Pocałujcie się wreszcie! „Malarz demonów” – recenzja mangi, tomy 1–3

-

Za przekazanie egzemplarzy recenzenckich mang Malarz demonów, do współpracy recenzenckiej, dziękujemy wydawnictwu Kotori.

– Czyli wy też jesteście oszustami.
– „Też”? A więc zdawałeś sobie sprawę, że tamta świątynia jest podejrzana?
– No i co z tego?! Bogów i tak nie ma! Ale czy to znaczy, że z tego powodu nie mam prosić ich o pomoc? Nie umiem inaczej.

Malarz Demonów, Tom 3

Krótko i bez sensu

Lektura całości Malarza Demonów (trzech, objętościowo niewielkich, tomików) zajęła mi mniej niż godzinę: śmiem przyznać, że nie był to najlepiej spędzony czas w mym krótkim życiu. Po wszystkim rozbolała mnie nie tylko głowa, ale też oczy, z trudem nadążające za momentami zbyt chaotyczną kreską. Gdy postacie znajdujące się na pierwszym planie wręcz olśniewają urodą i gładkością rysów, a ich tło składa się z głównie czarnych linii, stylizowanych na nieokreślony ruch… kontrast ten prawdopodobnie zrazi niektórych odbiorców. Choć nie mogę odmówić autorowi dbałości o detale w kontekście dwójki głównych bohaterów, ale niestety tylko w ich przypadku. Dla równowagi jednak, duża liczba zbliżeń na twarze i emocje, jakie wyrażają, pozytywnie wpływa na czas potrzebny, by przebrnąć przez tę historię. Jak już wspominałem, dodarcie do ostatniej strony zajęło mi mniej niż seans trzeciego odcinka nowego sezonu Mandalorianina. Nie znaczy to jednak, że w Malarzu Demonów wieje nudą: dzieje się całkiem sporo, tyle że całkowicie bez sensu.

Tytułowy Uta to młody chłopak żyjący sobie w średniowiecznym Edo (choć autor, z nieznanych mi przyczyn, bardzo nie chce bezpośrednio określić czasu i miejsca akcji). Nastolatek, niczym Pomysłowy Dobromir (niektórzy będą musieli sprawdzić, kto to…), potrafi przywoływać do życia swoje rysunki. Szkopuł w tym, że z jego obrazów zawsze wychodzą demoniczne potwory, niezbyt pozytywnie nastawione do ludzkiego świata. Na szczęście przy jego boku stoi przystojny i potężny bóg Tsuki, który kiedyś wezwany przez chłopca, zgodził się mu pomagać. Oczywiście, nie za darmo: w zamian żąda portretu swojego prawdziwego oblicza, ponieważ wtedy przypomni sobie swą pierwotną postać. Spokojnie, to tylko brzmi skomplikowanie.

Pocałujcie się wreszcie! „Malarz demonów” – recenzja mangi, tomy 1–3Choć ciekawie…

W rzeczywistości jest przede wszystkim dość infantylnie. A momentami nawet… erotycznie? Choć manga nie ma nawet najmniejszych ograniczeń tego typu ani tagu yaoi, pomiędzy głównymi bohaterami czuć chemię zdecydowanie mocniejszą niż „przyjaźń”. Pomijając już fakt ich bezsprzecznej urody, Tsuki co rusz przyciska młodego Utę do ściany, grożąc, że go pożre. Podnoszenie podbródka też nie zdarza się raz, a i rumieniec na twarzy chłopaka świadczy jednoznacznie o jego uczuciach. Niestety (albo stety, zależy kogo spytać) do niczego „ciekawszego” nie dochodzi, choć okładki mogą sugerować co innego.

Ale wracając do fabuły: ta zaczyna się od środka, jakbyśmy oglądali nowy sezon od czwartego odcinka. Czuć, że pominięto coś ważnego. Co prawda późniejsze retrospekcje starają się to naprawić i wypełnić niewiedzę czytelnika, ale robią to nieudolnie. Uta sobie maluje, jego bazgroły robią zamieszanie, Tsuki ratuje sytuację. Po drodze parę żartów (bardziej żenujących niż śmiesznych), wprowadzenie nowego wątku, który szybko zostaje ucięty przez wspomnienia. Tak naprawdę do ostatniego rozdziału nie wiadomo, dokąd dąży ta historia.

…i z plot twistem

Finał okazuje się natomiast zaskakująco mroczny i na swój sposób głęboki. Fabuła czerpie mocno z ludowych wierzeń Japonii, pojawiają się konkretne bóstwa i pomniejsze demony. Niestety, z mojej europejskiej perspektywy… czuję, że rozumiem z tego mniej niż powinienem. Nie przeszkadzało mi to co prawda w odbiorze (ignorancja rzeczywiście bywa błogosławieństwem), ale prawdopodobnie rodowity Japończyk bardziej doceni tę historię. Historię, która kończy się zdecydowanie zbyt szybko: wtedy, gdy właśnie zaczynała nabierać tempa. Dlaczego autor poprzestał tylko na trzech krótkich tomikach…?

malarz demonów

 

Tytuł: Malarz Demonów

Autor: Aya Shouoto

Gatunek: moce nadprzyrodzone, shonen, tajemnica

Wydawnictwo: Kotori

podsumowanie

Ocena
6

Komentarz

Choć mogłem lepiej spędzić czas niż na lekturze „Malarza Demonów”, nie żałuję tej godziny. Prawdopodobnie kolejną spędzę czytając o demonach i bóstwach Japonii.
Przemysław Ekiert
Przemysław Ekiert
W wysokim stopniu uzależniony od popkultury - by zniwelować głód korzysta z książek, filmów, seriali i komiksów w coraz większych dawkach. Popijając nowe leki różnymi gatunkami herbat, snuje głębokie przemyślenia o podboju planety i swoim miejscu we wszechświecie. Jest jednak świadomy, że wszyscy jesteśmy tylko podróbką idealnych postaci z telewizyjnych reklam.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Choć mogłem lepiej spędzić czas niż na lekturze „Malarza Demonów”, nie żałuję tej godziny. Prawdopodobnie kolejną spędzę czytając o demonach i bóstwach Japonii.Pocałujcie się wreszcie! „Malarz demonów” – recenzja mangi, tomy 1–3