Chcieć to nie zawsze móc – lista książek niedoczytanych

-

Biblioteka to raj dla każdego miłośnika literatury, a więc także dla mnie. Jest budynkiem, do którego wchodzę chętnie, a wyjść z niego bardzo mi trudno, dlatego też wciąż chcę stworzyć sobie jej prywatną namiastkę i kupuję kolejne powieści. Otrzymuję je w prezencie, wygrywam w konkursach, powiększając też w taki sposób swoją kolekcję. Czytanie to nieodłączny element mojej codzienności, uważam również, że dom bez książek jest jak układanka z brakującymi częściami – pusty, nierzeczywisty, pozbawiony uroku. Staram się przeczytać wszystkie, które mam, jednakże bywa tak, że po zapoznaniu się z treścią kilkudziesięciu stron konkretnego tomu, zniechęcam się, a moje oczy wędrują już ku innej powieści. To sygnał na to, by zamknąć trzymaną w dłoniach książkę, spojrzeć ze smutkiem na jej okładkę i odłożyć na półkę, by pozostała tam taka – niedoczytana, ale też w pewnym sensie –  niezapomniana.

W bibliotece zazwyczaj szukam książek wydanych kilka lat temu, które ciągle mają bardzo dobre opinie i głośno o nich było w mediach społecznościowych. Niestety czasami okazuje się, że nie przypadają mi do gustu, pomimo zachwytów innych czytelników i szybko powracają na swoją półkę. Nie znaczy to, iż są to powieści złe, bo czy można wystawić rzetelną opinię bez zapoznania się z ich całą treścią? Raczej byłoby to niesprawiedliwe. Po prostu nie przekonały mnie do siebie, na przykład stylem, którym zostały napisane, przez co moje myśli odbiegały daleko od fabuły. W takiej sytuacji zazwyczaj w końcu się poddaję i kończę na tym etapie ich czytanie. Wiem, że są osoby, które pomimo zniechęcenia utworem są zdeterminowane, by poznać go w całości. Szczerze ich za to podziwiam. Dla mnie natomiast poniższa lista książek jest osobistym wyzwaniem, by kiedyś je doczytać i zyskać stuprocentową pewność czy warto im poświęcać swój czas oraz wyrobić sobie o nich ostateczną opinię.

Tak więc zaczynamy! Umieściłam na niej dziesięć takich niedoczytanych pozycji, które, mam nadzieję, może uda się jednak skończyć do końca roku. Wychodzi jeden na miesiąc, więc nie powinno być z tym większego problemu, a jeśli nie w tym, to w następnym…

Dziecko w czasie, Ian McEvan

Książka ta porusza temat z perspektywy rodziców szczególnie trudny i ważny –  porwanie dziecka. Jej pierwsze wydanie ukazało się już dawno temu (grudzień 2006), natomiast najnowsze premierę miało czwartego lipca zeszłego roku. Została laureatem Whitebread Prize – jednej z najbardziej prestiżowych brytyjskich magród literackich i Prix Femina Etranger – francuskim wyróznieniem dla powieści obcojęzycznych. Wydawać może się to dziwne, ale dowiedziałam się o niej dopiero na kilka dni przed ubiegłoroczną premierą, zainteresował mnie tytuł, więc kiedy rzuciła mi się w oczy w bibliotece, bez zastanowienia ją wypożyczyłam. Zabrałam się do czytania, licząc na emocjonującą lekturę. Niestety, szybko się do niej zniechęciłam. Styl autora i obszerne opisy zupełnie mnie od niej odstraszyły. Nawet nie byłam w stanie przejąć się losem porwanego dziecka i jego rodziny; McEvan po prostu nie wzbudził mojej ciekawości dalszymi wydarzeniami. Pomysł na fabułę jest godny pochwały – ukazanie aspektu psychologicznego zmagań opiekunów ze stratą dziecka – ale treść okazała się zbyt bogata w inne wątki, między innymi o charakterze politycznym. Niestety nie potrafiłam zaangażować się w historię opisywaną w ten właśnie sposób.

Twardziel, Laurelin Peige

Powieść tę miałam szczęście wygrać w konkursie organizowanym na facebookowym wydarzeniu –  „Książkowa Randka w Ciemno”. Nagroda była tajemnicą, ale słowa kluczowe ją opisujące zachęcały do zawalczenia o egzemplarz. Nie od razu po jej otrzymaniu zabrałam się do czytania. Jednak w końcu postanowiłem dać szansę Twardzielowi. Heather – gwiazda Hollywood i Seth – rzekomo przystojny scenograf, z którym aktorka wdaje się w romans nie skradli mojego serca. Ich przygody erotyczne zupełnie nie wzbudziły mojego zainteresowania. Początek nie był najgorszy i przymykałam oko na pewne irytujące sytuacje, niestety ich poziom banalności rósł w ekstremalnym tempie, dlatego też historia ta szybko mnie zirytowała do tego stopnia, że straciłam chęć dalszego poznawania losów bohaterów. Śmieszno-głupie myśli i niezdecydowanie protagonistki również w dużej mierze się do tego przyczyniły. Z pewnością wolę darzyć sympatią protagonistów powieści, które czytam.

Sny Morfeusza, K.N. Haner

Autorka tej książki jest bardzo popularna i ma wielu fanów, którzy zachwycają się jej twórczością. Dowiedziałam się o tym fenomenie z aktualności na Facebooku i bardzo chciałam przekonać się sama, czym zasłużyła sobie na to ogromne poparcie. Podczas pewnej wizyty w bibliotece, kilka miesięcy temu, zauważyłam na jednej z półek całą trylogię o Morfeuszu. Ucieszona zgarnęłam wszystkie trzy tomy. Nie zapoznałam się nawet z połową pierwszego. Początek nawet był zachęcający, czytało się płynnie i szybko, ale z upływem stron mój zapał się zmniejszał. Fabuła za bardzo przypominała tą ze słynnej trylogii pani James. Otóż, Cassandra przeprowadza się do Miami i podczas rozmowy kwalifikacyjnej poznaje Adama, którego  spotka później w zupełnie innych warunkach. Okazuje się bowiem, że prowadzi on drugie życie jako Morfeusz. Połączy ich gorący romans. Jednak despotyczny kochanek ukrywa tajemnicę, która nie daje dziewczynie spokoju… Brzmi znajomo, prawda? To kolejny erotyk, który nie przypadł mi do gustu i zwyczajnie zrobił się nudny. Miałam wrażenie, że po raz kolejny czytam tę samą historię. Książki oddałam, nie poznając mrocznego sekretu Morfeusza. Chociaż nie ukrywam, że byłam ciekawa, co nim było, ale przeważyła obojętność, która towarzyszyła mi podczas czytania skutecznie uniemożliwiła mi jego odkrycie.

Sześć córek, Małgorzata Szyszko-Kondej

Po tę książkę sięgnęłam ze względu na zachęcający opis, obiecujący zabawną i wzruszającą opowieść z rodzinną tajemnicą w tle. Pewien Casanova na łożu śmierci postanawia napisać list do swoich sześciu córek, z którymi za życia nie miał zbyt bliskich i dobrych relacji. Bardzo spodobał mi się taki pomysł na poprowadzenie fabuły i nawet nie twierdzę, że czytało się tę powieść źle. Bohaterowie byli przyjemni i zabawni, zmagali się z problemami, które nie są sztucznie wykreowane, ale prawdziwe i współcześnie aktualnie. Ciągle oczekiwałam na wyjawienie wspominanego w opisie sekretu lub jakichś wskazówek naprowadzających na jego rozwiązanie. Jednak po pewnym czasie  zwyczajność opisywanych sytuacji zaczęła mi ciążyć a oczekiwanie na poznanie rzekomej tajemnicy zupełnie osłabło. Wydarzenia sprawiały wrażenie ciągnących się w nieskończoność, niemających zakończenia, zbyt chaotycznie przedstawionych i momentami pozbawionych spójności. Dużo jest tu odwołania do sytuacji politycznej Polski z przeszłości, co również po pewnym czasie zaczęło być nużące. Poza tym autorka używała dziwnego stylu pisania – krótkich zdań, które nadawały dziwny rytm czytaniu, nie potrafiłam się w nim odnaleźć i dobrnąć do końca opowieści.

Amelia, Katarzyna Michalak

Katarzyna Michalak to niezwykle popularna autorka literatury kobiecej. Amelia była pierwsza moją próbą poznania jej twórczości. Skończyła się ona niepowodzeniem, niemniej jednak z pewnością kiedyś znowu ją podejmę, gdyż chciałabym przekonać się, czy tym razem źle trafiłam, a może po prostu na mnie jej twórczość nie robi wrażenia. Powieść ta napisana jest tak słodkim stylem, że aż momentami mnie mdliło. Opowiada losy bohaterki, która choć traci pamięć, to los jej sprzyja. Znajduje swój dom i niespodziewanie odkrywa nową pasję, jest w centrum uwagi przyjaciół, lubiana i szanowana. Wszystkie problemy stają się błahostką pod wpływem tej idealności. Opisywane w powieści wydarzenia są do takiego stopnia naiwne, że nie miałam ochoty ich poznawać. To było zbyt piękne, okropnie irytujące, napisane w sposób, który nie pozwolił mi przejąć się losem tytułowej bohaterki. Nie wytrzymałam nadmiaru tej słodyczy i bez żalu przerwałam czytanie.

Zakochaj się w życiu, Ewa Foley

Ten życiowy poradnik, który – jak przekonuje opis – stał się drogowskazem wielu kobiet, wygrałam w jednym z konkursów, w których swego czasu często brałam udział. Moją uwagę przykuł sam tytuł. Po otrzymaniu zwycięskiego egzemplarza z niemałym zainteresowaniem zaczęłam jego lekturę. Bardzo podziwiam autorkę za wszechstronne pasje i umiejętności, które posiada. Pomimo cennych informacji i dobrych rad, nie miałam ochoty poznać ich wszystkich. W pewnym momencie stwierdziłam, że jest tego za dużo, jak na jeden raz. Pomimo swego szlachetnego i wartościowego przekazu nie uważam tej książki za ważną i niezbędną w moim życiu. Może zbyt małą wagę przywiązuję do tego typu poradników. Samo przeczytanie na pewno nie wystarczy, by coś w nim zmienić, trzeba czegoś podobnego doświadczyć (jakiegoś traumatycznego przeżycia, na przykład straty najbliższej osoby), by chcieć czytać dalej. Trochę też czułam, że nie będę w stanie jej porad wprowadzić w życie. Ponadto poruszane przez Foley zagadnienia, mnie osobiście nie dotyczyły, może dlatego powinnam wybrać tylko interesujące mnie rozdziały, a nie czytać tę książkę od początku do końca?

Miłość i inne nieszczęścia, Olivier Bourdeaut

Tę książkę także wygrałam w konkursie zorganizowanym przez znanym wszystkim książkoholikom serwisie Lubimy czytać. Zadaniem uczestników było udzielić odpowiedzi na pytanie: „Jak wytłumaczylibyście dziecku, czym jest radość życia?” To część mojej odpowiedzi: „To chwile, (gdy grasz w piłkę i strzelisz gola) które chcesz żeby trwały bez końca”. Kiedy otworzyłam przesyłkę z książką właśnie tak się poczułam. Egzemplarz w pięknej, twardej oprawie a w środku idealna, zachęcająca do czytania czcionka. We Francji powieść ta zrobiła furorę, a mnie nie mogła do siebie przekonać. Postaci są niezwykle dziwne i specyficzne, wydarzenia nietypowe, niespotykane w codziennym życiu zwykłych ludzi. Narratorem jest chłopiec, który opowiada o swojej dość ekscentrycznej rodzinie. Trudno było mi zainteresować się na poważnie jej losami. Trzeba chyba jakoś się wcześniej nastroić i przygotować na ten oryginalny klimat, by chcieć poznać Miłość i inne nieszczęścia.

Dziewczyna ze złotej klatki, Anna Szafrańska

Zazwyczaj lubię czytać książki obyczajowe, jednak ta mnie do siebie nie przekonała. Główna bohaterka to dziewczyna z dobrego i bogatego domu, żyjąca pod dyktando rodziców. Pewnego dnia poznaje chłopaka, z którym zabraniają się jej spotykać. Dusi się pod kloszem stworzonym przez bliskich i pragnie poczuć smak wolności. Ten idealny świat, w którym pieniędzy jest jak lodu na Antarktydzie, nie wywołał we mnie pozytywnych wrażeń. Zbyt schematyczna fabuła i mało oryginalne postaci sprawiły, że powieść niczym się nie wyróżnia, nie znalazłam w niej nic, co by mnie przekonało do poznawania dalszej jej części. Początek jest dość mozolny, opisuje ze szczegółami codzienność córki milionerów, co zniechęciło mnie na tyle, że odłożyłam książkę na półkę niedoczytaną.

Wichrowe wzgórza, Emily Brontë

Wiele osób zachwyca się tą należącą do klasyki literatury powieścią, napisaną ponad 170 lat temu. Trochę wstyd się przyznać, ale zaczynałam ją czytać już dwa razy i do tej pory nie poznałam całej historii. Przejrzałam dużo opinii na jej temat, z których dowiedziałam się, że wbrew powszechnej myśli nie jest to piękna historia o miłości, ale o jej wyniszczających skutkach. Nie wszystkie recenzje były także przychylne, dlatego tym bardziej mnie ona intryguje. Często zastanawiam się, co takiego strasznego przydarzyło się bohaterom, gdyż lubię poruszające i dramatyczne opowieści. Prawdopodobnie przyczyną, która uniemożliwia mi doczytanie, jest inny styl pisania niż ten, do którego jestem przyzwyczajona. No cóż, mam nadzieję, że za trzecim razem uda mi się w nim odnaleźć i w końcu do niego przystosować.

Słońcem na papierze. Niezwykłe losy Kornela Makuszyńskiego, Anna Czerwińska-Radek

Ta biografia Kornela Makuszyńskiego jest napisana oryginalnie i niezwykle pomysłowo, gdyż nie są tu zamieszczone informacje w formie encyklopedycznych haseł, ale stanowi ona opowieść fabularną, ktorej głównym bohaterem jest właśnie ten artysta. Powinnam w tym miejscu napisać, że jestem nią zachwycona, jednak stwierdzę tylko, że doceniam wkład autorki w dostarczanie faktów na temat życia ważnych osobistości historii literatury polskiej. Możemy poznać ich życie w naprawdę przystępny sposób, nie umiem jednak określić dokładnie, dlaczego mnie ona nie urzekła. Być może dlatego, że czasy szkolne już dawno są za mną, a lata życia Makuszyńskiego to zupełnie inna epoka niż ta, w ktorej obecnie żyjemy. To raczej egzemplarz, który się czyta, bo trzeba lub nie ma innego, który by nas bardziej zainteresował.

Na tym zakończę to zestawienie. Jestem ciekawa, jaki jest wasz stosunek do książek, których czytanie w pewien sposób was męczy – czy odkładacie je na półkę po zapoznaniu się z pewną ich częścią, a może niestrudzenie i zdecydowanie brniecie do ostatniej strony? Moim zdaniem lektura powinna sprawiać przyjemność, dlatego zazwyczaj mam trudności z doczytaniem tych, które z jakiegoś powodu nie przypadły mi do gustu, ale jestem otwarta na wszelkie wyzwania, więc dam im jeszcze jedną szansę w tym roku. Chociaż jak sobie o niektórych przypomnę, to wcale nie jestem zadowolona z tego postanowienia…

Paulina Adamczuk
Paulina Adamczuk
Indywidualistka szukająca nowych wyzwań. Pasjonatka literatury z zamiłowaniem do kryminałów, uwielbia zagadki i mroczne klimaty. Chętnie buja w obłokach oderwana od rzeczywistości poznając fantastyczny świat popkultury. Specjalista od spraw nieziemskich - nic, co trudne nie jest jej straszne. Nie zaczyna dnia bez uśmiechu, czarnej kawy i dobrej książki.

Inne artykuły tego redaktora

3 komentarzy

Popularne w tym tygodniu