11:11. „To my” – recenzja filmu

-

Nic nie wskazywało na to, że reżyserki debiut Jordana Peele’a, film pod tytułem Uciekaj!, odniesie taki sukces. Owszem, jego zapowiedź wzbudzała zafascynowanie, jednak w dobie tworzenia dość przeciętnych horrorów, zwiastuny to najlepsze, co serwują nam twórcy. Później okazuje się, że obraz, którego dotyczył trailer, nie spełnia naszych oczekiwań – nie przeraża, chyba że głupotą głównych bohaterów.

Z Uciekaj! było jednak zupełnie inaczej. Ten film wciąga, daje do myślenia, momentami przeraża, a widz do końca nie wie, czego może się spodziewać. To nie jest typowy horror, gdzie twórcy serwują nam jump scare za jump scare’em i wypuszczają z uwięzi nadprzyrodzone siły, Peel udowodnił, iż można zrobić dobre kino grozy, sięgając po sprawdzone motywy, dopracowując fabułę i wykorzystując magię ścieżki dźwiękowej.

Na kolejny film w reżyserii Jordana przyszło nam chwilę poczekać, do kin wszedł właśnie obraz To my, tym razem Peele postanowił uraczyć nas thrillerem. Czy nowy obraz jest tak dobry jak poprzedni? Nie do końca.

11:11. „To my” – recenzja filmu
Kadr z filmu „To my”
Gabinet luster

Będąc małym dzieckiem, Adelaide trafiła do gabinetu luster. Podczas zabawy w parku rozrywki oddaliła się od swoich rodziców i dotarła do pomieszczenia wypełnionego szklanymi przedmiotami, gdzie spotkała inną dziewczynkę. Po tym wydarzeniu nie była już sobą – przestała mówić, zachowywała się zupełnie inaczej. Jej rodzice próbowali wszystkiego, w końcu ich dziecku się polepszyło.

Od tamtego dnia minęło kilkadziesiąt lat, teraz Adelaide ma męża i dwójkę cudownych dzieci. Właśnie wybierają się na wakacje, do domku zmarłej matki bohaterki. Chcą odpocząć, spędzić razem czas i uczcić pamięć osoby, która niedawno odeszła. Dla Adelaide wycieczka znaczy coś więcej – będzie musiała zmierzyć się z demonami przeszłości. Zresztą nie tylko z nimi, gdyż pewnej nocy na podjeździe ich domu pojawiają się dziwni ludzie ubrani na czerwono.

Cienie i dwójki

To my to trzymający w napięciu film, który przedstawia dość zadziwiającą historię. Peele łączy w swojej produkcji elementy thrillera, horroru i filmu psychologicznego, kolejny raz bawi się z widzem, serwując mu sporo nawiązań i nietuzinkowych rozwiązań. Mamy tutaj magię liczb jeden i dwa, kilka odwołań do znanych, klasycznych produkcji (jak choćby do The Goonies, Koszmaru z ulicy Wiązów, Obcego czy Kevina samego w domu) oraz parę możliwych interpretacji obrazu. Każdy widz może zwrócić uwagę na inny aspekt To my: jedni na warstwę grozy, inni na walkę bohaterów z niebezpieczeństwem, kolejni na ukryte znaczenia danych scen. To nie jest lekki film, przy nim trzeba pomyśleć, włączyć szare komórki i analizować rozgrywające się na ekranie wydarzenia.

11:11. „To my” – recenzja filmu
Kadr z filmu „To my”

Peele kolejny raz pokazuje, że nie tworzy przypadkowych produkcji – każdy aspekt filmu zostaje wcześniej przemyślany, a sam reżyser z zadziwiającą precyzją i kunsztem wplata do niego nawiązania do innych utworów, czyniąc swój obraz jeszcze ciekawszym. Wprawdzie na tle Uciekaj! To my wypada nieco gorzej, momentami dziwiła mnie głupota dorosłych, młodzi bohaterowie zachowywali się o wiele dojrzalej niż ich rodzice, jednak na pewno jest to obraz, na który warto zwrócić uwagę.

Gra aktorska

Dobra produkcja wymaga dobrej obsady, źle dobrany aktor czy aktorka mogą bowiem sprawić, iż reżyser swoim filmem osiągnie efekt odwrotny do zamierzonego. Lupita Nyong’o już kilka razy udowodniła, że w aktorskim świecie czuje się jak ryba w wodzie. Nieważne czy występuje w obrazie superbohaterskim, czy ambitnej produkcji, zawsze daje z siebie wszystko. W To my doskonale zagrała powierzone jej role, pokazała różne oblicza, wachlarz targających nimi emocji oraz przemianę, jaka zachodzi w bohaterkach. Nieco gorzej wypadł jej filmowy mąż, Winston Duke. Jego postać nie została tak mocno rozbudowana jak ta Lupity, do tego bardzo często Gabe zachowywał się irracjonalnie, co mogło denerwować widza. Spore uznanie należy się najmłodszym aktorom na planie, czyli Shahadi Wright Josephie oraz Evanowi Alexowi. Ta dwójka rewelacyjnie odegrała zarówno role Zory i Jasona, jak i ubranych na czerwono podobizn.

Jordan Peele nie tworzy przypadkowych filmów. Jak już wspominałam wcześniej, jego obrazy i scenariusze są dopracowane i mają za zadanie zadziwić widza. Każdy aspekt To my został dobrze dobrany – sceneria, aktorzy, ścieżka dźwiękowa (która na długo zapada w pamięć odbiorcy). Dla takich filmów warto chodzić do kina.

https://youtu.be/Q-Vgd9Exy5Q

11:11. „To my” – recenzja filmu


Tytuł oryginalny: 
Us

Reżyseria: Jordan Peele

Rok powstania: 2019

Czas trwania: 2 godziny

Monika Doerre
Monika Doerre
Dawno, dawno temu odkryła magię książek. Teraz jest dumnym książkoholikiem i nie wyobraża sobie dnia bez przeczytania przynajmniej kilku stron jakiejś historii. Później odkryła seriale (filmy już znała i kochała). I wpadła po uszy. Bo przecież wielką nieskończoną miłością można obdarzyć wiele światów, nieskończoną liczbę bohaterów i bohaterek.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu