Zbliżające się święto duchów, wszelkich upiorów i czarownic specyficznie mnie nastroiło i w końcu zebrałam się za obejrzenie kolejnej części przygód odważnego i jakże mądrego zoologa oraz jego starych i nowych znajomych. Pierwsza produkcja z tego uniwersum, Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć oczarowała mnie magią i historią, ale może stało się tak, bo to było coś stosunkowo nowego na rynku filmowym? Kolejny film z tej serii, czyli Fantastyczne zwierzęta. Zbrodnie Grindelwalda oglądałam tylko dlatego, że jedną z głównych ról zagrał lubiany przeze mnie Johnny Depp. Sama historia w tej produkcji już mi tak bardzo do gustu nie przypadła. Skoro więc moje zainteresowanie malało, jak wypadły Fantastyczne zwierzęta. Tajemnice Dumbledore’a?
Świat ogarnie mrok
Fabuła trzeciej części przygód Newta Skamandera jest prosta. Grindelwald chce stworzyć osobistą armię, z którą będzie mógł zapanować nad całą Ziemią – pragnie mieć władzę nie tylko nad istotami magicznymi, ale i nad zwykłymi ludźmi. Jego plany wychodzą szybko na jaw. Newt kompletuje więc swoją drużynę: Kowalski (stary znajomy, mugol, którego chyba jedyną funkcją jest dodawanie pewnego uroku tej historii), Lally, jego brat, Tezeusz oraz wierna asystentka zoologa, czyli Bunty. Sprawę pokrzyżowania Grindewaldowi szyków utrudnia fakt, że czarodziej wszedł w posiadanie pewnego rzadkiego, magicznego stworzenia, umożliwiającego mu przewidywanie niedalekiej przyszłości. Zwierze te potrzebne jest również do wyboru kolejnej głowy rządzących – pokłoni się bowiem jedynie temu, kto ma czystą duszę i zasługuje objąć tak ważne stanowisko, jak stanie na czele całej ludzkości. Czy Newtowi oraz jego przyjaciołom uda się zapobiec destrukcji wszystkich światów?
Co oni tutaj robią?
Pomimo tego, że druga część w znacznym stopniu nie przypadła mi do gustu, to miałam ogromne oczekiwania względem zamykającego trylogię filmu. I, niestety, mocno się rozczarowałam. W pierwszej kolejności chciałam powiedzieć, że kompletnie nie rozumiem wyboru Jude’a Law do roli młodego Dumbledore’a. Przez cały dosłownie film nie potrafiłam się przekonać do jego gry aktorskiej i bardzo mi się to „gryzło” z dyrektorem Hogwartu, jakiego znamy z powieści o Harrym Potterze. Eddie Redmayne w roli Newta Skamandera w tej części stał się dla mnie mocno neutralny ani mi się nie podobał, ani też jakoś mocno nie zachwycał. Ucieszyłam się za to, że ponownie pojawił się Kowalski, bo myślę, że akurat ta postać i to grana tak fenomenalnie przez Dana Foglera, to znak rozpoznawczy tej serii. Miło było patrzeć na jego bezwarunkową miłość do Queenie; a w scenie, w jakiej zasłonił ją własnym ciałem, moje serce zatrzymało się na moment. Zauważyłam też, że to właśnie ta postać wprowadza najwięcej humoru. Niezwykłe wrażenie wywarł na mnie Gellert Grindelwald, grany przez Madsa Mikkelsena, którym zastąpiono Johnny’ego Deppa. Nie chciałabym tego bohatera spotkać na swej drodze. Jego twarz aż emanowała złem. Mam wrażenie, że ten aktor jako jedyny tak bardzo wczuł się w swoją postać i umiejętnie ją oddał tak, aby i widzowie dostrzegli, jak bardzo jest przesiąknięty mrokiem. Nie polubiłam tego bohatera, ale aktor ukazał go w taki sposób, że za każdym razem, gdy pojawiał się na ekranie, to przechodziły mi ciarki po plecach. Reszta aktorów zagrała poprawnie, ale nie aż tak dobrze, żeby zapamiętać ich na nieco dłużej.
Nieciekawa fabuła i inne niedociągnięcia
Jeśli mam być szczera, to Fantastyczne zwierzęta. Tajemnice Dumbledore’a mogłyby nie powstać. W tym filmie praktycznie nie dzieje się nic ciekawego ani wciągającego. Jak na tak wysokobudżetową produkcję to pojawia się w niej mało akcji i efektów specjalnych. A o tytułowych sekretach dyrektora Hogwartu widz tak naprawdę dowiaduje się niewiele. Poza tym seria Fantastyczne zwierzęta znana była z tego, że pojawiało się w niej sporo humorystycznych scen, na co liczyłam, rozpoczynając seans tego zwieńczenia trylogii. Niestety, ponownie srodze się rozczarowałam. W Tajemnicach Dumbledore’a dialogi czy wydarzenia okraszone odrobiną humoru można policzyć na palcach jednej dłoni.
Nie spodobało mi się również ukazanie samego starcia Dumbledore’a z Grindelwaldem – okazało się ono mocno przewidywalne. Wszystkie wcześniejsze zdarzenia prowadziły właśnie do tego finału, a on w ogóle nie był spektakularny. Ot, dwóch czarodziejów postrzelało sobie z różdżek, poprzekomarzało się z pomocą kolejnych zaklęć i na końcu wygrało dobro. I to wszystko w może pięć minut. Miałam wrażenie, że początek omawianego tu filmu był rozwleczony do granic możliwości, a później twórcy zorientowali się, że wypadałoby go jakoś zakończyć, bo trwa już w sumie dwie godziny.
Czy warto obejrzeć?
W sieci można znaleźć sporo negatywnych opinii na temat Tajemnic Dumbledore’a. Nie chciałam im wierzyć, dlatego postanowiłam na własnej skórze przekonać się, czy ten tytuł faktycznie jest taki zły, jak go malują. I wylądowałam w tym samym obozie zniechęconych widzów. Jeśli macie w zanadrzu jeszcze inne produkcje do obejrzenia to Fantastyczne zwierzęta. Tajemnice Dumbledore’a wybierajcie jako ostatnie. Ostrzegam, że od tej produkcji wieje nudą na kilometr, a seans nie należy do zbyt krótkich, trwa bowiem ponad dwie godziny.
Podsumowanie
Fantastyczne zwierzęta. Tajemnice Dumbledore’a miały być kolejną fascynującą historią ze świata magii i czarodziejstwa. Miały. Sympatycznym urywkiem była scena w Wielkiej Sali oraz powrót niezawodnego Kowalskiego, ale na tym plusy tej produkcji się kończą. Mam wrażenie, że twórcy nie przemyśleli do końca, co właściwie chcą opowiedzieć i wyszła im ostatecznie nijaka fabuła wiejąca nudą. Nie pomogli tutaj nawet aktorzy, którzy starali się jakoś udźwignąć tę historię. Jeśli macie w zanadrzu jeszcze coś innego do obejrzenia, to Tajemnice Dumbledore’a sobie po prostu odpuśćcie.
Tytuł w oryginale: Fantastic Beasts: The Secrets of Dumbledore
Reżyseria: David Yates
Rok produkcji: 2022
Czas trwania: 2 godziny 22 minuty