Już od dziś w sprzedaży nowa powieść Moniki Maciewicz pod tytułem Kruki.
Popbookownik objął pozycję swoim patronatem.
Gdy ma się moc, łatwo ulec złu…
Nad przemyskim grodem krąży chmara kruków. Nikogo by nie zaniepokoił ten widok, gdyby nie fakt, że ptaki te zazwyczaj latają w niewielkich stadach. Kruki są spragnione padliny i przeczuwają, że wkrótce będzie jej pod dostatkiem. Czyżby śmierć wyruszyła zbierać swe żniwo? Żerca, sprawujący opiekę nad świątynią Swaroga, odczytuje złowróżbne znaki. Nie potrafi ich jednak jednoznacznie zinterpretować. Obawia się, że mieszkańcom pobliskiego grodu zagraża niebezpieczeństwo. I to niejedno. Zaniepokojony szuka pomocy u Wiedmy. Mimo że cieszy się ona coraz większym poważaniem wśród ludzi, przeszkody, które się przed nią piętrzą, są potężniejsze.
Fragment książki Kruki Moniki Maciewicz
fragment
Skrzypnęły drzwi. Kubek z cierpkim napojem siłą przyłożono jej do ust. Zacisnęła je. Chuda niewiasta szarpnęła ją za włosy i przechyliła głowę. Zawartość naczynia zalała gardło. Wiedma zaczęła się krztusić, kaszleć. Znów wir. W kręcącym się obrazie otoczenia jakieś postacie. Kobieta z burzą loków na głowie, woj, blada dziewczynka.
Ból przywrócił jej świadomość. Był niczym wrzątek parzący ciało. Coś ją przygniatało, przesuwało się po niej. Otworzyła oczy. Tym razem chybotliwe światło świecy pozwalało dostrzec jasnowłose dziewczę bezczelnie zasiadające na niej. Jasne włosy zasłaniały twarz. Kiedy się pochyliło, Wiedma ujrzała pulchne, umazane czerwienią krwi usta, z których wysuwał się długi język. Lepkie muśnięcia w zagłębieniu przy obojczyku przypominały chłeptanie mleka przez kota. Jęknęła z obrzydzeniem, ale jęk szybko przeszedł w skomlenie z bólu. Usta upirzycy przywarły do rany i zassały ją. Kobieta poczuła, jak ból wąskim strumieniem sięga gdzieś w głąb jej ciała. Światło poruszyło się. To druga dziewczynka podeszła. Otwarte w krzyku usta Wiedmy stłumił cuchnący gałgan. Znów straciła świadomość.