A ślub można wziąć? „Welcome to… Nowe Las Vegas” – recenzja gry planszowej

-

Na początek kilka faktów: w Las Vegas znajduje się ponad tysiąc siedemset kasyn, a za trzydzieści pięć dolarów i dziesięć minut wolnego czasu da się wziąć ślub, bo właśnie w tym mieście odbywa się ich ponad sto tysięcy rocznie! Na ulicach można spotkać spłukanych klientów, a w domach mierzyć się z brakiem wody w rurach. A jednak mimo licznych kontrastów, to miejsce kusi setki tysięcy turystów i pobudza wyobraźnię milionów ludzi na całym świecie. Ale to mowa o starym Las Vegas, a jak prezentuje się jego nowa wersja? Cóż, sprawdźmy!
Zawartość pudełka

Tak naprawdę nie ma tu wiele do odkrywania: sporej wielkości notes punktacji z planem miasta oraz licznymi wskazówkami, osiemdziesiąt jeden kart kasyn (z różnorodną zawartością), dwadzieścia jeden kart projektów oraz osiem\ kart wariantu gry jednoosobowej – to wszystko! A jednak tylko tyle wystarczy, aby móc spędzić przy Welcome to… Nowe Las Vegas ponad pół godziny i to nawet solo!

A ślub można wziąć? „Welcome to… Nowe Las Vegas” – recenzja gry planszowej

Idea i cel gry

Za nowy tytuł, wydany dzięki staraniom wydawnictwa Rebel, odpowiadają Alexis Allard (mający doświadczenie w tworzeniu jednoosobowych wariantów gier planszowych dzięki Small Islands, Tanuki Market), Anne Heidsieck (ilustratorka takich tytułów jak Carcassonne: Safari, Majestat; Królewska Korona oraz Meeple War), a także Benoit Turpin (założyciel grupy MALT, zrzeszającej projektantów gier planszowych, autor Optimo!). Cała trójka pracowała uprzednio przy projekcie Welcome to… Miasteczko marzeń, który był zaprojektowany z myślą o samotnych graczach, jak i osobach szukających intelektualnego wyzwania w budowaniu miasteczek. Jeśli tylko mieliście do czynienia z ich poprzednim tytułem, to Welcome to… Nowe Las Vegas was nie zaskoczy, bowiem omawiana gra opiera się na takiej samej mechanice rozgrywki. Ba, sami autorzy zachęcają w instrukcji, aby najpierw sięgnąć po Miasteczko marzeń i dopiero później rozpocząć przygodę z Las Vegas w roli głównej.

A ślub można wziąć? „Welcome to… Nowe Las Vegas” – recenzja gry planszowej

Celem gry jest zbudowanie nowego imperium złożonego z kasyn, hoteli, pól golfowych oraz innej infrastruktury, przeznaczonej dla zamożnych i żądnych wrażeń turystów. Każdy gracz posiada dwustronny arkusz (z mapą miasta oraz stroną do śledzenia celów i wyników). Sama zabawa polega na odwracaniu trzech kart z trzech różnych stosów, aby utworzyć z nich trzy zestawy z numerem kasyna oraz przypisaną mu akcją. Powinny być one ułożone w kolejności numerycznej, jednak to nie decyduje jednoznacznie o wygranej. Planszówka oferuje wiele ścieżek rozwoju i trzeba się czasami solidnie nagłówkować, zanim przyjdzie nam zdobyć tytuł najlepszego architekta Nowego Las Vegas.

A ślub można wziąć? „Welcome to… Nowe Las Vegas” – recenzja gry planszowej

Ruletka ruszyła!

Grę zaczynamy od rozłożenia dwóch arkuszy przed każdym graczem, wylosowaniu po jednej karcie realizowanego projektu w kolorze różowym, fioletowym oraz żółtym, których zawartość ukrywamy przed rywalami, oraz ułożeniu w trzech stosach kart kasyn, awersami do góry. W tym momencie każdy uczestnik decyduje, czy może wziąć potajemnie kredyt (od banku lub mafii) na swoje inwestycje czy też zrezygnuje z tego pomysłu (aczkolwiek od tego zależy wysokość pożyczki udzielonej w kolejnych etapach).

Projekty są różne: jeden polega na wybudowaniu trzech dużych hoteli, inny – siedmiu dowolnych hoteli (małych lub dużych), kolejny – dwóch obiektów sąsiadujących ze sobą czy też posiadaniu czterech sąsiadujących ze sobą budynków.

A ślub można wziąć? „Welcome to… Nowe Las Vegas” – recenzja gry planszowej

Po wyciągnięciu trzech kart każdy musi otworzyć kasyno (wpisując jego numer na jednej z czterech ulic – miejsca nie mogą się powtarzać). Wbrew pozorom, to wcale nie takie proste, bowiem wymaga przede wszystkim pieniędzy – jeśli nam ich brakuje, wówczas obiekt jest w budowie i blokuje nam możliwość powstawania inwestycji. Na szczęście otwarcie oznacza automatyczną spłatę zadłużenia. Kolejne kroki mają na celu rozbudowanie imperium o nowe elementy:

  • Ulice: kasyna powinny być otwierane przy liczbach parzystych lub nieparzystych, bo według graczy to właśnie przynosi im szczęście. Na koniec gry ten, kto ma najdłuższy ciąg kasyn na każdej z ulic, zdobywa dodatkowe punkty.
  • Hotele: to nie takie proste, bowiem nowy budynek wymaga otworzenia wszystkich kasyn wzdłuż danej alei. Jak nam się to uda, automatycznie pozostali uczestnicy są zmuszeni do stawiania jedynie małych obiektów, otrzymując za to mniejszą liczbę punktów.
  • Dołki: to pola golfowe, które pojawiają się w okolicy kasyn. Muszą one przylegać do otwartego już obiektu.

A ślub można wziąć? „Welcome to… Nowe Las Vegas” – recenzja gry planszowej

Każda karta posiada też określony efekt, nie wspominając o tym, iż klientów można zabierać na przejażdżki limuzynami, a także zagwarantować miejsce na specjalnych pokazach otwarcia obiektu w obecności pani burmistrz. Dodatkowe akcje bonusowe (szybkie otwarcie, darmowa akcja, albo rozbudowa kasyna) znacznie przyśpieszają dynamikę samej rozgrywki sprawiając, iż za każdym razem inaczej kształtuje się sama gra.

Zabawa kończy się w momencie, gdy jeden zawodnik oznaczył ostatnie pole na torze otwarcia, osiągnął cele wszystkich trzech kart lub też wybudował kasyna na czterech ulicach. Podliczamy punkty i wyłaniamy nowego miejskiego mistrza architektury.

A ślub można wziąć? „Welcome to… Nowe Las Vegas” – recenzja gry planszowej

Zalety i wady Welcome to… Nowe Las Vegas

Zacznijmy od tego, iż w omawiany tytuł może zagrać zarówno jedna osoba, jak i cała gromada, licząca ponad pięćdziesiąt osób. Jedyną wadą gry staje się wówczas ograniczona liczba arkuszy oraz czas – nikogo zapewne nie zaskoczy fakt, iż rozgrywka zajmie o wiele więcej, niż pół godziny w przypadku wersji solo. Niestety, problem pojawia się w momencie, gdy brakuje nam notesu punktacji – nie mamy możliwości oznaczania i zamazywania określonych miejsc, a bez tego cała zabawa traci swój sens. Jedyną opcją pozostaje zostawienie jednego czystego arkusza i zrobienie kolorowych kopii. Do wad zaliczyć można niemal kompletny brak interakcji z innymi graczami, niemniej wynika to z samej mechaniki.

A ślub można wziąć? „Welcome to… Nowe Las Vegas” – recenzja gry planszowej

Tytuł posiada niewielkie rozszerzenie, niestety niedostępne dla polskich graczy. Vegas Goodies Cards to zestaw sześciu kart oznaczonych gwiazdką, które działają na zasadzie jokera – gracz wprowadza pożądaną przez siebie liczbę kasyna, co znacznie ułatwia mu dalsze planowanie rozbudowy miasta.

Z drugiej strony Welcome to… Nowe Las Vegas to strategiczna gra logiczna wymagająca dobrego planowania, a nie kombinowania czy też odrobiny szczęścia przy rzutach kością. Nie ma efektu znudzenia wielokrotnymi partiami, a przy tym tytuł pozostaje nadal lekki i przyjemny. Moim zdaniem dużą zaletą jest brak możliwości kontrolowania punktacji przeciwnika, co trzyma w napięciu niemal do ostatniego momentu zabawy, bo nigdy nie wiadomo, który zawodnik zwycięży. Na plus oceniam również niewielkich rozmiarów pudełko.

A ślub można wziąć? „Welcome to… Nowe Las Vegas” – recenzja gry planszowej

Tytuł: Welcome to… Nowe Las Vegas

Liczba graczy: 1-100

Wiek: 10+

Czas rozgrywki: 25 minut

Wydawnictwo: Rebel

Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Rebel, więcej o grze przeczytacie tutaj:

A ślub można wziąć? „Welcome to… Nowe Las Vegas” – recenzja gry planszowej

podsumowanie

Ocena
6.5

Komentarz

„Welcome to… Nowe Las Vegas” okazuje się przyjemną wykreślanką, opartą na długoplanowym rozwoju miejskiej architektury. To gra dla niemal nieograniczonej liczby osób, z wysokim poziomem regrywalności i jednocześnie tytuł dla graczy ceniących mechanikę długofalowej strategii, dlatego osoby szukające emocji mogą się czuć zawiedzione.
Patrycja Wieleba
Patrycja Wielebahttps://portafortunas.pl/
Herbatoholiczka, miłośniczka prozy Philipa K. Dicka, absolutnie zakochana w bajkach Disney'a. Fanatyczka kotów, zakochana w Deanie Winchesterze i Thorze, bierze kąpiele do soundtracka Władcy Pierścieni i próbuje rozgryźć walkę na miecze w Wiedźminie.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Welcome to… Nowe Las Vegas” okazuje się przyjemną wykreślanką, opartą na długoplanowym rozwoju miejskiej architektury. To gra dla niemal nieograniczonej liczby osób, z wysokim poziomem regrywalności i jednocześnie tytuł dla graczy ceniących mechanikę długofalowej strategii, dlatego osoby szukające emocji mogą się czuć zawiedzione. A ślub można wziąć? „Welcome to… Nowe Las Vegas” – recenzja gry planszowej