Czy rynek gier imprezowych pomieści kolejne propozycje z kategorii lekkich produkcji quizowych? Myślę, że tak, tym bardziej gdy tworzone są przez polskie studia, a więc od dnia premiery mogą przyciągać rodzimą wersją językową i bazą lokalnych pytań. Czy jednak Brain Show może stać na jednej półce z klasykami w stylu Wiedza to potęga czy Buzz? Mam pewne wątpliwości.
Brain Show – co to za gra?
Studio Simplicity Games mogło być dotąd kojarzone z popularnymi grami na komórki: Czółko, Zgadnij co to? czy Słowomania i paroma tytułami dostępnymi na konsole Nintendo Switch (Speedway Heroes, Ski Jump Challenge, Football Killer) – Brain Show nie jest więc ch debiutem. Pewnie właśnie dlatego od pierwszych zapowiedzi byłam niesamowicie podekscytowania wizją otrzymania ciekawego, w stu procentach polskiego tytułu quizowego. Czy się rozczarowałam? Odrobinę. Ale i tak chętnie będę do Brain Show wracać.
Gra stylizowana jest na teleturniej – charyzmatyczny prowadzący komentuje poczynania zawodników i zapowiada kolejne rundy potyczki. A w tej uczestniczyć może od dwóch do ośmiu zawodników. Jako opcja imprezowa Brain Show sprawdzi się więc doskonale, a im większą ekipę zbierzemy, tym lepsza będzie zabawa.
Jeśli wierzyć twórcom, w bazie znajdziemy:
- ponad 5000 pytań
- 41 kategorii tematycznych
- 13 typów rund konkursowych.
Każda potyczka jest niepowtarzalna – dzieli się na sześć losowo wybranych rund, w obrębie których to zawodnicy wybierają kategorie pytań spośród kilku zaproponowanych. Mimo kilkunastu rozegranych pojedynków nie udało mi się jeszcze natrafić na żadną powtórkę pytania – co uważam za ogromny plus i miłą odmianę po niedawnych irytacjach przy SongPop Party. Tym, co mnie w tej kwestii rozczarowało, było jednak tutaj coś innego. Na pytania typowo lokalne, a więc dotyczące na przykład polskiej kultury, trafiłam zaledwie dwa razy. Dla przykładu, w planszówce quizowej Wiem Lepiej stosunek pytań miejscowych do międzynarodowych to 1:2 i nie ma szans, byśmy podczas pojedynku nie natrafili na choćby kilka zagadek związanych z Polską. Na rynku zdominowanym przez produkcje zagraniczne można by oczekiwać od rodzimego producenta lepszego przyłożenia się do tego.
Na pewno przyłożono się za to do innych kwestii, takich jak chociażby różnorodność rund konkursowych. Ich zasady są przeróżne – czasem zawodnicy dzierżą dynamit i po udzieleniu odpowiedzi przerzucają go na innych, czasem wiszą na balonach i strzelają do siebie nawzajem po przegranych pojedynkach, czasem zabierają sobie nawzajem pieniądze. Jest w tym sporo elementu rozrywkowego, tym bardziej gdy gramy w minimum trzy osoby i trzeba wytypować, w którego członka rodziny czy ekipy przyjaciół strzelimy, aby wpadł do basenu z wodą i stracił punkty. Te interakcje na żywo to dodatkowy smaczek i jeden z największych atutów gier imprezowych – nie inaczej jest tym razem. A atmosferę podkręca jeszcze prowadzący ze swoimi ironiczno-kąśliwymi uwagami.
Co jak co, ale w dużym gronie na pewno będziemy się przy Brain Show doskonale bawić.
Trochę dobrze i trochę niedobrze
Moje uczucia wobec omawianej gry są raczej ambiwalentne. Z jednej strony cieszę się samą formułą teleturniejową, którą bardzo lubię, z drugiej – irytuje mnie, jak mocno wszystko jest tu rozwleczone. Brain Show pomimo humorystycznej wymowy i kolorowej grafiki jest wybitnie niedynamiczną grą. Czas pomiędzy kolejnymi rundami dramatycznie się wlecze, a ładowanie pytań trwa irytująco długo. Ewidentnie zabrakło tu rozwiązań znanych choćby z Wiedza to potęga, gdzie wybór kategorii trwa nieco dłużej, ale ma tak rozrywkowy charakter, że sam w sobie dostarcza jakiejś frajdy. Tutaj tego elementu ewidentnie zabrakło.
Zaskoczyły mnie, niestety negatywnie, również dwie inne kwestie: mechaniczny syntezator czytający pytania i robiący przy tym błędy, a także brak możliwości zagrania online lub ze sztuczną inteligencją. Nie zawsze mamy przy sobie towarzystwo, a miło by było czasem rozruszać szare komórki. Niespecjalnie zachwycił mnie też tryb szybkiej rozgrywki, który polega na rozegraniu zaledwie jednej rundy i nie ma nic szczególnego do zaoferowania.
Dla odmiany, za plusy uważam dostępną angielską wersję językową i wybór postaci, jakimi możemy zagrać. Nie ma tutaj żadnej personalizacji, poza imieniem, dzięki czemu szybko wybieramy, kim zagramy i możemy brać się za quizowe potyczki. Doceni to ten, kto kiedykolwiek utknął na czterdzieści minut przy dobieraniu ubioru i koloru włosów dla swojego awatara. Tylko nad bazą imion nieco ubolewam, bo ta jest mocno ograniczona, zatem przy każdej rozgrywce pozostawałam swojską Karyną.
Za to baza pytań – pomijając wspomniany wcześniej rodzimy wątek – została skonstruowana bardzo dobrze. Poziom trudności jest idealnie wyważony, tak że czasem w ułamku sekundy klikamy prawidłową odpowiedź, a czasem musimy strzelić lub nieco dłużej się zastanowić. To doskonały balans gwarantujący świetną zabawę i odpowiednią dawkę emocji.
Brain Show – czy warto zagrać?
Uczucia, jakie towarzyszyły mi podczas testowania omawianej gry, są skrajnie odmienne – od gigantycznej irytacji podczas dłużących się scenek, po doskonałą zabawę w czasie przebijania balonu, na którym wisiała postać mojego męża. Uważam, że Brain Show sprawdzi się świetnie zwłaszcza w dużym gronie osób, ale my nawet we dwoje mieliśmy przy tym sporo zabawy. Gra ma swoje minusy, ale też sporo plusów, więc jeśli szukasz czegoś lekkiego na gamingowy wieczór ze znajomymi – nawet takimi, którzy z konsolami nie mieli nigdy do czynienia – Brain Show będzie dla Was dobrym wyborem.
Gra dostępna jest na Nintendo Switch oraz PC. Recenzja została przygotowana na podstawie wersji konsolowej.
- duży wybór kategorii, pytań i rund konkursowych,
- szczypta humoru wpleciona w wypowiedzi prowadzącego teleturniej,
- element humorystyczny pojedynków,
- mały wybór postaci, dzięki czemu nie marnujemy czasu na personalizację,
- odpowiednio wyważony poziom pytań,
- niski próg wejścia – idealny nawet dla osób nieobeznanych z konsolami.
- błędy syntezatora czytającego pytania,
- mała liczba pytań lokalnych,
- słaba dynamika rozgrywki,
- brak rozgrywki online / ze sztuczną inteligencją.