Co się wydarzyło w przestworzach? „Manifest” – recenzja serialu

-

Normalne życie przerwane przez nagłe i koniecznie tajemnicze zniknięcie, a następnie szczęśliwe odnalezienie się zaginionych. Dodatkowo dochodzi jeszcze uczucie niezrozumienia tego, co się tak naprawdę wydarzyło. Taki schemat przeważnie mają historie o tajemniczym zniknięciu ludzi, czy to ze statku, samolotu, czy innego środka lokomocji. Jednak by serial zainteresował widzów, musi zawierać w sobie jeszcze to coś, co sprawi, że będzie się chciało oglądać odcinek za odcinkiem. Czy twórcom Manifestu udało się stworzyć porywający obraz?
Niezapomniany lot

Bohaterowie długo nie zapomną tej podróży. Michaela Stone, Ben Stone oraz jego rodzina wracają z wyjazdu. Nie przeczuwają nawet, jak diametralnie zmieni się ich życie pod wpływem jednej decyzji. Decydując się na wybranie innego samolotu, sprowadzają na siebie makabryczne wydarzenia. Podczas podróży dochodzi dodatkowo do niebezpiecznych turbulencji, z których jednak udaje im się wyjść bez najmniejszego szwanku. Gdy już szczęśliwie lądują i wychodzą na płytę lotniska, wszyscy są w szoku. Jak to możliwe? Lot 828 powinien był wylądować pięć lat wcześniej, a ostatecznie został uznany za zaginiony. Co się więc wydarzyło w przestworzach?

Dziwne powroty, przepowiadanie przyszłości i problemy uczuciowe

Twórcy mieli naprawdę dobry pomysł na fabułę. Od pierwszych scen widz odczuwa niepokój, ale również ciekawość, co się wydarzy za chwilę i jak zakończy się cała historia. Myślę, że najlepiej oglądać Manifest podczas maratonu. Ja oglądałam na raty i muszę przyznać, iż dość mocno zepsuło to przyjemność ze śledzenia przygód bohaterów.

Twórcy za główny wątek przyjęli wyjaśnienie sprawy lotu 828 i tego, co tak naprawdę mogło się wydarzyć, ale nie zapomnieli o równie ważnym elemencie. Mianowicie o ukazaniu reakcji bliskich osób na nagły powrót zaginionych. Możnaby się spodziewać, że wszyscy będą dosłownie skakać z radości i wręcz chodzić po ścianach z ekscytacji, jednak nic bardziej mylnego.Przed wyjazdem Michaela miała się zaręczyć, ale nie była pewna swych uczuć. W czasie podróży przekonała się jednak, iż kocha swego wybranka i postanowiła, że jak tylko stanie na płycie lotniska, wyzna to swemu ukochanemu. Niestety ale nie miała już takiej sposobności. Kiedy po pięciu latach powróciła, okazało się, iż jej najlepsza przyjaciółka, Lourdes, usidliła ukochanego mężczyznę. I chociaż w tym momencie można uznać, iż po pierwsze ludzie nastawili się, że była katastrofa i pasażerowie samolotu zginęli, dlatego ich bliscy zaczęli żyć dalej , to jednak sceny, kiedy Michaela dowiaduje się, że nie ma już do kogo wracać, budzą smutek, a nawet swego rodzaju niesmak (w końcu kumpela zagarnęła jej chłopaka). I właśnie to, iż producenci skupili się nie tylko na tajemnicy pięciu lat, ale też ukazali zwyczajne życie głównych bohaterów, sprawiło, że Manifest naprawdę miło się ogląda, można rzec, iż wręcz z wypiekami na twarzy.

Pełen zestaw emocji

Aktorzy w większości zagrali przekonująco. Odegrali powierzone role poprawnie, chociaż nie zabrakło również jednej osoby, która swoim postępowaniem bardzo mnie irytowała. Była to żona Bena, Grace, wcieliła się w nią Athena Karkanis. Jestem nawet skłonna śmiało napisać, że odczuwałam co do jej osoby odmienne emocje. Z jednej strony nie potrafiłam od niej oderwać oczu, bowiem jej uroda bardzo mnie do niej przyciągała, lecz z drugiej specyficzny sposób postępowania łatwo wyprowadzał z równowagi. Kiedy jej ukochany mąż zaginął, znalazła pocieszenie w ramionach innego. Natomiast gdy ten pojawił się znienacka, ta przez chwilę się miotała między dwoma mężczyznami, jakby sama nie wiedziała, czego chce, po czym ponownie zaczęła się zbliżać do Bena. Nie potrafiłam tego pojąć. Zwłaszcza że ten nie mógł na nią liczyć. A kiedy ich syn zaczął mieć wezwania, i w pewien sposób przewidywać, co się stanie w przyszłości, uznała, że oszalał. Dopiero pod koniec serialu ostatecznie uwierzyła partnerowi i nagle zmieniła swe postępowanie. W żadnym, nawet najmniejszym stopniu, nie przypadło mi to do gustu.

Klimatyczne tło

Muzyki w tej produkcji było mało. Jednak wcale nie przemawia to na jej niekorzyść, wręcz przeciwnie. Gdy już się pojawiała, stanowiła subtelne tło. Dzięki temu Manifest jeszcze przyjemniej się ogląda i naprawdę ciężko się oderwać od ekranu.

Kres męczarni?

Na koniec ciężko mi nie nadmienić, że w przeważającej części oglądałam kolejne epizody, aby w końcu dowiedzieć się, co takiego wydarzyło się wysoko na niebie. Nie zdradzę szczegółów, jednak muszę przyznać, że czuję się nieco rozczarowana. Owszem, spodziewałam się, że twórcy w jakiś sposób będą chcieli zostawić sobie furtkę na kolejne obrazy, ale mieli sposobność to lepiej przemyśleć. Oczywiście w tym momencie nie mogę się już doczekać kolejnego sezonu.

Podsumowanie

Manifest to niby historia, jakich wiele , jednak ma potencjał. Twórcy ukazali tutaj nie tylko zadziwiające wydarzenia w przestworzach, ale również to, jak łatwo mogą zmienić się relacje pomiędzy poszczególnymi osobami, które wcześniej uważały się za bliskie. Przyjemnie się ogląda, odcinki wciągają, zaś muzyka jest dobrym uzupełnieniem.

Paulina Korek
Paulina Korekhttp://zaczytanapanna.blogspot.com
Bez pamięci oddała się czytaniu książek. Zadowoli ją dosłownie każdy gatunek, byle tylko treść była wciągająca. Nie oznacza to wcale, że nie ma swoich ulubionych gatunków. Należą do nich: kryminały, thrillery, romanse, erotyki, horrory. Po skandynawskich autorów sięga już w ciemno. Oprócz literatury jej pasjami są także filmy, zwierzęta, podróże oraz odwiedzanie wszelkich wydarzeń z tym związanych. W przyszłości chciałaby napisać własną książkę.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu