W trakcie starcia z Nerissą i obrony Kondrakaru, główne bohaterki Czarodziejek pokazały, że stanowią siłę, której nie warto lekceważyć. Razem, ze swoimi mocami Strażniczek, mogą zmieniać losy światów i dziękować by należało przeznaczeniu, iż to empatyczne bohaterki, bez zapędów do przejmowania władzę nad wszystkim oraz wszystkimi. Nie znaczy to jednak, że są nieomylne czy też – posiadają nieskończoną cierpliwość. O tym ostatnim zwłaszcza powinna pamiętać Wyrocznia, w końcu powierzyła zadanie strzeżenia światów piątce osób, a nie pionków.
Dość!
W życiu WITCH znowu się dzieje – w ramach współpracy ze szkołą w Redstone, część uczennic i uczniów pojedzie na wymianę międzyszkolną, a część zostanie w Heatherfield. Wśród wybranych szczęśliwców znalazły się Taranee, Cornelia oraz Hay Lin. Przygotowaniom do wyjazdu towarzyszy oczywiście spora dawka ekscytacji i stresu, ale również niespodziewane odkrycie – dotychczas potrzebująca okularów Taranee nagle już nie musi ich nosić. Gdy Strażniczki przenoszą się do Kondrakaru, aby zapytać bezpośrednio wyrocznię o ten stan rzeczy, jego odpowiedź nie przypada do gustu władającej magią ognia dziewczynie. Oto kolejna ważna sprawa, o której nikt im nie powiedział. Wściekła Taranee oświadcza, że potrzebuje trochę czasu i nie będzie na razie odpowiadać na każde wezwanie Kondrakaru.
Jednocześnie w jednym ze światów doszło do przedziwnych wydarzeń, jakie doprowadziły prostolinijnego i dobrego człowieka do wykorzystania magii Banshee, w tym również przeciw Wyroczni i całemu zgromadzeniu, któremu przewodzi. Z interwencją, oczywiście, wysłane są WITCH, a pod nieobecność Taranee do grupy przedzielona zostaje Orube, wojowniczka i wychowanka Luby, niekoniecznie pałająca miłością do bohaterek. Jeśli dodamy do tego fakt, że ludzie wpadli na trop Strażniczek oraz zinfiltrowali ich szkołę i kolejne krople astralne zyskują samoświadomość… no cóż, nie będzie dziewczynom łatwo.
Kłopoty nigdy się nie kończą
Jedną z większych wad dotychczasowych Czarodziejek jest chyba to, że autorki i autorzy scenariuszy nie zdecydowali się, by nam pokazać zwykły dzień z życia bohaterek. Owszem, możemy poczytać o ich prywatnych rozterkach, sprawdzianach, trochę o miłostkach, a nawet wakacyjnych wyjazdach, zawsze jednak gdzieś w tle pojawia się problem, którym WITCH muszą się zająć, pokonać jakiegoś wroga. Aż trudno im nie współczuć – właściwie wiecznie pracują, wykonując kolejne zadania oraz zlecenia, gdy Kondrakar pozostaje w większości neutralny i, przede wszystkim, pasywny. A szkoda, proste, niewymagające magicznych interwencji dni na pewno się przecież przydarzają dziewczynom, dobrze by było o nich poczytać. Podobnie jak o sprawach sercowych protagonistek, które w tym tomie pozostają nieco zawieszone w próżni, nie licząc cierpienia Cornelii.
Nie inaczej jest w Księdze piątej – bohaterki ponownie zostają wezwane do wypełnienia zleconej im misji, najlepiej dokładnie pod dyktando Wyroczni i doradzających mu mędrców. Nic dziwnego, że Taranee skończyła się cierpliwość – ciągłe bycie wykorzystywanymi do walki, brak dokładnych informacji dotyczących pełnionych ról (jakiś BHP-owiec i kadrowiec by się dziewczynom przydał!) czy poszanowania życia osobistego każdą Strażniczkę może w końcu wyprowadzić z równowagi. Gdy spojrzymy na przedstawione w tym tomie relacje między WITCH a Kondrakarem z tej perspektywy, to zawarta na kartach komiksu historia staje się naprawdę interesująca. Bowiem poza konfliktem między „pracodawcą” a dziewczynami dochodzi również – dość ewidentne – lekceważenie ich woli, wynikające najczęściej z prostego faktu, że są młode. Na tym tle to zapewne nie ostatnie starcie z Wyrocznią.
Nowy wróg, któremu stawiają czoła osłabione nieco WITCH, wydaje się należeć do zupełnie innej kategorii wyzwań po ogarniętych żądzą władzy Fobosie i Nerissie – tym razem dziewczyny muszą przekonać załamanego ojca, że Kondrakar wcale przeciwko niemu nie spiskuje. A nie będzie to zadaniem łatwym, uwięziona przez niego Banshee, zmuszona do spełniania wszystkich życzeń, od dłuższego czasu bowiem sączy jad do ucha swojego domniemanego pana. To nie jest sytuacja, w której wystarczy wykopać drzwi i ruszyć do walki – tym razem Strażniczki muszą odwołać się do empatii i swoich (małych) zdolności dyplomatycznych. A towarzysząca im w tej misji Orube nie pomoże – pełna złości wojowniczka nie chce przyjąć do wiadomości, że problem można rozwiązać inaczej niż, no właśnie, kopniakami.
Jest w porządku, ale bez szału
To chyba pierwszy album Czarodziejek, w jakim zaczynamy czuć lekkie zmęczenie ciągłym, wiszącym nad dziewczynami zagrożeniem i sami mamy ogromną ochotę przemówić Wyroczni do rozsądku. Problem z Orube czy kolejnym wrogiem czyhającym na Kondrakar są poprawne, ale ani za bardzo nie wciągają, ani nie zostają z nami na dłużej. Jak na razie Księga piąta to taki Czarodziejkowy średniaczek – zobaczymy jednak, jakie rozwiązanie przyniesie następny, domykający zapewne poruszone tu wątki. I pewnie zapełniony akcją.
Tytuł: Witch księga 5
Ilustracje: Artibani Francesco ,
Enna Bruno , Mulazzi Paola
Autor: Artibani Francesco , Enna Bruno , Mulazzi Paola
Liczba stron: 324
Wydawnictwo: Story House Egmont