Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego gry Ryki Afryki do współpracy recenzenckiej dziękujemy Wydawnictwu Muduko.
Pokazać lwi pazur, słoń w menażerii, hipopotam, hipopotam, hipopotam… Tworzenie tego tekstu uświadomiło mi, że w języku polskim nie każde zwierzątko jest wspomniane w jakimś związku frazeologicznym. I o ile nie za bardzo zależy mi na wymyślaniu takich zwrotów na przykład nicieniom, to warto zastanowić się, dlaczego goryl nie ma żadnego. A tak ładnie się wystroił na Letnią Paradę.
Reiner Knizia nie przestaje produkować gier. To Remigiusz Mróz wśród planszówek. Lista tytułów autorstwa tego wybitnego niemieckiego projektanta ma już ponad siedemset (sic!) pozycji. Niezłym wyzwaniem dla kolekcjonerów planszówek może być spróbowanie zebrania ich wszystkich.
Najnowsza gra ulubieńca tłumów przeniesie nas do Afryki, gdzie będziemy oglądać ładne zwierzaczki. Nie byłoby to nic nadzwyczajnego dla miłośników National Geographic, gdyby nie fakt, że w tej wersji dzikie stworzenia chcą wybrać się na karnawał w Rio. Nie przecierajcie oczu, wydawnictwo Muduko udostępnia nam okno na konkurs piękności na sawannie!
Wystrzałowe stroje
Grę znajdziemy w dosyć typowym dla wydawnictwa pudełku, z którego spogląda na nas wystrojony słoń. Z tego miejsca muszę pochwalić grafiki Piotra Sokołowskiego, ponieważ całość prezentuje się estetycznie i cieszy oko. Na specjalne uznanie zasługują tutaj ilustracje na kartach, ponieważ każda z nich ma trochę odmienny obrazek. Całość jest bardzo prosta i spójna, a z blankietów łatwo się korzysta. Przyczyną tego jest przede wszystkim fakt, że na kartach mamy tylko cyfrę oznaczającą liczbę punktów na koniec gry i obrazek, który służy do odróżniania gatunków.
Oprócz samych kartoników, w pudełku znajdziemy także tekturowe żetony, przedstawiające występujące w grze zwierzęta. Mowa tutaj o lwie, słoniu, hipopotamie, bawole i gorylu. Są to dosyć klasyczne gatunki, które na pewno spodobają się dzieciakom. Różnorakie stroje, w jakie te zwierzęta są ubrane na obrazkach, dodatkowo pozwolą zaktywizować najmłodszych uczestników zabawy.
Poza wymienionymi komponentami, w pudełku znajdziemy jeszcze bloczek kartek do zliczania punktów oraz instrukcję. Pochylę się nad tym drugim elementem, ponieważ jest świetny. Gra nie ma skomplikowanych zasad, ale dzięki temu jej zrozumienie trwa jeszcze krócej. W zasadzie jest to pozycja, którą wyciągamy z pudełka i pięć minut później jesteśmy w połowie rozgrywki. Dobra robota, pochwalam.
W komplecie nie znajdziemy niestety żadnego pisadełka do notowania punktów. Trzeba zabierać własne.
Kto wygra konkurs?
Przygotowanie do gry jest niezwykle proste. Wszystkie karty tasujemy i rozdajemy po równo każdemu z uczestników. Żetony ze zwierzakami rozdzielamy na stosy, według gatunku. Pozostaje wybrać gracza rozpoczynającego i można „ciupać”. Gra będzie trwała tyle rund, ilu jest uczestników zabawy.
Rozgrywka toczy się w turach. W czasie każdej z nich wybieramy zwierzaka z ręki i zagrywamy go. Jeżeli ten sam gatunek jest już na stole, to zakrywamy leżącą tam kartę. Każdy blankiet ma na sobie cyfrę określającą liczbę punktów zapewnianych przez żetony danego typu na koniec gry. Na przykład: jeżeli zagramy goryla z cyfrą pięć, to na finiszu każdy token z tym zwierzakiem da nam pięć punkciaków. Po wyrzuceniu karty, dociągamy dowolny żeton z puli. Trzeba ostrożnie dobierać, ponieważ oczy wszystkich są zwrócone na naszą selekcję. To tutaj mamy szansę na blef i ściemnianie innych. Po dociągnięciu tokena, rozpoczyna się tura sąsiada po lewej.
Runda toczy się do momentu zagrania sześciu kart z jednego gatunku. Sumujemy po niej punkty, zapisujemy je, i możemy rozegrać kolejną. Po zakończeniu ustalonej liczby rund, wygrywa gracz z największą liczbą „oczek”.
Blefowanie na paradzie
Ryki Afryki to bardzo prosty tytuł, z nieskomplikowanymi zasadami, ale pomysłową mechaniką. Pozwala ona na ważenie ryzyka, mały blefik i próbowanie oszustwa wobec współgraczy. Dostarcza to sporo zabawy, z racji wysokiego poziomu negatywnej interakcji. Można testować różne taktyki, działające tylko w zależności od grupy, z którą jest nam dane „ciupać”.
Partie są bardzo szybkie, co sprawia, że gra jest uniwersalna. Całość zamyka się w dwudziestu minutach dlatego dobrze sprawdzi się jako rozgrzewka lub wypełniacz czasu. Dzięki temu możemy też zagrać kilkakrotnie, by się odgryźć na znajomych.
Próg wejścia jest niziutki. Tytuł idealnie nada się dla mniej doświadczonych osób i dzieci. Co ciekawe, mechanika może także spodobać się graczom z dłuższym stażem – blef i oszukiwanie innych jest zawsze w cenie – a to sprawia, że mamy pewniaczka na rodzinne spotkania. Na szalone imprezy wybrałbym jednak trochę inną pozycję.
Regrywalność Ryków Afryki nie jest zbyt wysoka. Gra na dłuższą metę może się znudzić, jednak spodziewam się, że taki był zamysł twórcy – całość bowiem sprawdza się idealnie jako lekka przygoda od czasu do czasu. Sama gra skaluje się bardzo dobrze – rozgrywka wygląda podobnie zarówno w gronie trzech, jak i pięciu graczy.
Podsumowując, dostajemy małą, ładną zabawkę. Lekka mechanika pozwala zagrać w szerokim gronie, a cena też nie jest zaporowa, chociaż pozycja została dosyć wysoko wyceniona. Polecam miłośnikom blefu, sympatykom Reinera i rodzicom chcącym oderwać dzieci od ekranu.
Tytuł: Ryki Afryki
Liczba graczy: 2-5
Czas gry: ok. 25 minut
Wiek: 8+
Wydawnictwo: Muduko
Zobacz także: