Magiczny świat czeka również na ciebie… „Ania, klechdy i Wielomrok” – recenzja e-booka

-

Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego ebooka Ania, klechdy i wielomrok, do współpracy recenzenckiej, dziękujemy Bartłomiejowi Baranowskiemu.

Pomimo tego, że na karku mam już kilkadziesiąt ładnych wiosen, to czasem lubię sięgnąć po jakąś książkę dla dzieci. Robię to odrobinę częściej, od kiedy pojawiła się na świecie moja córeczka. Co mnie przyciąga do tego typu literatury? Na pewno to, że światy tworzone w takich historiach przepełnione są magią. Zazwyczaj też podoba mi się w nich sposób wykreowania poszczególnych bohaterów. Z takich ważniejszych elementów, które mają dla mnie znaczenie, wymienię również okładki, metodę opakowania danej powieści. A te w przypadku tytułów kierowanych do młodszego czytelnika z reguły są kolorowe i sporo się na nich dzieje. 

Tak też było w przypadku Ani, klechd i Wielomroku autorstwa Bartłomieja Baranowskiego. Dodatkowo główna bohaterka nosi takie samo imię jak moje dziecko, więc tym bardziej nie miałam wyjścia i wręcz musiałam sprawdzić co też za historia kryje się pod tym tytułem. 

Nowy świat, nowe szanse?

Powieść rozpoczyna się od przybliżenia nam głównej postaci, czyli Ani. Mieszka ona w domu dziecka, a wolny czas spędza ze swoim przyjacielem, Michałem. Spacerują, rozmawiają i czasem snują plany na niedaleką przyszłość. Dziewczynka raczej nie utrzymuje zażyłych stosunków z innymi koleżankami  i z tego powodu może czuć się trochę osamotniona i mieć poczucie, że w jej życiu nie dzieje się nic się ciekawego. 

Wszystko zmienia się pewnego dnia, kiedy to zauważa dziwnego chłopca. Sprawia on wrażenie, jakby jej nie widział ani nie słyszał, jest niczym przerażająca zjawa. Od tego momentu dziewczynka dostanie zupełnie nową szansę od losu. Będzie mogła odkryć swoje przedziwne umiejętności, poznać kolejnych przyjaciół, przeżyć z nimi wiele ciekawych przygód, a także stanąć oko w oko z niebezpiecznym wrogiem, zagrażającym dosłownie wszystkim istnieniom na Ziemi. Jak zakończą się wysiłki Ani w dążeniu do ustalenia nowego porządku w jej zaskakującej codzienności? Jakie umiejętności odkryje w sobie? Tego dowiecie się, kiedy tylko przeczytacie tę fascynującą historię. 

Ta historia wciąga niczym najlepszy film akcji…

Rozpoczynając lekturę Ani, klechd i Wielomroku zupełnie, nie spodziewałam się, że wciągnie mnie ona aż do tego stopnia. Owszem, pierwsze sceny mogą wydać się niektórym osobom nieco spokojne i rozwlekłe, ale później akcja rozkręca się naprawdę bardzo szybko, a czytelnik nie ma nawet czasu, aby wziąć głębszy oddech. 

Historia ta praktycznie od samego początku zachwyca swoją normalnością, bowiem główna bohaterka jest zwyczajną nastolatką, która sądzi, że nic ciekawego już nie spotka jej w życiu. Nie mam pojęcia, jak autorowi się to udało, ale wystarczyły mi pierwsze zdania tej powieści, żebym poczuła więź z Anią oraz abym ją zrozumiała. 

Może się wydawać, że to postać takiej słodkiej dziewczyny, podającą tylko usłużnie główkę do głaskania, ale nic bardziej mylnego. Kiedy trzeba, potrafi zawalczyć o siebie, a także o bliskich, osoby, na których jej naprawdę mocno zależy. 

Czytając pierwsze rozdziały, trudno mi przychodziło powstrzymywanie łez, bo nie potrafiłam zrozumieć, jak los mógł być aż tak okrutny dla tej młodej osoby. 

Autor snuje przed naszymi oczami uroczą historię o dziewczynce, nagle odkrywającej dwuświat, czyli krainę, zamieszkaną przez stuprocentowo magiczne stworzenia. Kto z nas nie marzył kiedyś o tym, że wejdzie chociażby do szafy i ta przeniesie go daleko od szarej rzeczywistości, w której trzeba wstawać rano i chodzić do szkoły? No właśnie. Dlatego ten motyw aż do teraz jest tak popularny i chwytliwy. Niektórzy w tym miejscu stwierdzą, że to już się przejadło, że to jest strasznie schematyczne, ale ja jednak uważam, iż to wciąż może się podobać czytelnikom. Lubimy marzyć o lepszym świecie, a takie powieści, jak właśnie Ania, klechdy i Wielomrok, nam to ułatwiają. 

Bartłomiej Baranowski wykreował w oryginalny i zadziwiający sposób swoich bohaterów, przez co nie da się ich nie polubić. Ba, nawet ci, którzy sprawiają wrażenie antagonistów lub wręcz są tymi negatywnymi charakterami, wzbudzają niekiedy cieplejsze uczucia. 

Całość jawi się jako historia, stworzona wręcz do snucia przy ognisku podczas jakiegoś biwaku. Z tego też względu boleję nad faktem, że obecnie istnieje tylko jeden tom przygód Ani, bo z ogromną radością przeczytałabym ich nawet dwadzieścia, a i tak by mi było mało! Jak na tak krótką powieść, dzieje się w niej naprawdę sporo, jest niczym ten najlepszy film akcji, w którym nie brakuje scen pościgu i wszelkiego rodzaju strzelanin. Zapewniam was, że zarówno wy, jak i wasze dzieci z trudem oderwiecie od lektury, aby wrócić do bardziej przyziemnych spraw. 

Czy czegoś tu brakuje?

Gdyby w tym momencie ktoś zadał mi pytanie o to, czy ta historia ma chociaż jedną wadę, to śmiało odpowiedziałabym, że tak. Po powyższym tekście pewnie was to zdumiewa, ale już spieszę z wyjaśnieniem. Jedynym minusem przedstawionej przez Bartłomieja Baranowskiego historii jest fakt, iż liczy ona sobie tak mało stron! To totalna zbrodnia dla czytelnika, kiedy autor pisze lekko, świetnie snuje opowieść, praktycznie od pierwszych stron czuje się klimat tej historii, zżywa się z bohaterami, bo po prostu nie potrafi się inaczej, a tu nagle następuje koniec. Muszę przyznać, że fabuła wcale się tu jakoś długo nie rozkręca, tym bardziej odczuwa się dotarcie do ostatnich wydarzeń i intensywniej się je przeżywa. Jest to taki typ literatury, której nigdy nie chce się przestać czytać, wręcz robi się to z bólem serca. 

Starałam się odwlec w czasie możliwość pełnego zapoznania się z przygodami Ani i jej nowych przyjaciół, ale w końcu kiedyś musiałam zakończyć ten utwór i naprawdę było mi przykro z tego powodu. Sami widzicie, że w tym przypadku nie potrafię nawet pisać o konkretnych wadach, tylko znów wzlatuję na wyżyny wychwalania autora. Przyznaję, iż ta lektura to był strzał w dziesiątkę, aby miło spędzić jeden z zimnych wieczorów, które wciąż nie odpuszczają. 

Czy warto przeczytać?

Moim zdaniem Ania, klechdy i Wielomrok to wspaniała książka dla czytelnika w każdym wieku. Zarówno dorośli, jak i młodsze osoby znajdą w niej coś dla siebie i wyniosą z niej chociaż jeden wartościowy element. Jest to z pewnością historia bardzo emocjonalna i wciągająca, której się po prostu nie chce za szybko skończyć. 

Chciałabym, aby tego typu literatury pojawiało się na naszym rynku wydawniczym coraz więcej. Bartłomiejowi Baranowskiemu udało się wykreować magiczną historię, w której los płata po raz kolejny figla swoim ofiarom. Jest ona pełna ciepła, nadziei, ale niekiedy także bardzo wzruszających momentów. 

Zakończenie niezwykle mocno mi podpasowało, chociaż dzięki niemu chciałabym móc sięgnąć po dalsze losy Ani i jej nowych przyjaciół. Akcja z początku nie charakteryzuje się zbyt szybkim tempem, raczej snuje się powoli niczym nasze zwyczajne żywoty, ale  później nieco przyspiesza. 

Myślę także, że jest to bardzo wartościowa lektura, ponieważ niesie ze sobą nauki na temat przyjaźni i tego, iż nigdy nie możemy być pewni co los dla nas jeszcze naszykował. Nie da się nudzić przy tym utworze, a także nie da się tej pozycji zbyt spokojnie czytać, bowiem autor naszykował dla swoich czytelników sporo pułapek zwanych zaskakującymi zwrotami akcji. Taka literatura jest najlepsza!

Podsumowanie

Ania, klechdy i Wielomrok to historia o dziewczynce, która myślała, że jej życie jest nic niewarte i że już zawsze będzie nudne. Los pokazał jednak w tym przypadku łaskawszą twarz i podał bohaterce dłoń. To opowieść o odkrywaniu na nowo, na czym faktycznie polega przyjaźń i dlaczego nie każdego można tym mianem nazwać. Wreszcie tytuł ten pokazuje, żeby nigdy nie wierzyć do końca w to, że nasza codzienność musi być zawsze szara, że już nic nas w życiu nie zaskoczy. 

Bartłomiej Baranowski stworzył pełną magii, szaleństwa, ale i wzruszeń opowieść o Ani, którą każdego dnia możemy spotykać na swej drodze. Gdzieś tam na świecie jest taka postać, siedząca właśnie teraz  w oknie sierocińca i marząca o lepszym jutrze, nie pragnąca nowych zabawek, lepszych ubrań czy najaktualniejszego modelu telefonu. Marzy jedynie, by ktoś ją w końcu szczerze pokochał i żeby znów pokazał jej, udowodnił wręcz, że rzeczywistość nie musi być szaro-biała, a wręcz może ociekać kolorami. 

ANIA klechdy

Tytuł: Ania, klechdy i Wielomrok

Autor: Bartłomiej Baranowski

Wydawnictwo: Virtualo

ISBN: 978-83-272-7915-6

 

 

 


podsumowanie

Ocena
10

Komentarz

„Ania, klechdy i Wielomrok” to z pewnością historia, którą będę polecać każdemu, kto tylko zechce mnie wysłuchać. Bartłomiej Baranowski powinien jak najczęściej wydawać swoje nowe tytuły, bowiem są tak dobre, że nim się czytelnik obejrzy, a tu dociera do ostatniego zdania.
Paulina Korek
Paulina Korekhttp://zaczytanapanna.blogspot.com
Bez pamięci oddała się czytaniu książek. Zadowoli ją dosłownie każdy gatunek, byle tylko treść była wciągająca. Nie oznacza to wcale, że nie ma swoich ulubionych gatunków. Należą do nich: kryminały, thrillery, romanse, erotyki, horrory. Po skandynawskich autorów sięga już w ciemno. Oprócz literatury jej pasjami są także filmy, zwierzęta, podróże oraz odwiedzanie wszelkich wydarzeń z tym związanych. W przyszłości chciałaby napisać własną książkę.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Ania, klechdy i Wielomrok” to z pewnością historia, którą będę polecać każdemu, kto tylko zechce mnie wysłuchać. Bartłomiej Baranowski powinien jak najczęściej wydawać swoje nowe tytuły, bowiem są tak dobre, że nim się czytelnik obejrzy, a tu dociera do ostatniego zdania. Magiczny świat czeka również na ciebie… „Ania, klechdy i Wielomrok” – recenzja e-booka