Mroczniejsza atmosfera. „Fullmetal Alchemist” – recenzja mangi, tomy 11-15

-

Od samego początku serii, Fullmetal Alchemist łączyło w sobie elementy poważne i komediowe. Trend ten nadal jest widoczny, ale wydaje się, że w kolejnych tomach trudne, czy nawet mroczne tematy są bardziej wyeksponowane.
Historia i retrospekcje

Podobnie jak we wcześniejszych odsłonach, tak i tu autorka dodaje sporo wtrąceń dotyczących przeszłości – zarówno bohaterów jak i szerzej – całego kraju. Część z nich to jedynie wspomnienia – ot, kilka kadrów czy stron. Jakiś drobny element, który albo wnosi coś nowego, albo przypomina nam o tym, co już wiemy. Jednak kiedy indziej retrospekcje są znacznie dłuższe i służą dodaniu bogatego kontekstu – czy to historycznego, czy wyjaśniającego motywacje postaci.

Bodaj najważniejszym omawianym wydarzeniem z przeszłości jest wojna z Ishvarem. Była ona przywoływana już wcześniej, lecz teraz otrzymamy więcej wglądu w to, co miało wtedy miejsce. Jak każda wojna, jest to czas pełen przemocy i przewijają się tu różne mroczne motywy. To, co przeczytamy, może wpłynąć na nasz stosunek do niektórych postaci. Zdecydowanie zyskują one głębi, ale też możemy przestać darzyć je sympatią.

Co zaś się tyczy głównej linii fabularnej – Edward i Al w dalszym ciągu chcą zrealizować swój cel, chociaż też sporo rzeczy ich od tego odciąga. Nie jest jednak tak, by nie udało im się zdobyć żadnych informacji. Jednocześnie dowiadują się oni (a wraz z nimi my) więcej o homunkulusach. Rzecz jasna, wszystkie tajemnice nie zostają wyjaśnione, a na miejscu tych, które rozwikłano, pojawiają się nowe. Chociaż więc nasza wiedza o świecie i wydarzeniach cały czas wzrasta, to wciąż pojawiają się nowe aspekty, które chciałoby się zrozumieć.

Przeplataniec

Jak wspomniałem, te pięć tomów cechuje się nieco mroczniejszym nastrojem niż poprzednie. Nie jest to może kolosalna różnica, ale opisywane wydarzenia są po prostu cięższe w odbiorze. Niektóre w sposób bardzo bezpośredni – jak sama wojna, inne bardziej poprzez empatyzowanie z poszczególnymi postaciami.

Jednocześnie autorka umiejętnie przeplata tematy cięższe z lżejszymi czy nawet komicznymi. Część z bohaterów przez większość czasu występuje jako „comic relief”. Przede wszystkim chodzi tu o Lin Yao i May Chang. Postaci te napisano w sposób na tyle przerysowany, że siłą rzeczy muszą powodować rozbawienie. Nie znaczy to jednak, iż nie są one istotne dla fabuły i nie dotyczą ich żadne poważne wydarzenia – wręcz przeciwnie.

Miłe dodatki i… zbyt mały rozmiar

Na końcu każdego z tomów znalazło się troszkę miejsca na dodatki. Część z nich to po prostu zabawne historyjki z bohaterami mangi, inne to rysunki podobwolutowe z japońskiego wydania Fullmetal Alchemist. To oczywiście wszystko mała rzecz, ale zdecydowanie cieszy.

Pewnym mankamentem polskiego wydania jest jego rozmiar. Ponieważ opublikowano je w dość niewielkim formacie, teksty w niektórych dymkach są trudne do rozczytania. Nie można powiedzieć by był to wielki problem – raczej drobna niedogodność. Szkoda jednak, że JPF nie zdecydował się na publikację w powiększonym rozmiarze.

Jako całość, tomy 11-15 Fullmetal Alchemist prezentują naprawdę dobry poziom. Autorka sprawnie operuje zarówno kreską, jak i fabułą. Wielce cieszy, że podczas lektury wciąż odczuwamy zainteresowanie i odkładając jedną część, od razu chcemy sięgnąć po kolejną.

Pozostałe recenzje tej serii:

Mroczniejsza atmosfera. „Fullmetal Alchemist” – recenzja mangi, tomy 11-15

 

Tytuł: Fullmetal Alchemist

Autor: Hiromu Arakawa

Wydawnictwo: JP Fantastica

Liczba stron: ok. 190/tom

ISBN: 9788374710565

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

Hiromu Arakawa tworzy opowieść trzymającą równy, bardzo wysoki, poziom. Kolejne tomy różnią się nieco między sobą, ale każdy warty jest czytelniczej uwagi.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Hiromu Arakawa tworzy opowieść trzymającą równy, bardzo wysoki, poziom. Kolejne tomy różnią się nieco między sobą, ale każdy warty jest czytelniczej uwagi.Mroczniejsza atmosfera. „Fullmetal Alchemist” – recenzja mangi, tomy 11-15