Stary-nowy pomysł? „Saint-Elme. Tom 1” – recenzja komiksu

-

Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego komiksu Saint-Elme. Tom 1, do współpracy recenzenckiej, dziękujemy wydawnictwu Nagle!.

Frederick Peeters to rysownik, który kojarzy się z komiksami obyczajowymi. Jego świetne Niebieskie pigułki  czy Oleg to życiowe historie. W Saint-Elme wskakuje na zupełnie inny poziom i wraz ze scenarzystą Sergem Lehmanem tworzą niezwykle ciekawy kryminał-thriller.

Noir w stylu Peetersa

Przyzwyczajony do twórczości Peetersa, byłem ogromnie zaskoczony, gdy otworzyłem ten album. Mocne kreski tuszu, bardzo wyraziste i ciemne kolory to styl, którego wcześniej u niego nie widziałem. Komiks się świetnie ogląda. Rysunki nadają światu lekkiego mroku, a bohaterowie idealnie do niego pasują. Sporo niemych kadrów podkreśla odczucie grozy. Brudne miejsce z mnóstwem nieprzyjemnych typków wydaje się wręcz namacalne. Peeters udowadnia, że jest świetnym rysownikiem i daje sobie radę w różnych stylistykach.

Miasteczko z tajemnicą

Czytając Saint-Elme, odniosłem wrażenie, że znam już tę historię. Niewielkie miasteczko, w którym grupka złoczyńców planuje przemyt. Obskurna okolica, szemrane towarzystwo i jeden niepokorny, sprzeciwiający się reszcie. Kolejne strony wprowadzają nowych bohaterów. Jednym z nich jest dość nieprzyjemny detektyw, który trafia w te okolice podążając tropem poszukiwanego człowieka. Od początku jego wizyty akcja nabiera tempa. Dowiadujemy się o nowych przestępstwach, które wydają się niepowiązane ze sobą, jednak  łączy je to mroczne miasteczko. Zagadki pojawiają się niczym grzyby po deszczu, a czytelnik sam musi łączyć ze sobą wątki i snuć domysły na temat ich rozwiązania.

Nie chcę zdradzać fabuły, ale myślę, że pierwszy tom Saint-Elme to swego rodzaju preludium do dalszych intryg i wydarzeń. Konstrukcja albumu przypomina trochę trailer do filmu lub pilot do serialu, któryzachęca nas do sięgnięcia po kontynuację. Czytelnik ma poczuć klimat miasteczka i poznać bohaterów. Myślę, że to się świetnie udaje, bo końcówka pozostawia w nas niedosyt i chęć dalszej lektury. Fabuła wydaje się być oklepana. Trochę Miasteczko Twin Peaks, a może Ozark? Niby to ludzie są źli, ale z drugiej strony czuć, że w Saint-Elme czai się coś więcej. W tym przypadku znany schemat działa.

Wrażenia

Saint-Elme traktuję jak swego rodzaju preludium do dalszych wydarzeń. Przedstawiony świat hipnotyzuje i wciąga czytelnika. Wyraziste postacie pierwszo- i drugoplanowe są interesujące, a uknute intrygi, pewne ich niedopowiedzenie, rozbudzają naszą wyobraźnię. Rysunki genialnie korespondują z treścią. Ich noirowy styl, mocne kolory i ciężkie, grube kreski pasują do historii, nadając jej głębszego wymiaru. Smuci trochę objętość albumu. To tylko osiemdziesiąt stron, które wprawny czytelnik dość szybko przeczyta. Na szczęście komiks jest pięknie wydany, co wynagradza jego długość. Duży format, twarda okładka nadają całości świetnego wyglądu.

Jeśli lubicie mroczne historie owiane nutką tajemnicy, nie stronicie od lekkiej grozy, to Saint-Elme będzie idealnym wyborem. Przed nami jeszcze cztery tomy tej historii i już nie mogę się doczekać ich lektury. Przystawka była na tyle smaczna, że mam ochotę na pełne danie. Bardzo polecam i ponownie gratuluję wydawnictwu Nagle! ciekawego doboru albumów na polski rynek.

saint-elme

 

Tytuł: Saint-Elme. Tom 1

Ilustracje: Frederik Peeters

Autor: Serge Lehman

Liczba stron: 80

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

Świetne preludium do nowej serii.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Świetne preludium do nowej serii.Stary-nowy pomysł? „Saint-Elme. Tom 1” – recenzja komiksu