Amerykański sen? ,,Nomadland” – recenzja filmu

-

Jak dobrze wrócić do kina! Szczególnie, że wciąż można nadrobić premiery z ostatnich miesięcy. Wyjątkową popularnością cieszy się Nomadland – trzykrotny laureat Oscara. W przypadku dokumentu fabularyzowanego to nie lada wyróżnienie. Czy jest się czym ekscytować? A może ostatecznie film powinien otrzymać nagrodę jedynie za zdjęcia?

Fern żyje na marginesie społeczeństwa. Po śmierci męża  inwestuje w niezbyt nowego vana i rusza w drogę. Gdzie zmierza? Przed siebie – i to dosłownie. Kobieta przemierza Amerykę, przyjmując oferty prac sezonowych. Rytm pór roku wyznaczają jej kolejne zlecenia. Zimę spędza w Amazonie, latem zajmuje się polem campingowym, a później jedzie do Nebraski na zbiór buraków cukrowych. W międzyczasie zatrudnia się jako pomoc kuchenna w podrzędnej burgerowni. Nieważne, że praca może być podła, oby tylko zdołała pokryć wydatki na życie. Fern przez cały czas podkreśla, iż nie jest bezdomna, po prostu nie posiada stałego miejsca zamieszkania. Tak jak ona żyje tysiące Amerykanów – bez oszczędności i perspektyw na przyszłość. Mieszkają w kamperach i przystosowanych vanach. Co roku spotykają się na środku pustyni, gdzie nawiązują przyjaźnie i pomagają sobie w trudnych sytuacjach.

Film powstał na motywach reportażu Jessiki Bruder o tym samym tytule. Książka została nominowana do tegorocznej Nagrody imienia Ryszarda Kapuścińskiego i jest w ścisłym gronie faworytów do jej otrzymania. Jej ekranizacją zajęła się Chloé Zhao. Reżyserka zdecydowała się przywołać historie trzech amerykańskich nomadek – Frankie, Swankie i Lindy May. W filmie fragmenty książki nie zostały odwzorowane w skali jeden do jednego, część wydarzeń stanowi fantazję twórców. Co ciekawe, w dokumencie zgodziły się wziąć udział dwie postacie z reportażu Jessiki Bruder – Swankie i Linda May.

Co przyniesie los

Zhao ze szczególną swobodą potraktowała wątek Fern (Frances McDormand). W dokumencie kobieta jest ukazana jako silna, samotna wilczyca, która poprzez trudne doświadczenia stopniowo uczy się życia w vanie. Wielbiciele romansów mogą obstawiać, że wszystko zmieni się, gdy na jej drodze pojawi się odpowiedni mężczyzna. I rzeczywiście, poznajemy Dave’a (David Strathairn), który od początku żywi do Fern sympatię. Ich drogi krzyżują się parokrotnie, aż wreszcie kobieta staje przed trudnym wyborem: czy jest w stanie zrezygnować ze świeżo nabytej niezależności i dać szansę rodzącemu się uczuciu?

Amerykański sen? ,,Nomadland” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Nomadland”/Searchlight Pictures/Disney Polska

Czytelnicy książki mogą się obawiać, że wątek romantyczny spłyci przekaz całości. Umieszczenie go w filmie było obarczone ryzykiem, jednak Zhao pozwoliła Fern wyjść z sytuacji z twarzą. Ekspresja Frances McDormand to kolejny aspekt wart wspomnienia. Aktorka kreuje postać pozornie niewzruszoną, jednak przepełnioną uczuciami. Z towarzyszącymi jej emocjami idealnie korespondują kadry przedstawiające dziką przyrodę. Aktorka musiała zagrać w wielu scenach naturalistycznych – między innymi kąpała się naga w jeziorze i wypróżniała do wiaderka w vanie.

Samotność twardzielek

Autentyczni bohaterowie to kolejny atut Nomadlandu. Chociaż w filmie uwaga widza skupia się głównie na Fern, trzeba docenić dwoje pobocznych protagonistów – Swankie i Lindy May.  Grają same siebie, opowiadają własne historie, a widz nie może nie podziwiać ich odwagi i hartu ducha. W końcu mowa o dwóch starszych kobietach przemierzających samotnie amerykańskie bezdroża.

Wszystkie bohaterki imponują zaradnością w trudnych sytuacjach. W pamięć szczególnie zapada wątek Swankie, która – świadoma postępującej choroby – żegna się z życiem i szykuje się na śmierć. Woli odejść na własnych warunkach, niż dogorywać w szpitalu. Jej marzeniem jest dotrzeć vanem na Alaskę. Za to Lindę May perspektywa podróży w nieznane powstrzymuje przed samobójstwem. Kobieta w jesieni życia postanawia dać sobie ostatnią szansę i zobaczyć, gdzie rzuci ją los.

Drogi i bezdroża

W swojej poetyce Nomadland przypomina Wszystko za życie w reżyserii Seana Penna. Za pośrednictwem zdjęć widz odbywa podróż przez Amerykę, jakiej nie zna z przekazów popkulturalnych. Na ekranie mamy pustynie, zielone enklawy i bezkresne bezdroża. Ponadto można dostrzec subtelne podobieństwa pomiędzy bohaterami. Alex wybrał włóczęgę, chcąc uciec od rzeczywistości. Podczas przemierzania Ameryki odkrywa siebie, zaczyna dostrzegać własny potencjał. Być może życie w vanie nie jest dla Fern sposobem samorealizacji, jednak w miarę podróży coraz bardziej się w nim odnajduje. Chociaż bywa trudno, w wielu sytuacjach odkrywa uroki wolności i samotności.

Amerykański sen? ,,Nomadland” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Nomadland”/Searchlight Pictures/Disney Polska

W filmie pojawia się wiele scen pozbawionych dialogów, dlatego równie ważna jest tutaj rola ścieżki dźwiękowej. Z obrazem doskonale koresponduje muzyka, która zgrabnie wypełnia momenty ciszy. Jest idealnym tłem, ponieważ nie zapada w pamięć, a jednak pasuje do całości.

Oscarowa produkcja?

Każdy film to praca kolektywna. Nagrody za Nomadland otrzymało wielu twórców, jednak szkoda, że wśród nich nie znalazł się odpowiedzialny za zdjęcia Joshua James Richard. Zaskoczenia nie budzi również Oscar dla Chloé Zhao za reżyserię. Najczęstszym przedmiotem dyskusji jest zasadność otrzymania nagrody za najlepszy film. Najwięcej rozbieżności występuje w rozmowach między czytelnikami reportażu a osobami, które pierwszy kontakt z Nomadlandem miały w kinie.

Wśród najczęstszych zarzutów pojawia się statyczność fabuły. Zhao posługuje się skromnym językiem filmowym. Wiele obrazów ma wymiar metaforyczny, a poetyka ekranu skłania do refleksji. Rzeczywiście, osoby oczekujące fajerwerków mogą odczuć znużenie. Od filmu oscarowego z reguły mamy wyższe oczekiwania.

Amerykański sen? ,,Nomadland” – recenzja filmu

 

Tytuł oryginalny: Nomadland

Reżyseria: Chloé Zhao

Rok premiery: 2020

Czas trwania: 1 godzina 47 minut

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

Poetyckie kino drogi, bez ukierunkowania na porywającą fabułę. Film dla wrażliwców, potrafiących docenić piękne kadry i magię ciszy na ekranie. „Nomadland” to odbicie amerykańskiej rzeczywistości starszych ludzi. Surowe, ale prawdziwe.
Kaja Folga
Kaja Folga
Czarownica od strony matki. Potterhead od 10. roku życia, wciąż rozdarta między Ravenclawem a Slytherinem. Jak przystało na wiedźmę, ma domek w lesie, cztery koty, półki pełne książek i szafki pełne herbaty. Wraz z kolejnymi perełkami popkultury odkrywa nowe tożsamości. Wielbicielka RPG, LARP-ów i sesji opisowych, którym poświęca czas między artykułami. W tekstach przemyca podprogowy przekaz feministyczny, chociaż chętnie zaprasza na obiad.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Poetyckie kino drogi, bez ukierunkowania na porywającą fabułę. Film dla wrażliwców, potrafiących docenić piękne kadry i magię ciszy na ekranie. „Nomadland” to odbicie amerykańskiej rzeczywistości starszych ludzi. Surowe, ale prawdziwe.Amerykański sen? ,,Nomadland” – recenzja filmu