zadaniami znajduje się również dużo stron z pamiętnika, opisujących dane miejsca czy sytuacje, w których znalazła się Sarah.

Archeologia to mój żywioł. „Escape Quest: Poszukiwacze zaginionego skarbu” – recenzja gry książkowej

A jak to wszystko działa?

Zasady są banalne. Zaczynamy od początku (wow, odkrycie!), a potem postępujemy zgodnie z instrukcjami. W pewnym miejscu jest mapa, do której trzeba użyć jednej zakładki, a użytkownik sam decyduje, gdzie uda się dalej. Po wykonaniu całego zdania, znów wraca się do mapy. I to jest dobre, bo każdy może przejść grę w inny sposób.

O tym, czy rozmyślania są słuszne, można przekonać się po liczbach będących w lewym, górnym roku. Znajdują się tam numery stron, z których powinniśmy trafić. Poziom łamigłówek jest różny: są takie, gdzie trzeba spędzić nad nimi naprawdę sporo czasu. Gra w Escape Quest wymaga logicznego myślenia, spostrzegawczości, nietuzinkowego podejścia oraz wiedzy matematycznej, ponieważ rozwiązaniami są w większości liczby odpowiadające stronom. Muszę przyznać, że kilka razy musiałam się nieźle nagimnastykować i uruchomić szare komórki, jednak wynik daje niemałą satysfakcję.

Archeologia to mój żywioł. „Escape Quest: Poszukiwacze zaginionego skarbu” – recenzja gry książkowej

Ostatecznie…

Muszę przyznać, że przygoda z Poszukiwaczami zaginionego skarbu bardzo mi się podobała, a czas spędziłam niezwykle miło. Zagadki intrygują i uczą. Całość pozwala poczuć się jak podróżnik odkrywający zaginione relikty czy starodawne skarby. Gamebook został tak skonstruowany, że łatwo jest wejść w klimat. Idealna pozycja dla miłośników łamigłówek oraz fanów przygód rodem z Indiany Jonesa. Polecam i wiem, że na pewno sięgnę po inne pozycje z serii Escape Quest. Szczególnie moją uwagę przyciąga Sam w Salem.

Archeologia to mój żywioł. „Escape Quest: Poszukiwacze zaginionego skarbu” – recenzja gry książkowej

 

Tytuł: Escape Quest: Poszukiwacze Zaginionego Skarbu

Liczba graczy: 1+

Wiek: 12+

Czas rozgrywki: ok. 180 minut

Wydawnictwo: Egmont

 

 

Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Egmont, więcej o grze przeczytacie tutaj:

Archeologia to mój żywioł. „Escape Quest: Poszukiwacze zaginionego skarbu” – recenzja gry książkowej

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

Miłośnicy Indiany Jonesa i Lary Croft powinni szybko sięgnąć po tytuł.
Katarzyna Gnacikowska
Katarzyna Gnacikowska
Rodowita łodzianka. Z papierków wynika, że magister inżynier po Politechnice Łódzkiej, jednak z zawodem nie mogą się znaleźć. Wolny duch szukający swojego miejsca na ziemi, Wielka fanka seriali maści wszelakiej, szczególnie Supernatural, Teen Wolf, American Horror Story, ale nie ma co się ograniczać. Książkoholiczka (nie dla obyczajówek i historycznych!) pierwszej wody, która prawdopodobnie umrze przygnieciona swoimi "małymi" zbiorami. Lubi się śmiać, czytać i spędzać miło czas. Nie lubi chamstwa, hipokryzji i beznadziejnych ludzi. Dobra znajoma Deadpoola i Doktora Strange.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Miłośnicy Indiany Jonesa i Lary Croft powinni szybko sięgnąć po tytuł. Archeologia to mój żywioł. „Escape Quest: Poszukiwacze zaginionego skarbu” – recenzja gry książkowej