Obrońca potrzebny od zaraz? „The Protector” – recenzja serialu

-

Widz został już przyzwyczajony do tego, że najczęściej proponuje mu się produkcje amerykańskie, niekiedy skandynawskie i na tym w sumie koniec. A może po prostu zbyt często trafia się na tego typu seriale? Chociaż odnośnie tych drugich ktoś mógłby chcieć, aby pojawiała się ich ogromna ilość na naszych rodzimych ekranach, ponieważ w większości przypadków są one naprawdę dobre, trzymają w napięciu i mają taki swój oryginalny i niepowtarzalny klimat.

I chociaż serial ten pochodzi z Turcji to, zaczynając jego oglądanie, można się łudzić, że wywoła on w widzu podobne emocje jak te skandynawskie produkcje. Powody, aby zacząć seans? Po pierwsze: bo to coś nowego i egzotycznego w tej dziedzinie kultury, a po drugie: The Protector jest określany mianem kolejnej historii o superbohaterze. Czy zdał egzamin celująco?

Obrońca potrzebny od zaraz? „The Protector” – recenzja serialu
Kadr z serialu

Paulina: Wstęp już jest za nami. Podzieliłam się powodami, które zachęciły mnie do oglądania tej produkcji. Nie ukrywam też, że to odtwórca głównej roli, Çağatay Ulusoy, w większości przyciągnął mnie do oglądania. A jak było z tobą? Co takiego ujrzałaś w trailerze, co zmusiło cię do odpalenia pierwszego odcinka?

Agata: Och, mnie skusiła obietnica miłej, lekkiej fabuły stworzonej pod widza, który jest przyzwyczajony do niezbyt skomplikowanych, zbudowanych w prosty sposób historii, a także zapowiadający na Netflixie header oraz, ogólniej, strona wizualna. Nie oczekiwałam produkcji wysokich lotów, ba!, miałam nadzieję, że będzie nieco głupkowata, zabawna, przyjemna. Czasami coś miłego, lekkiego, naiwnego w przedstawianej historii jest bardzo potrzebne i tego właśnie szukałam. Poza tym Protektora stworzyła ekipa spoza Hollywood, wzięłam też margines na mniejszy budżet, odmienną stylistykę serialową oraz kulturowe odniesienia. Krótko mówiąc – to wszystko, co miało szansę uczynić tę propozycję inną niż amerykańskie. Wcześniej nigdy nie przyszło mi oglądać tureckich produkcji, więc tym bardziej zrobiłam, co w mojej mocy, aby podejść do niej otwarcie, starając się nie porównywać jej z amerykańskimi tekstami kultury. Zwłaszcza, że Hollywood przyzwyczaiło nas do określonego kształtu takich produktów (liczby odcinków, montażu, ale również i jakości wynikającej z wielkości budżetu), ich fabuły oraz sposobu obrazowania.

Obrońca potrzebny od zaraz? „The Protector” – recenzja serialu
Kadr z serialu

Paulina: No właśnie. Już na początku muszę stwierdzić, że twórcy mieli oryginalny i dość niepowtarzalny pomysł na fabułę. A przynajmniej ja do tej pory nie natrafiłam na podobną tematykę w jakimś innym filmie czy też serialu. Już o książkach nie wspominając. Po opisie i trailerze miałam nadzieję na coś, co mnie wciągnie do granic możliwości, sprawi, iż nie będę potrafiła oderwać się od ekranu i odczuwała konieczność oglądania odcinka za odcinkiem. Tak się, niestety, nie stało. Pierwszy obraz okazał się dla mnie katorgą. Nie potrafiłam wczuć się w żadną postać, było mi zupełnie obojętne, co się przydarzy poszczególnym bohaterom. Jedyne, co mi przypadło do gustu, to język turecki, jego brzmienie. I główna postać, Hakan Demir.

Agata: Czy ja wiem, czy ten pomysł jest aż tak oryginalny? Patrząc nie na szczegóły a raczej schemat opowieści, to tak wiele nowego nie uraczymy. To raczej porządnie wypełniony detalami przepis na historię o obdarzonym ponadprzeciętnymi umiejętnościami, cechami czy atrybutami wybrańcu, który pragnie pomścić swojego ukochanego opiekuna. Brzmi znajomo na tym poziomie, prawda? Tym, co odróżnia Protektora od, powiedzmy, Spider-Mana, to kontekst kulturowy, w którym został osadzony – nawiązania do historii Turcji, pokazanie rozwarstwienia społecznego, ale również przedstawienie tradycyjnego dla tamtego rejonu ujęcia magii, nieco alchemicznego, zakorzenionego w słowie, opartego na artefaktach. Nawet przeciwnicy Hakana nawiązują do arabskiej literatury oraz folkloru. Poza tym od samego początku ta konkretna propozycja od Netflixa nie zapowiadała się na silnie wciągający serial, raczej na miłe, rozrywkowe „oglądajło” z nieco odmiennym od naszych przyzwyczajeń superbohaterem i z innymi legendami. Rzeczywiście takie właśnie jest – na początku pokazano nam głównego bohatera jako ambitnego, chcącego wyrwać się z niezmiennej od dekad przestrzeni starej części Istambułu do jego nowoczesnej części, otworzyć sklep, spełnić turecką wersję american dream. Pewny siebie, przebojowy, nieobawiający się postawić wszystkiego na jedną kartę bawidamek – w końcu to tego toy przemiany wszyscy lubimy – gdy upadają pod ciosem przeznaczenia, osobistych tragedii, z wywróconym do góry nogami życiem, które pragną odbudować. I to dostaliśmy właśnie na początku Protektora – chociaż, jak wspominasz, zostaje nam to podane nieco specyficznie. Jednakże, jak pisałam wcześniej, duży wpływ ma tu nie tylko kontekst – to po prostu nie jest amerykańska produkcja, ona z natury rzeczy będzie inna – ale również mniejsze doświadczenie ekipy produkcyjnej w tworzeniu produkcji odpowiadających na potrzeby widowni innej niż lokalna.

Obrońca potrzebny od zaraz? „The Protector” – recenzja serialu
Kadr z serialu

Paulina: Powoli przejdźmy do omówienia aktorów oraz ich gry i sposobu przedstawienia swoich postaci. Właśnie, jeśli już przy nich jesteśmy to muszę stwierdzić, że większość z nich potrzebowała raczej paru odcinków na tak zwane „rozkręcenie się”, aby w końcu pokazać, na co ich stać. Przykładem powyższego jest już wcześniej wspomniany Çağatay Ulusoy, lecz także Ayça Ayşin Turan w roli Leyli czy też Hazar Ergüclü jako Zeynep, powierniczka tego pierwszego. Ale i tak na największe oklaski uznania zasługuje Okan Yalabik, wcielający się w postać Faysala. W moim odczuciu zagrał bardzo przekonująco, z jednej strony ukazywał mężczyznę, który po trupach dąży do wyznaczonego celu, trochę oziębłego, nieprzystępnego, ale z drugiej strony, w pewnych sytuacjach, pokazujący, gdzieś tam, w głębi, posiada serce i potrafi odczuwać pozytywne emocje. Zaś niektóre wydarzenia z jego minionego życia sprawiły, że aż łezka mi się w oku zakręciła. Czy w twoim przypadku ktoś szczególnie skradł ci serce?

Agata: Przyznam, że wszystkich głównych bohaterów polubiłam, ale jakoś żaden z nich mnie nie zachwycił w takim stopniu, abym uważniej śledziła jego czy jej losy. Z kolei zupełnie doceniam to, jak napisano Zeynep – w końcu to ona uczy Hakana, jak nie dać się zabić w tych momentach, gdy nie nosi chroniącej go przed wszystkimi ciosami oraz kulami magicznej koszuli. To twardo stąpająca po ziemi wyemancypowana kobieta, znająca się na wspomnianych przeze mnie przed chwilą sztukach walki czy broni, jak i inteligentna – to w końcu naukowczyni. Zresztą sarkazm, do którego często się odwołuje, również wskazuje na to, z jaką postacią mamy do czynienia w Protektorze. Do pewnego stopnia wolałabym chyba, żeby to ona była główną bohaterką, a Hakan jej pomagierem.

Obrońca potrzebny od zaraz? „The Protector” – recenzja serialu
Kadr z serialu

Paulina: Nasze zdanie na temat omawianego serialu dość mocno się różni. Przejdźmy teraz do samej atmosfery, jaką otacza się ta produkcja. Przez większość czasu serial wydawał mi się bardzo mroczny, pomimo tego, iż nie brakuje w nim scen w pełnym słońcu. Oczywiście, jak w tego typu produkcjach, główny bohater koniecznie musi uchodzić za super macho i posiadać super zdolności (albo specjalne atrybuty, które mu to umożliwiają). Nie do końca to do mnie przemówiło. Plusem za to niewątpliwie okazała się muzyka. Świetnie dobrana do scen – kiedy na ekranie Hakan wraz z ukochaną uprawiali seks towarzyszyły im subtelne melodie, jedynie cichutko pobrzmiewała gdzieś w tle, zaś gdy obrazy stawały się coraz bardziej agresywne – dźwięki były mocne, gwałtowne, zdawały się przodować w scenach walk i starć.

Agata: Ale co dokładnie do ciebie nie do końca przemówiło? Fakt, że Hakan to kolejna inkarnacją superbohatera? Wspominałam już, że dla mnie budowa postaci, ale też całej historii, była jasna właściwie od trailera: to właśnie kolejna opowieść tego typu i oczekiwanie od niej czegokolwiek innego jest wobec tej produkcji po prostu niesprawiedliwe. Nie mam podobnych do ciebie odczuć w tej kwestii zapewne dlatego, że Protektor, najzwyczajniej w świecie, spełnił moje pokładane w nim nadzieje – okazał się idealnie schematyczny. Jeśli chodzi o muzykę to rzeczywiście, jest wspaniała i świetnie dopasowana. Ciągle zapominam poszukać tej ścieżki dźwiękowej!

Obrońca potrzebny od zaraz? „The Protector” – recenzja serialu
Kadr z serialu

Paulina: Natomiast jeśli chodzi o samą fabułę to do końca nie wiem, co o niej myśleć. Z jednej strony podobał mi się pomysł na nią, jej zarysowanie, lecz z wykonaniem twórcy dość mocno popłynęli i to w odmiennym kierunku, niż powinni. Przez większość odcinków nie potrafiłam się wciągnąć w akcję, nie kibicowałam żadnemu z bohaterów, ba!, ciężko mi było nie być neutralną w stosunku do nich. Dopiero przy ostatnich obrazach twórcy postanowili pójść na całość i nadać wydarzeniom takie tempo i napięcie, że czułam się tak jakby ktoś w moje siedzenie co jakiś czas specjalnie wbijał szpilki. Akcja w wyniku tego jest bardzo nierówna i dla mnie oglądanie pierwszych odcinków okazało się istną mordęgą. Poza tym główny temat to ten ostatni Obrońca. Niby każdy tak go potrzebują, bez Hakana grozi im niebezpieczeństwo, a ostatecznie wszyscy sobie świetnie radzą, oprócz niego samego. Serial oceniam na mocne pięć punktów na dziesięć możliwych (to za tych wspaniałych aktorów!).

Agata: Ja przyznam, że miło mi się robiło różne rzeczy, kiedy w tle leciał Protektor. Miło się również na niego patrzyło. Fakt, że nie jest to kolejny amerykański serial, opowiedziany w ten sam sposób i osadzony w tym samym miejscu – jak dla mnie to zdecydowanie duża zaleta tej produkcji. Do tego muzyka, te wszystkie wypełniające schemat detale, nawiązania do tureckiej kultury, a także Istambuł sam w sobie! Chociaż na naszym portalu jest tradycja oceniania wszystkiego w skali, tym razem narażę się naszym naczelnym i tego nie zrobię. Podsumuję jedynie, że Protektorowi daleko do ideału, ale w swojej klasie wagowej oraz z uwzględnieniem pochodzenia pozostaje interesujący, intrygujący, a przede wszystkim – obiecujący. Mam nadzieję, że w drugim sezonie rozwinie skrzydła.

 

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu