Co wiemy o Wielkiej Wojnie? Uczyliśmy się o niej w szkole, a przynajmniej powinniśmy, ale ile jest osób, które potrafią powiedzieć o niej coś więcej niż to, że trwała w latach 1914-1918 i była pierwszym tak dużym konfliktem? Autor cyklu Stalowe Szczury Michał Gołkowski przyznaje, że sam nie interesował się tym tematem, do czasu aż nie trafił przypadkiem na opisy bombardowań Londynu z 1915 roku* i nie zaczął pisać o tym fascynującym okresie w historii świata.
Jako czytelnik nie lubię nudy, często dobierając kolejność lektur, robię przeplatanki gatunkowe, inaczej trudno mi się skupić, a motywy i wątki stają się zbyt powtarzalne. Podobnie jest z nośnikiem treści. Dlatego od czasu do czasu sięgam też po książki „mało kobiece”, jak w tym przypadku, a kolejne tomy pochłaniałam chyba w każdej z dostępnych form. Zaczęłam od końca, czyli tytułu Fort 72, w wersji papierowej, która akurat wpadła mi w oko. Na szczęście jego fabuła jest tak odrębna od pozostałych, że ta kolejność zupełnie nie zaburza odbioru całości. Spodobał mi się na tyle, że zapragnęłam poznać resztę tej historii, tym razem zachowując chronologię wydania. Błoto, Chwałę i Königsberg przesłuchałam w formie audiobooków, natomiast w ostatnim czasie, jako ebook, towarzyszył mi Otto.
Wizja
Co znalazłam, zanurzając się w przedstawiony przez Michała Gołkowskiego świat? Po pierwsze „jego” Wielka Wojna nie skończyła się w 1918 roku, ale trwała przynajmniej przez kolejne cztery lata, a to stwarza ogromne możliwości zmian i reinterpretacji wydarzeń historycznych, chociaż na ogół autor stara się trzymać faktów widniejących w podręcznikach i opracowaniach związanych z I wojną światową. Ale jak rozpracować temat i opisać ten czas, aby nie wyszła z tego nudna rozprawa naukowa, przewodnik po broni i wyposażeniu albo relacja z pola bitwy? Jak ukazać tak mroczny okres w ciekawy dla czytelnika sposób? Wydaje mi się, że Gołkowski poradził sobie z tym całkiem nieźle, a w wywiadzie dla Polskiego Radia powiedział: „Nie pozwalałem, żeby tło historyczne miało mi przeszkodzić w najważniejszej rzeczy, czyli napisaniu dobrej książki”.**
Mięso armatnie
Te dobre książki powstały także dlatego, że autor zastosował jeszcze jeden zabieg. W przeciwieństwie do dowódców, generałów, rządów czy innych decyzyjnych w tamtym czasie osób, dla twórcy cyklu człowiek nie jest jedynie mięsem armatnim, które setkami bezsensownie wysyła się na front. W jego książkach oglądamy wojnę w skali makro, z perspektywy małych oddziałów, pojedynczych postaci. Tu stają się oni ludźmi z krwi i kości, z marzeniami i własnym życiem, każdy z nich posiada charakterystyczne cechy, każdego można poznać, polubić bądź znienawidzić, a to, że dodatkowo są to żołnierze niemieccy podkreśla chęć ukazania ich człowieczeństwa, a nie tylko statystyki, narodowości czy strony toczącego się konfliktu. Autor wybrał Niemców również z innego powodu, uważa, iż te oddziały i ukazanie wojny z ich perspektywy to motywy totalnie niewykorzystane w literaturze.***
Michał Gołkowski także bardzo obrazowo opisał warunki panujące w okopach, w pierwszym tomie Błoto aż chlupie w butach, wszędzie wilgoć, brud, zgnilizna i szczury kradnące jedzenie. I tak miesiącami. W własnoręcznie wykopanych ziemiankach. Oczekując na ruch drugiej strony lub kolejny bezsensowny rozkaz ataku. Po tak trudnych i dynamicznych początkach, gdzie trup ściele się gęsto, przygoda kompanii karnej pod wodzą Reinharda przenosi się na pokład sterowca, a następnie w trzecim tomie wytchnienie daje nam intryga szpiegowska z elementami erotyku rozgrywająca się niejako „na zapleczu” konfliktu w tytułowym Königsbergu. Na szczęście autor wraca do motywów okopowych w czwartym, nieco bardziej humorystycznym wydaniu, jednak bez pominięcia wartkiej akcji, by w piątym zaserwować czytelnikowi horror i szaleństwo wojny w pełnej krasie, prezentując oblężenie tytułowego Fortu 72.
Technologia
Jako osoba nie znająca się na broni i machinach wojennych nie podjęłabym się dociekań czy autor w tych kwestiach nie mija się z prawdą. Zostawię to innym. Natomiast podziwiam, że Gołkowski potrafił te techniczne opisy wyposażenia wpleść w fabułę tak zręcznie, iż nie sposób się tym znudzić czy zniechęcić. Znawcy dadzą pole do analiz, a laik bez problemu się w nich odnajdzie. Tak więc mamy tu cały arsenał: nowoczesne czołgi, miotacze płomieni, techniki kopania tuneli, wszystko, co tylko człowiek mógł wymyślić, aby zabić wroga i utrzymać linię frontu.
Jest jednak jedna rzecz, związana z technologią, która mnie absolutnie zafascynowała. Sterowce. To, że bombardowano z nich całe miasta, jak nawigowano oraz procedura abordażu i przejmowania wrogiego okrętu, opisana w tomie Chwała, bez względu na to, czy odzwierciedla realia czy nie, sprawiła, że nie mogłam się od tej książki oderwać.
Mundury kompanii
I znów, nie mam zamiaru oceniać czegoś, na czym się nie znam. Tematy związane z projektowaniem są mi jednak bliskie, więc chciałam zwrócić uwagę na oprawę graficzną serii. Autorem ilustracji okładkowych jest Dark Crayon, czyli Piotr Cieśliński, który ma na swoim koncie pokaźną kolekcję projektów do książek fantastycznych. Tu artysta zdecydował się na mocne akcenty i białe tła. W centrum umieścił silne postaci, wokół nich nabudowując ogrom szczegółów nawiązujących do treści książek. Te fantastyczne, dopracowane kolaże sprawiają, że trudno przejść obok tych okładek obojętnie, wręcz zachęcają do tego, aby bliżej przyjrzeć się detalom.
W środku znajdziemy również ilustracje Andrzeja Łaski, który pracował między innymi nad serią o Jakubie Wędrowyczu Andrzeja Pilipiuka. Jego surowa, miejscami nawet niechlujna kreska i ostre rysy przedstawianych tu postaci znakomicie pasują do klimatu Stalowych Szczurów, podkreślając brutalność opisywanej przez Gołkowskiego rzeczywistości.
„Coś co trzeba przeżyć”****
Stalowe Szczury czyta się świetnie, mimo że nie są bez wad. Pisarz z wielką wprawą ukazał w nich zarówno szczegóły dotyczące techniki i militariów, jak i życie zwykłego okopowego żołnierza, realia wojny i mechanizmy, które rządzą ludźmi w tak nietypowych okolicznościach, jednocześnie dostarczając czytelnikowi ogrom ciekawych, dynamicznych opisów akcji i masę rozrywki. Zagłębiając się w lekturę czuje się, ile pracy i serca zostało włożone w napisanie tych powieści, a ilość materiałów źródłowych i dokumentów, przez jakie musiał przebrnąć autor, jest niewyobrażalna.
Z mojej perspektywy to wielka przygoda i mimo lekkości pióra i komizmu zawartego w tych książkach z głębi przebija się jednak krytyka bezsensowności wojny i nadzieja, że może kiedyś nauczymy się wyciągać właściwe wnioski z błędów popełnianych w przeszłości.
*informacja pochodzi z filmu https://www.youtube.com/watch?v=Zy-rodVYUSw [dostęp: 17,08,2022]
**cytat z wywiadu dla Polskiego Radia https://www.youtube.com/watch?v=_XUvrZqjJZY [dostęp: 17,08,2022]
***Wypowiedź z wywiadu dla gazety studenckiej Impuls https://impuls.nzsug.pl/nowy-front-wielkiej-wojny-stalowe-szczury-michal-golkowski/ [dostęp:18,08,2022]
****cytat z wywiadu dla Polskiego Radia https://www.youtube.com/watch?v=_XUvrZqjJZY [dostęp: 17,08,2022]