Jedną z moich ulubionych gier strategicznych, niezmiennie, od kilku lat, pozostaje Two Point Hospital od Two Point Studios. Prowadzenie własnej kliniki daje mi dużo frajdy i każdy powrót do tego świata sprawia, że przepadam na długie godziny.
Na wieść o premierze kolejnego tytułu z tej serii – tym razem ulokowanego w świecie uniwersyteckim – autentycznie piszczałam z ekscytacji. No bo o ile urządzanie szpitala było czymś, co mnie cieszyło, ale wydawało się oderwane od rzeczywistości, o tyle kampus, na którym umiem sobie wyobrazić samą siebie, to już wyższy poziom frajdy z gry. Poza tym jestem osobą wychowaną na „Simsach”, więc urządzanie uniwersyteckich dormitoriów czy sal wykładowych okazuje się bliższe memu sercu niż budowanie gabinetów lekarskich.
Problem mamy tu jednak jeden – nowa propozycja Two Point Studios nie dorównuje poprzedniej.
Jak od środka wygląda Two Point Campus?
TPC należy do strategii ekonomicznych z elementami symulacji. Naszym zadaniem jest zaprojektowanie i poprowadzenie uniwersytetu. Początkowo możemy to zrobić wyłącznie w ramach narzuconej misji, a po przejściu kilku poziomów, w menu głównym pojawia się także tryb sandbox, w ramach którego czeka nas nieograniczona zabawa.
Tego typu zabieg pozwala wdrożyć się w grę na nieco wyższym poziomie, poznać jej mechanikę, wypełnić kilka wyzwań oraz odkryć różne rodzaje pomieszczeń i zadań. W pierwszej chwili mnie to zirytowało, ale z czasem dostrzegłam w tym sens. Gdybyśmy od razu przechodzili do trybu piaskownicy, ominęłaby nas cała ta ekscytująca część stopniowego uczenia się kampusowego świata.
A jest tu co poznawać! Różne rodzaje uniwersytetów, różne typy sal wykładowych, różne wyzwania i zadania. Gra sprawia wrażenie naprawdę obszernej. Możemy tutaj skorzystać z dwunastu różnych map (klasyczny uniwerek, akademia czarodziejów, szkoła sportowa albo rycerska, futurystyczna okolica i tak dalej) oraz czterech trybów tworzenia. Szybko jednak przekonujemy się, że tak naprawdę nie dzieje się tu zbyt wiele.
Jakie problemy ma Two Point Campus?
W przypadku poprzedniej gry z tej serii można było z czasem mówić o pewnej monotonności, ale mimo wszystko każde kolejne wyzwanie gwarantowało dużo nowych wrażeń. Tutaj znużenie przychodzi znacznie szybciej. Gra jest mocno powtarzalna i nie oferuje wielkiej różnorodności – ani pod kątem zadań do wykonania, ani pod kątem liczby mebli czy dodatków do wykorzystania. Wygląda to dość biednie.
Nie to jednak boli najbardziej. Szczytem niedopracowania Two Point Campus jest obecność wyłącznie męskich postaci. Teoretycznie możemy tworzyć pomieszczenia koedukacyjnie i teoretycznie na liście studentów mamy kobiece imiona, ale w praktyce na ekranie widzimy samych facetów (a przynajmniej ja nie trafiłam na żadną żeńską postać). Jeżeli dodamy do tego fakt, że jednym z warunków otrzymania punktów w rozgrywce jest nawiązanie odpowiedniej liczby romansów pomiędzy studentami, to wśród homofobicznej części społeczeństwa Two Point Campus może natychmiast wylądować na czarnej liście Gier-Których-Nazwy-Nie-Wolno-Wymawiać.
Oczywiście w żaden sposób nie zmienia to mechaniki TPC. Przy dobrych intencjach można by przymknąć oko na fakt nieobecności kobiet na uniwerku, ale jednak mamy tu do czynienia z ogromnym niedopracowaniem.
Czy warto zagrać w Two Point Campus?
Jak dotąd spędziłam w TPC kilkanaście godzin – i nie żałuję ani jednej z nich. Owszem, gra jest dość powtarzalna, ale jeżeli skoncentrujemy się na kampanii stopniowo odkrywającej przed nami kolejne wyzwania – wciąga na dłużej. Samo projektowanie budynków, pomieszczeń i terenów zielonych dostarcza mnóstwa przyjemności. Jeżeli ktoś, tak jak ja, mając kilkanaście lat, zakochał się w The Sims, ale nie w samej rozgrywce, a głównie w pierwszych etapach – tworzeniu postaci i domu z ogrodem – z pewnością znajdzie tu dużo radości. Owszem, nie mamy ogromnego wyboru kolorów, wzorów i typów mebli czy tapet, ale jednak da się zasiedzieć na długie godziny w trybie tworzenia.
Sporo satysfakcji daje także sama kampania, w ramach której budujemy kolejne uniwersytety i wypełniamy nowe wyzwania. Jak to w strategiach ekonomicznych – musimy pilnować budżetu, generować wydatki, spełniać życzenia społeczności, rozwijać swoje miejsce, zatrudniać ludzi i tak dalej. Pod tym względem nie ma żadnych zaskoczeń czy innowacji w stosunku do Two Point Hospital z 2018 roku. Z jednej strony to źle, bo przydałby się jakiś element nowości, ale z drugiej – twórcy prawdopodobnie zdawali sobie sprawę, że nie zmienia się tego, co przyniosło sukces, więc jeśli mechanika gry i kolejne jej etapy zachwyciły nas poprzednim razem, teraz może być podobnie.
Dlatego właśnie na pytanie: „czy warto zagrać w Two Point Campus?” śmiało odpowiadam: „jak najbardziej!”. Może nie zaskakuje innowacyjnością i świeżością, ale pozwala zabić czas, oderwać głowę od innych spraw i po prostu się zrelaksować. Wciąga, zapewnia rozrywkę i zaprasza do świata, w którym mamy ochotę zostać na dłużej. Mnie to wystarcza.
– kolorowa oprawa graficzna,
– dobrze znane schematy rozgrywki,
– przemyślana kampania,
– miła dla ucha muzyka,
– studencki klimat.
– brak kobiecych postaci,
– powtarzalność i schematyczność,
– mały wybór mebli i dodatków oraz ich wariantów kolorystycznych.