Wydział 7 to seria komiksów składająca się z czterech zeszytów: Operacji Totenkopf, Larinae, Żywej Wody, Martwej Wody (piąty został już zapowiedziany). Każdy z nich liczy sobie po około trzydzieści cztery strony, co w przypadku tak fantastycznie rozwijającej się historii jest trochę małą liczbą, ale też należy wziąć pod uwagę, iż wydawanie tomów w takim systemie w dość ciekawy sposób buduje napięcie i sprawia, że po zakończeniu jednego już nie można doczekać się następnego. Jednak czy Wydział 7 ma szansę podbić serca Polaków i trafić na pierwsze miejsca list sprzedaży?
To bardziej realne niż mogłoby się wydawać
Wydział 7 to seria opowiadająca o SB-ekach, którzy w latach 60. mierzą się z paranormalnymi zagrożeniami wywołanymi przez Rosjan na terenie Polski. Bohaterowie, mimo że związani z rosyjskimi służbami, są dość normalni, starają się działać dla dobra ludności a nie Matki Rosji.
W każdym z poszczególnych zeszytów postacie pierwszoplanowe rozwiązują zagadkę nie do wyjaśnienia, zazwyczaj starają się oni je rozwiązać za pomocą słowa. Jednak jeżeli ono nie przynosi żadnych efektów, to wtedy do akcji wkraczają pięści albo broń palna. Ważną rolę w całej historii odgrywają również kościół i wiara katolicka. Ksiądz Jakub, który bardzo ściśle współpracuje z SB, dokłada swoje pięć groszy do każdej ze spraw i trzeba mu przyznać, że robi to w spektakularny sposób, kto by pomyślał, że zwykły duchowny może być takim kozakiem.
Amerykańska Kreska…
Można by rzec, że Wydział 7 to istne pomieszanie z poplątaniem. W sumie to trochę tak jest, ponieważ widząc połączenie amerykańskiej kreski i polskich realiów życia za czasów PRL , nasz mózg automatycznie stara się je jakoś przetworzyć, daje nam sygnał, że coś tu nie gra. Mi to jakoś bardzo przeszkadzało, wiem, iż to tylko fikcja literacka, a autor chciał, żeby całość była po prostu ładna dla oka, co mnie nie dziwi – w końcu kto chciałby czytać o komisarzu Wiesławie? Nie zmienia to jednak faktu, że bohaterowie przypominają postacie z Archera niż naszego rodzimego podwórka.
Dajcie mi już piąty tom
Wszystkie cztery zeszyty są ze sobą ściśle powiązane, można co prawda czytać je oddzielnie, ale wtedy istnieje ryzyko, że pewne rzeczy nam umkną, przez co odbierzemy sobie radość z poznawania głównych bohaterów tej historii. Pierwsze cztery tomy ogromnie mnie zaciekawiły, cała opowieść jest spójna, zaskakująca, a przede wszystkim niebywale wciągająca. Ogromny szacunek należy się twórcom za konkretne i kreatywne podejście do tematu – naprawdę ciężko znaleźć na ryku komiksowym drugie takie dzieło, które w pozytywny sposób zaskakuje czytelnika. Nie mogę się doczekać premiery piątej części, jak zdradzili autorzy na facebookowej stronie (Wydział7), będzie on nosił tytuł Dobranocka, niestety data premiery nie została jeszcze ujawniona.
Czytajmy polskie komiksy
Z całego serca współczuję polskim rysownikom oraz scenopisarzom, zajmującym się tworzeniem komiksów. Z każdym kolejnym dziełem, które wpada w moje ręce, uświadamiam sobie, jak bogaty i pełen niespodzianek potrafi być rysunkowy świat stworzony przez naszych rodaków. Niestety, nie mają oni szansy przebicia się ze swoją pracą i zawalczenia o czytelnika. Jest to głównie związane z tym, że bez znaczenia, czy wejdziemy do mniejszej księgarni albo większego sklepu, i tak zawsze na najlepszym miejscu sprzedażowym zobaczymy Spidermana albo Batmana. Ja za to chciałbym tam znaleźć właśnie Wydział 7, ponieważ uważam, iż ta seria w pełni zasługuje na to, żeby dotrzeć do szerszego grona odbiorców.
Zachęcam was wszystkich bardzo serdecznie do zapoznania się z Wydziałem 7, w wersji papierowej czy też elektronicznej, jak wam wygodnie. Dajcie szansę tej serii i pozwólcie sobie na poznanie innych dzieł niż te z pierwszych miejsc list sprzedaży. Wszystkie cztery tomy dostają ode mnie wspólną ocenę 8/10!